Niemiecka policja po cichu przepycha nielegalnych migrantów do Polski, łamie zasady suwerenności i robi to z pełną premedytacją. A polski rząd? Milczy. Nie protestuje. Kuli głowę. I pozwala, by niemieckie państwo rozjeżdżało nasze granice jak walec.
W ostatnich dniach miała miejsce skandaliczna próba „przepchnięcia” nielegalnego migranta z Afganistanu przez most graniczny w Gubinie. Działo się to pod osłoną nocy, w klasycznym stylu cichych operacji – bez kamer, bez informacji, bez współpracy. Na szczęście polska Straż Graniczna – jeszcze nie całkiem spętana polityką – zareagowała stanowczo. Migrantowi odmówiono wjazdu.
Ale co zrobili nasi sąsiedzi? Zabrali imigranta 60 kilometrów dalej i wrzucili go do Polski przez inne przejście – w Łęknicy – bez obecności polskich funkcjonariuszy. To nie są już działania dyplomatyczne czy „nieporozumienia”. To jest planowy proceder wywożenia obcego problemu na nasze terytorium. Kolonialne myślenie Berlina w praktyce.
Sprawę opisały nie tylko źródła społeczne, ale niemieckie media głównego nurtu: „Der Spiegel” i „Die Welt”. A więc – nawet nie próbują już tego ukrywać. Bo wiedzą, że rząd Tuska nie zrobi absolutnie nic. Że z Warszawy nie pójdzie żaden protest, żadna nota dyplomatyczna, żadna groźba retorsji. Przecież Berlin może wszystko.
Gdzie jest rząd? Gdzie MSWiA? Gdzie Premier Tusk?!
Kiedy obcy funkcjonariusze naruszają polską granicę, manipulują przejściami, przekraczają prawo międzynarodowe – Polska powinna wstać z kolan i stanowczo reagować. Ale tu nie ma żadnej reakcji. Rząd Koalicji 13 Grudnia nie broni granic, tylko dba o dobre relacje z Berlinem. I Brukselą. I może jeszcze z ONZ-em. Ale z Polakami? Z patriotami? Z obywatelami mieszkającymi przy granicy? Już nie.
Co więcej, pojawiają się doniesienia o celowej dezinformacji wobec patroli obywatelskich. Po północy, na przejściu Gryfino–Mescherin, funkcjonariusze mieli przekazywać kłamstwa o rzekomym całkowitym zakazie przechodzenia przez granicę, próbując usunąć obywatelską straż graniczną. Czyli: Niemcy mogą przekraczać granicę i przerzucać migrantów, ale Polacy nie mogą nawet patrzeć i dokumentować?
Polska to nie niemiecki obóz przejściowy!
Prawo międzynarodowe jasno stanowi: niemiecka policja nie ma prawa prowadzić żadnych działań służbowych na terenie Polski bez zgody naszych służb. Ani zatrzymań, ani przeszukań, ani nawet obserwacji – wszystko to wymaga zgody, a w przypadku pościgu – natychmiastowego powiadomienia. Tymczasem niemieckie radiowozy jeżdżą sobie po granicy i urządzają „ekspresowe deportacje” do Polski, jakbyśmy byli jakimś europejskim śmietnikiem.
To, co się dzieje, to celowa, zorganizowana operacja przerzucania problemu migracyjnego z Niemiec do Polski, pod przykrywką Schengen i współpracy. I co na to rząd Tuska? Milczy. Bo nie chce urazić Angeli Merkel, Scholza, Ursuli von der Leyen i całej brukselskiej arystokracji. Tylko że Polacy nie wybrali rządu po to, żeby robił za portiera niemieckich problemów!
Czas powiedzieć jasno: dość tej zdrady.
Jeśli ten rząd nie potrafi obronić naszych granic, nie reaguje na jawną agresję instytucjonalną ze strony Niemiec, jeśli bardziej boi się gniewu Brukseli niż pogardy własnego narodu, to nie ma prawa rządzić Polską!
Polska to nie kolonia. Polska to nie niemiecka prowincja. Polska to państwo, które ma prawo chronić swoją granicę – i obowiązek chronić swój naród.
Zostaw komentarz