Niemiecki publicysta i były współpracownik Tuska, Klaus Bachmann, udzielił wywiadu berlińskiej prasie, w którym wprost wezwał do usunięcia prezesa Narodowego Banku Polskiego, prof. Adama Glapińskiego. Trzeba powiedzieć jasno: prezes NBP jest mianowany przez Prezydenta RP, a jego kadencja jest konstytucyjnie chroniona. Żaden polityk, żaden premier, tym bardziej żaden zagraniczny doradca nie ma prawa podważać tego mandatu. Jeśli Bachmann wzywa do takiego kroku, to nawołuje Tuska do działań nielegalnych. To byłby zamach na niezależność banku centralnego, a więc na fundament państwa.A Niemiec wystawia sobie haniebne świadectwo, choć po kimś takim nic innego nie można się spodziewać
Bachmann to nie jest postać znikąd – to kolega i przyjaciel Tuska, od dawna obecny w jego otoczeniu. Wcześniej w prasie wzywał już, aby policyjnymi represjami rozprawić się z PiS-em. I właśnie to zostało zrealizowane: Tusk używa policji i aparatu państwa przeciwko opozycji. To nie są teorie, to fakty – a ich źródło znajduje się w niemieckim środowisku, które zawsze patrzyło na Polskę jak na teren do podporządkowania.
Trzeba postawić sprawę jasno: Niemiec, reprezentant narodu, który nie rozliczył się za swoje zbrodnie wojenne, nie ma żadnego prawa wtrącać się w polską politykę i pouczać nas, jak mamy prowadzić swoje instytucje. To jest podwójna bezczelność – z jednej strony Berlin blokuje temat reparacji, z drugiej wysyła swoich ludzi, by robili polityczne błoto w Warszawie.
Dlaczego Niemcom tak bardzo zależy na obaleniu Glapińskiego i osłabieniu NBP? Odpowiedź jest prosta: Polska ma dziś jedne z największych rezerw złota w Europie. To realna siła, to fundament bezpieczeństwa gospodarczego. Niemcy natomiast pogrążają się w kryzysie – ich gospodarka stoi na krawędzi recesji, euro słabnie, a symbolem upadku jest tonący Siemens z tymi szkodliwymi wiatrakami, który desperacko szuka ratunku. Berlin widzi w Polsce źródło kapitału, które można przejąć przy okazji wprowadzenia euro. Bo przy wejściu do strefy euro rezerwy walutowe i złoto państw członkowskich w dużej mierze trafiają do Europejskiego Banku Centralnego, kontrolowanego przede wszystkim przez Niemcy.To właśnie o to toczy się gra – nie o „praworządność”, nie o „wartości europejskie”, ale o pieniądze, złoto i kontrolę. Tusk, który już tyle razy łamał prawo, który rządzi rozporządzeniami, a nie konstytucją, który zawsze słuchał niemieckich patronów, dziś znowu idzie drogą wyznaczoną mu przez swoich przyjaciół z Berlina. A Bachmann jest tylko ich tubą.
Polska musi powiedzieć jasno: nasze złoto, nasze rezerwy i nasza konstytucja nie są na sprzedaż. Ani Tusk, ani jego niemieccy doradcy nie mają prawa decydować o tym, kto stoi na czele Narodowego Banku Polskiego. To decyzja Polaków i tylko Polaków – przez wybór prezydenta, a nie przez podszepty zza Odry. Jeżeli pozwolimy, by Berlin dyktował nam, kto ma kierować naszym bankiem centralnym, to będzie to równoznaczne z utratą suwerenności. Dlatego trzeba bić na alarm – i jasno powiedzieć: ręce precz od polskiego złota i od Narodowego Banku Polskiego.Czy Polacy się w końcu obudzą?