Pierwsza bezobjawowa. Pierwsza bez szczytu w stolicy państwa przewodniczącego. Bo Duda. Jakby była olimpiada w małostkowości, to by Tusk wygrał zanim by się zaczęła. Cała Unia pęka ze śmiechu, jak można było tak się samozaorać.

Jego nikt w Europie nie ogra, bo sam wybrał jedynkę w wagonie pocztowym do Kijowa, podczas gdy Niemiec, Francuz i Anglik kisili się w jednym wagonie. Tusk ograł ich jak mistrz świata i kosmosu.

Tusk jest najlepszym premierem w historii Polski, Europy i Świata.

Fenomen na skalę najmniejszej w Polsce gminy (bez urazy). Wójt naczelny. Przodownik niepracy. Lider benzyny za 5,19 zł. Majster od 100 konkretów.

Gdyby nie ten jego wywiad w Polsacie na dzień przed wyborami, to by Trzaskowski miał szansę wygrać. Mistrzowsko go jednak zatopił powołując się na autorytet człowieka z trójmiejskiego półświatka. Jak można było to tak mistrzowsko spierdaczyć?

Potem wilcze oczy kazały na niebyt pewnego ministra, bo za mało był opresywny. Krygował się. Wybrał kolesia o mentalności urażonego żula, co go koledzy nie uszanowali w parku. Tenże od razu wziął się do roboty i zawiesił prawie pięćdziesiąt osób wykonujących funkcje. Sam rozsiadł się w fotelu i spożył pożywny trunek. Wybór Rosoła na ministra był jak strzał w kolano i stopę jednocześnie.

Tymczasem środowisko sędziowskie wykonało zwrot wyczuwając tzw. klimat i niejaki senator idzie siedzieć. Na 5 lat. To pierwszy taki przypadek. Pytanie ilu polityków i potyliczek po drodze wsypie. Bo przecież sam tego wszystkiego nie zajumał.

Najciekawsze jest to, że kanclerz wiadomego państwa nie udzieli azylu, bo nim gardzi. I słusznie zresztą.