Proponuję wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu. Stare, takie jak historia czy fizyka, już się zużyły. Teraz potrzebujemy nowych, postępowych przedmiotów. Ja proponowałbym przedmiot „Prawda Netflixa”.
Wyobrażam sobie to tak, że wszyscy uczniowie w klasie siedzą na podłodze, bo przecież nie w ławkach. To jest bardzo aktywizująca metoda dydaktyczna. Oglądają serial Netflixa w telefonie lub na tablecie ze słuchawkami na uszach. Oczywiście nie można oczekiwać, że będą w stanie skupić uwagę na czymkolwiek dłużej niż 15 minut, dlatego każdy odcinek dzielimy na trzy części zwane modułami. Podczas każdej lekcji oglądamy z uczniami jeden moduł odcinka seriali, a następnie przechodzimy do dyskusji i ćwiczeń praktycznych. I to właśnie będzie jest nauczanie modułowe.
Na pierwszy ogień weźmiemy serial „The Fall” (Upadek). Nie jest to serial produkcji Netflixa, tylko BBC, ale to jedno i to samo. Otóż podczas pierwszego modułu uczniowie poznają seryjnego mordercę kobiet, który miał żonę i dwoje dzieci — chłopca i dziewczynkę. Była to jedyna tradycyjna rodzina w całym serialu. Wszystkie inne były dysfunkcyjne lub dziwne. I właśnie w tej rodzinie ojciec był psychopatycznym mordercą kobiet.
Podczas dyskusji po zakończeniu filmu uczniowie samodzielnie dochodzą do oczywistego wniosku, że tradycyjna rodzina skrywa w sobie mroczne patologie. Bowiem normalność jest przemocowa i przerażająca. Następnie tę „prawdę Netflixa” potwierdzają przykładami zaobserwowanymi w swoim realnym życiu.
Gdy ujawnione zastaną w ten sposób przerażające przejawy patologii ukrytej za pozorami normalności, przechodzimy do ćwiczeń praktycznych. Należy wówczas nauczyć uczniów pisania skarg do właściwych organów na dostrzeżone nieprawidłowości w rodzinach ukryte za pozorami normalności.
Podczas oglądania następnego, 15-minutowego modułu serialu, bliżej poznajemy mordercę, który nienawidzi kobiet. Wynikało to z głęboko zakorzenionego w mężczyznach z kręgu naszej cywilizacji pragnienia dominacji nad kobietami i uzależnienia ich od męskiej woli. Tę prawdę Netflixa zna każdy, kto został wychowany przez współczesne filmy.
Właśnie dlatego morderca dusił kobiety, które osiągnęły niezależność, aby je od siebie uzależnić. Gdy były już martwe i całkiem bezwolne, okazywał im nawet coś w rodzaju czułości. Troskliwie mył ich ciała i układał delikatnie według własnego wyobrażenia.
Motywacje mordercy, granego przez Jamiego Dornana, były więc oczywiste. Wynikały wprost z tradycyjnego modelu chrześcijańskiej, patriarchalnej rodziny. Nie trzeba tego nawet wyjaśniać. Można więc dać uczniom satysfakcję, że sami dojdą do tej oczywistej „prawdy Netflixa”. Natomiast rolą nauczyciela będzie delikatne nakierowanie ich na znaki poboczne, które mogliby przegapić.
Trzeba na przykład zwrócić uwagę, że morderca został wychowany w katolickich domach dziecka. Łoo, panie, co tam się działo! Za zasłoną obyczajowej pruderii i chrześcijańskiej hipokryzji wychowawcy oddawali się swoim najmroczniejszym fantazjom erotycznym kosztem wychowanków. To jest przecież powszechnie znana z filmów prawda.
I teraz nauczyciel będzie musiał wykazać prawdziwym kunsztem zawodowym, aby podczas dyskusji przytrzymać uwagę uczniów na tym wątku pobocznym i skłonić ich do samodzielnej konkluzji, że nie zawsze najważniejsze są sceny z pierwszego planu. Równie istotne, a czasami ważniejsze, są sygnały poboczne. Może się na przykład wydawać, że wszystko jest w porządku, a tymczasem na podstawie drobnych, niemal niewidocznych poszlak, można odkryć głębie skrywanej patologii.
Dlatego należy obserwować uważnie każdy gest swoich nauczycieli. Jak patrzą, gdzie patrzą, jak dotykają twojego zeszytu, czy nie można w tym dostrzec przejawów molestowania. I trzeba też przyglądać się rodzicom. Bo każdy gest może ich zdradzić, że pozory rodzicielskiej miłości ukrywają groźne dewiacje.
