Wybaczcie ten mocny wpis, ale są pewne sprawy, w których moim zdaniem nie powinniśmy milczeć. Powiem więcej – są sprawy, które powinny zjednoczyć nas wszystkich – niezależnie od poglądów politycznych, religijnych czy jakichkolwiek innych, niezależnie od przynależności narodowej, koloru skóry, wieku, płci. Przynajmniej o ile uważamy się za ludzi cywilizowanych. I tym bardziej, jeśli upamiętniamy takie rocznice, jak dzisiejsza, na pewne rzeczy jako społeczeństwo Zachodu godzić się nie możemy.

Dzisiejsza rocznica – wyzwolenia KL Auschwitz – obozu będącego piekłem na ziemi dla uwięzionych w nim nieszczęśników, stworzonym przez przedstawicieli narodu ogarniętego szaleństwem, omamionego diabelską indoktrynacją i propagandą nazistowskiego państwa – jest bez wątpienia godna upamiętnienia. I budzić powinna głęboką refleksję.

Wobec tej właśnie rocznicy szczególnie przykre jest to, że władze naszego państwa przysłoniły jej wagę swoją kompromitacją. I co więcej – przedstawiciele władzy reprezentujący dwie przeciwne sobie ponoć, ostro zwalczające się – przynajmniej w medialnym dyskursie – opcje polityczne. Zresztą to już nie pierwszy raz w ciągu ostatnich lat, gdy mamy do czynienia z taką dziwną zgodnością polityków „ponad podziałami”.

Premier Izraela – osobiście odpowiedzialny za okrutne zbrodnie wojenne, mający na rękach krew i na sumieniu cierpienie tysięcy ludzi, ścigany nakazem aresztowania Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze – ostatecznie nie przyjechał na obchody rocznicy wyzwolenia obozu oświęcimskiego. Jednak zanim jeszcze okazało się, że do naszego kraju się nie wybiera – zarówno polski prezydent, jak i przedstawiciele polskiego rządu solidarnie zapowiedzieli, że zapewniają mu bezpieczeństwo!

Chyba zatem coś się naszym przywódcom pomyliło. Być może wynika to z faktu, że kolejni polscy rządzący – począwszy przynajmniej od pamiętnego, przełomowego roku 2020 – przyzwyczaili siebie i nas, że prawo respektują według własnego uznania. Jak dotąd zasadniczo tę swoją dowolność w uznawaniu zapisów konstytucji i ustaw, wyroków sądów i trybunałów ograniczali do spraw wewnętrznych. Można powiedzieć, że brak praworządności stał się u nas normą i obecnie zapisy prawa – o ile dotyczą przedstawicieli władzy – okazują się być nie więcej niż funta kłaków warte.

Teraz jednak prezydent i rząd poszli o krok dalej. Pokazali światu, że za nic mają umowy międzynarodowe. W tym wypadku chodzi o ratyfikację Statutu Rzymskiego, przyjętego w 1998 r., na mocy którego powstał Trybunał Haski. Polska ratyfikowała dokument w 2001 r. Co więcej – zupełnie niedawno, bo niecałe 2 miesiące temu (!) nasze państwo zawarło dodatkową umowę z Trybunałem (dotyczącą co prawda ściśle wykonywania wyroków). W serwisie rządowym gov.pl czytamy: „Wiceministra [sic!] Maria Ejchart podpisała dziś (3.12.2024 r.) w Hadze umowę między Polską a Międzynarodowym Trybunałem Karnym (MTK) o wykonywaniu wyroków. Zawarcie umowy podkreśla znaczenie Polski jako państwa aktywnie wspierającego sądownictwo międzynarodowe”. Tak pięknie podaje rząd na swojej stronie. Ale co z tego, skoro to puste słowa oraz nic nie warte pieczęcie i podpisy.

Umowa międzynarodowa zawarta przez państwo polskie bezwzględnie zobowiązuje je do przestrzegania decyzji Trybunału. A jedna z podstawowych zasad prawa międzynarodowego mówi „Pacta sunt servanda”. Bez niej absolutnie wszystkie umowy międzypaństwowe z miejsca można wyrzucić do kosza. Oczywiście historia daje wiele przykładów na to, że zasada ta nie była przestrzegana. Bywało, że i z bezpośrednią krzywdą dla naszego kraju. Ale czy naprawdę obecni polscy rządzący mają dołączać do tego niechlubnego grona, które ostentacyjnie pokazuje, że zawarte porozumienia ma za nic? Gdy nawet błaha w istocie sprawa (mam na myśli oczywiście przyjazd Netanjahu, nie dzisiejszą rocznicę!) sprawia, że polscy rządzący z miejsca okazują, że podpisana umowa nie ma dla nich żadnego znaczenia.

W serwisie internetowym „Rzeczpospolitej” czytamy: „Niewykonanie obowiązku aresztowania osoby objętej nakazem aresztowania MTK, choć jest teoretycznie możliwe, to może być uznane za złamanie Statutu Rzymskiego, a nawet prawa unijnego”. Prawnicy nie mają wątpliwości – Rzeczpospolita Polska jako sygnatariusz porozumienia z Trybunałem Haskim, zobowiązana jest dokonać aresztowania Netanjahu, jeśli zjawi się on na naszym terytorium.

Oczywiście – mówiąc wprost – ze względu na skomplikowanie aktualnych stosunków międzynarodowych można nawet zrozumieć, że prezydent i rząd nie chcieli być zmuszeni do zatrzymania premiera Izraela w Polsce. