Funkcjonując w wirtualnym świecie sporo lat – poznałam setki prawdziwych historii Rodzin, u których pod dachem zamieszkała choroba, zaburzenie. Różne przypadki, różne dysfunkcje.
Wielu z nich mieszka już w Domu Ojca. Tylko jeden wspólny element. Bezgraniczna Miłość wobec chorych. Wiem, że dzieci czuły moc tego uczucia.
Dziękowały w swój sposób.
Mrużyły oczkami, ściskały dłonie… Pojawiał się również grymas uśmiechu.Wyraz podziękowania za troskę, opiekę. Wyraz okazania Miłości wzajemnej.
Bywały sytuacje, że w tych ostatnich dniach, godzinach byłam na „łączach” z zrozpaczoną Mamą, Tatą dziecka. Płakałam razem z nimi, modliłam się, albo milczałam wspólnie.
Każda wiadomość o przejściu na drugi brzeg i mnie mocno boli. W takich chwilach nie ma słów pocieszenia. Rodzic musi sam przeżyć żałobę w sposób, który obierze. Wierzmy, że Oni są szczęśliwi.
Kochani- otaczam Was modlitwą, myślą w tych dniach zadumy. Te dzieci do końca mojej pielgrzymki mają „swoje pokoiki” w sercu.
Mamusiu, Tatusiu jesteśmy cały czas z Wami. Tutaj już nic nie boli. Jest tak pięknie. Wszystko pachnie inaczej.
Nie ma domów. Jest wielka łąka, po której sobie chodzimy.
Nie ma smutku i łez. Tylko radość. Taka inna radość…
Każdego dnia odwiedza nas nasz największy Przyjaciel. Na imię ma Jezus. Przytula wszystkich.
Niczego się nie boimy. Ból, strach zostawiliśmy w innym życiu, z którym się rozstaliśmy.
Nie płaczcie. Możecie tęsknić.
Czekamy na Was. Przyjdziecie do nas, kiedy będzie czas.
O tym zadecyduje nasz Przyjaciel i Ojciec nas wszystkich.
Rozglądajcie się wokół. Nie zobaczycie nas. Duszy nikt nie widzi. My widzimy Was. Czuwamy, kochamy. Jesteśmy z Wami. Anioły…
M.K.
Zostaw komentarz