Bo zło tkwi w drobnych gestach i słowach pozornie bez znaczenia. Patrz więc uważnie i reaguj. I w ten sposób sprytnie dochodzimy do części praktycznej. Najpierw całą klasą, anonimowo, dzwonimy do telefonu zaufania „Niebieska Linia”, aby dowiedzieć się, jak wszcząć w razie potrzeby procedurę Niebieskiej Karty wobec rodziców. Następnie pomagamy tym uczniom, którym pomogliśmy uświadomić sobie, że żyją w opresyjnej rodzinie, napisać wniosek o wszczęcie procedury „Niebieskiej Karty” wobec ich rodziców.
Cały czas należy przy tym tłumaczyć uczniom, że nie mają się czego wstydzić, gdyż ofiara przemocy nie może czuć się winna. Każde dziecko ma bowiem niezbywalne prawo człowieka złożyć donos na rodziców. Nawet wówczas, a może wtedy najbardziej, jeżeli przemoc była ukryta pod pozorami zwyczajnych relacji rodzinnych.
W następnym module oglądanym podczas następnej lekcji poznajemy panią detektyw Stellę Gibson (graną przez Gillian Anderson z „Archiwum X”). Jej emocjonalny pościg za mordercą jest z jednej strony wyrazem pragnienia przeciwstawienia się tradycyjnemu szowinizmowi i wyzwolenia spod męskiej dominacji, ale zawiera też w sobie dwuznaczny element fascynacji mordercą. Jedna ze scen sugeruje nawet, że ta fascynacja może mieć podtekst erotyczny.
Gillian Anderson gra kobietę wyzwoloną, czyli samotną. Jest szczęśliwa, gdyż nie ogranicza jej obyczajowa pruderia oraz chrześcijańska moralność. Uwodzi i wykorzystuje mężczyzn, odwracając schemat, w którym kobiety są wykorzystywane przez mężczyzn. W pewnym sensie jest więc kobiecą wersją mordercy. Różnica między nimi polega na tym, że ona nie dała się uwikłać w tradycyjną, chrześcijańską moralność. I to daje jej przewagę nad mordercą.
Na tym polega paradoks tych postaci: detektyw Gibson nie tłumi swoich nienormatywnych pragnień – dlatego ściga mordercę. Postać grana przez Dornana jest stłumiona przez rodzinę i chrześcijańską tradycję – dlatego stała się mordercą. Innymi słowy, są to dwie strony tej samej postaci, z których można wyczytać najważniejsze przesłanie postępowej dydaktyki: albo będziesz tak nieludzko wyzwolony jak Anderson, albo staniesz się tak potworny jak Dornan.
W wyniku dyskusji po obejrzeniu modułu należy tak pokierować uczniami, aby doszli do samodzielnego wniosku, że gdyby Gibson miała męża i dzieci, była zmuszona tłumić swoje erotyczne fantazje, doświadczyła hipokryzji chrześcijańskiego wychowania, czyli była w dzieciństwie molestowana przez zakonnice w internacie pod wezwaniem świętej Judyty – zapewne dusiłaby mężczyzn. Oznacza to, że psychopatyczny morderca jest do pewnego stopnia ofiarą naszego chorego systemu. Dlatego jest też osobą godną politowania.
Kiedyś psychologiczne thrillery stawiały człowieka w ekstremalnych sytuacjach, aby analizować jego zachowanie. Wartością było odkrycie skrywanej prawdy o człowieku i badanie złożoności ludzkiej natury. Celem artystów było dotarcie do prawdy.
To jest oczywiście anachroniczny sposób postrzegania roli kina. Współczesne kino nie poszukuje bowiem prawdy, ale ją kreuje. Zamiast analizować świat realny, tworzy schematyczne obrazy według postępowej ideologii. Bo celem nie jest poznanie człowieka, ale wychowanie widzów na lepszych ludzi niż są.
Dlatego właśnie „prawda Netflixa” idealnie nadaje się do szkoły jako nowy przedmiot, który mógłby zastąpić religię i godzinę wychowawczą, a nawet język polski i być może historię. Musimy bowiem sobie uświadomić, że być może „prawda Netflixa” nie jest do końca prawdziwa, ale za to jest niezwykle wartościowa jako narzędzie wychowania następnego pokolenia, być może już ostatniego.
Zostaw komentarz