Dziś w Dniu Solidarności i Wolności – święcie upamiętniającym sierpniowe porozumienia 1980 roku i historyczny zryw Polaków do wolności – chcę Wam opowiedzieć historię Ukrainki, która odegrała ogromną rolę w historii Polski. A jednak mało kto w Polsce wie, że była Ukrainką. Dlaczego? Bo całe życie musiała to ukrywać – i dopiero przed śmiercią powiedziała o tym rodzinie.

Anna Walentynowicz, z domu Lubczyk, urodziła się w 1929 roku w ukraińskiej rodzinie w Siennem pod Równem. Jej rodzice, Nazar i Pryśka, mieli sześcioro dzieci. Rodzina była uboga, ale dumna. Wojnę przeżyła jako dziecko, w dramatycznych okolicznościach: oddana do pracy u polskiej rodziny Teleśnickich, straciła kontakt z bliskimi. Słyszała wtedy straszne słowa: „Jeśli powiesz, że jesteś Ukrainką – to cię zabiją”. To piętno nosiła przez całe życie. Teleśniccy zabrali ją najpierw w okolice Warszawy, a po wojnie – do Gdańska. Tam miała już zostać.

Anna wyrobiła sobie nowy akt urodzenia – w papierach stała się Polką. Ukraińskie korzenie ukrywała tak głęboko, że nie mówiła o nich nawet przyjaciołom, a ostatecznie dopiero wiele lat później spotkała swoją rodzinę w Równem – po ponad pięćdziesięciu latach rozłąki. Dopiero wtedy jej bliscy dowiedzieli się, że ich siostra żyje.

W Gdańsku zaczęła od pracy jako służąca, a w 1950 roku zatrudniła się w Stoczni Gdańskiej. Była spawaczką, później suwnicową. Pracowała ciężko, często kilkanaście godzin dziennie. Zmagała się z chorobą, biedą, nierównościami. Ale nigdy nie godziła się na niesprawiedliwość – walczyła o prawa kobiet, pisała skargi do władz, organizowała ludzi do wspólnej obrony.

To właśnie jej wyrzucenie z pracy w sierpniu 1980 roku stało się bezpośrednią iskrą, która zapaliła wielki strajk. Robotnicy rozpoczęli protest z żądaniem jej przywrócenia. To od niej zaczęła się fala, która przerodziła się w powstanie „Solidarności” – największego niezależnego ruchu społecznego w bloku wschodnim.

Anna była sercem strajku. Nie tylko symbolem – była obecna w stoczni, przemawiała do robotników, podtrzymywała na duchu, a jej determinacja sprawiła, że ludzie nie rozchodzili się do domów. To dzięki niej postulaty nie ograniczyły się do spraw płacowych, ale urosły do walki o wolność i prawa obywatelskie.

A jednak o tym, że była Ukrainką, wciąż w Polsce prawie nikt nie mówi. Sama przez większość życia bała się o tym opowiedzieć. Dopiero u kresu lat dziewięćdziesiątych odnalazła swoją rodzinę w Równem, a tuż przed tragiczną śmiercią w katastrofie smoleńskiej zaczęła mówić o swoim pochodzeniu.

Jej życie to historia niezwykle trudna i bolesna. Historia kobiety, która musiała odciąć się od własnych korzeni, żeby przeżyć. Ale też historia, która pokazuje, że Ukraińcy i Polacy są spleceni wspólnymi losami dużo bardziej, niż czasem nam się wydaje.

Tragicznie zginęła w katastrofie smoleńskiej w 2010 roku. Do końca życia była wierna sprawie robotników i prawdy, którą współtworzyła. A jednak jej prawdziwe korzenie – ukraińskie dzieciństwo, utrata rodziny, dramat konieczności ukrywania swojej tożsamości – wciąż pozostają w Polsce niemal nieznane.

Dlatego dziś, w Dniu Solidarności i Wolności, chcę przypomnieć Annę Walentynowicz – Ukrainkę, która stała się jedną z najważniejszych postaci w historii polskiej walki o wolność. Jej historia jest także częścią naszej wspólnej pamięci. Bo wolność zawsze rodzi się z odwagi ludzi, którzy nie pozwolili się złamać.

Jeśli chcecie poznać jej historię bliżej – bardzo polecam książkę „Walentynowicz. Anna szuka raju” autorstwa Doroty Karaś i Marka Sterlingowa.

Autor: Natalia Panchenko  Działaczka społeczna, obrończyni praw człowieka i jedna z liderek ukraińskiej diaspory w Polsce. Przewodniczy inicjatywie Euromaidan-Warszawa i kieruje fundacją Stand with Ukrainę. Od lat angażuje się w budowanie polsko-ukraińskich relacji, a po 24 lutego 2022 r. koncentruje się na działaniach antywojennych i wsparciu Ukrainy. Organizuje manifestacje, akcje humanitarne, kampanie rzecznicze na rzecz sankcji wobec rosji, embarga na jej paliwa oraz przyspieszenia członkostwa Ukrainy w UE i NATO. Ekspertka w obszarze walki z dezinformacją.