W Polsce dzieją się rzeczy, które w normalnym państwie prawa byłyby nie do pomyślenia. Przejęta przez ludzi Tuska prokuratura nie zajmuje się walką z korupcją, tylko gaszeniem afer, w które uwikłani są politycy Platformy Obywatelskiej i ich ludzie. To nie jest żadna reforma, to jest system ochrony swoich.

Weźmy choćby sprawę Romana Giertycha. Prokuratura miała gotowy akt oskarżenia, sprawa czekała na rozpatrzenie przez sąd. Ale sądu nie dopuszczono do głosu – prokurator sam umorzył postępowanie, tłumacząc to „brakiem dowodów”. To nie było uniewinnienie – to była decyzja polityczna, żeby w ogóle nie dopuścić do procesu. W normalnym kraju decyduje sąd, w Polsce decyduje prokurator podległy politykowi.

Jeszcze bardziej bulwersująca jest sprawa Sławomira Nowaka. To nie są „pomówienia polityczne”, tylko twarde dowody – współpraca ze stroną ukraińską, udokumentowane pranie pieniędzy, a w jego mieszkaniach zabezpieczono ponad 4 miliony złotych w gotówce. W każdym normalnym państwie taki człowiek spędziłby długie lata w więzieniu. A u nas? Prokuratura zmienia kwalifikacje czynów, część wątków umarza, reszta się ślimaczy. Skutek? Nowak jest praktycznie wolny. To jawny skandal.

Podobnie wygląda historia Włodzimierza Karpińskiego, byłego ministra i prezesa MPO, oskarżanego o przyjęcie 5 milionów złotych łapówki. Zatrzymany przez CBA, wyszedł szybciej z aresztu, niż opinia publiczna zdążyła się zorientować. Teraz jego sprawa powoli rozmywa się w proceduralnej mgle.

A marszałek Tomasz Grodzki? Od lat spływały zeznania pacjentów i ich rodzin o łapówkach za operacje. Sejm poprzedniej kadencji blokował uchylenie immunitetu, a dziś – prokuratura pod nowym kierownictwem nawet nie próbuje wrócić do sprawy. Śledztwa, które powinny być prowadzone w interesie publicznym, leżą zamrożone, bo dotyczą ludzi „właściwej opcji”.

To wszystko układa się w logiczny ciąg: prokuratura nie jest dziś narzędziem prawa, tylko narzędziem ochrony dla Platformy. Dlatego jedni mogą spać spokojnie, choć znaleziono u nich miliony w gotówce, inni wychodzą z aresztu bez procesu, a kolejni w ogóle nie trafiają przed sąd.

Ale sprawiedliwość nie ucieknie. Władza się zmieni – i te sprawy wrócą. Komisje sejmowe, które dziś działają bezprawnie i pobierają gigantyczne diety, będą musiały je zwrócić. Prokuratorzy, którzy zamiast prawa służyli politykom, zostaną usunięci z zawodu. A ci, którzy dziś czują się nietykalni, odpowiedzą przed niezależnym sądem.

I pamiętajcie: ci, którzy dziś chowają się za politycznym parasolem, jutro będą musieli stanąć twarzą w twarz z prawem. Nie ma takiej władzy, która unieważni prawdę. A prawda w końcu upomni się o swoje – z odsetkami.

Piszę to także z własnego doświadczenia. Instytut Pamięci Narodowej przesłuchiwał mnie w sprawie bezprawia sprzed 40 lat, jako świadka( jeszcze z czasów komunistycznego systemu). Wtedy prześladowano ludzi za poglądy polityczne, za myślenie, za to, że dążyli do wolności. Cztery dekady minęły, a jednak historia zatacza koło – sprawiedliwość dopada ludzi, którzy wtedy łamali prawo. I dopadnie także tych, którzy dziś myślą, że uda im się ukryć za politycznymi immunitetami i partyjną protekcją.

Foto: Krzysztof Sitkowski / Gazeta Polska