„Przez najbliższe 5 lat żaden sędzia, który kwestionuje konstytucyjne uprawnienia prezydenta, polską konstytucję, polski system prawny, nie może liczyć na nominację.”
Te słowa prezydenta Karola Nawrockiego to nie tylko zapowiedź — to granica. Granica między państwem a bezprawiem rządu Tuska, między odpowiedzialnością a pychą, między służbą publiczną a prawniczym nihilizmem.
Od dawna oglądaliśmy sceny, w których sędziowie stawiali się ponad państwem, ponad konstytucją, ponad narodem, który tę konstytucję uchwalił. Uważali, że są wyrocznią — nie prawa, ale ideologii. Że mogą decydować, kto jest prezydentem, kto ma mandat, a kto nie ma prawa orzekać, kto jest sędzią, choć powołała go głowa państwa.
Prezydent Nawrocki powiedział: dość!
Powiedział to nie w imieniu jednej partii, chcę żeby to wybrzmiało, lecz w imieniu państwa, które chce znów być normalne. Bo żaden kraj nie przetrwa, jeśli jego sędziowie uznają prawo wybiórczo — zależnie od tego, czy im się władza podoba czy nie.
Zapowiedź prezydenta, to nie jest atak na niezawisłość — to obrona suwerenności. Obrona konstytucji przed tymi, którzy mówią o niej najgłośniej, ale jej ducha dawno zdradzili a treść zapomnieli.
Bo istotą demokracji nie jest bunt jednej władzy przeciw drugiej, lecz ich równowaga.
Montesquieu pisał, że wolność istnieje tylko tam, gdzie władze się wzajemnie powstrzymują — nie unicestwiają.
I właśnie do tego monteskiuszowskiego ideału powinniśmy dążyć: do równowagi, w której prezydent nie przekracza swoich granic, a sądy i ministerstwa nie przekraczają swoich.
Mam nadzieję , że zacznie się nowy rozdział.
Rozdział, w którym polski sędzia ma być nie celebrytą w todze, lecz sługą prawa. Nie bojownikiem politycznym łamiącym prawo i lekceważącym ustawy lecz strażnikiem sprawiedliwości.
Jeśli te słowa prezydenta staną się zasadą, nie hasłem — wreszcie doczekamy się Polski, w której konstytucja nie będzie przedmiotem gry, lecz źródłem ładu.Bo tu nie chodzi o to, by burzyć – panie Tusk -lecz by przywracać demokratyczne mechanizmy.
Nie o to, by niszczyć struktury, lecz by wlać w nie nowego ducha i żeby sądy znowu były sądami. Sprawiedliwymi, obiektywnymi i pozbawionymi polityki. Trzeba je „wyprostować”. Wyprostować sumienia, procedury, zasady, relacje między sędzią a państwem.
Niech każdy wyrok będzie światłem, nie cieniem politycznych uprzedzeń.
Bo tylko światło prawa, a nie jego cień, może sprawić, że Polska znów stanie się domem sprawiedliwości. Czy brak awansów i nominacji sędziowskich ,,polityków w togach”otrzeźwi te politycznie rozpalone głowy i przywróci praworządność?Czy trzeba będzie radykalniejszych posunięć?
/Na zdjęciu Marsz Tysiąca Tóg i sędzia Waldemar Żurek w roku 2020/.
Zostaw komentarz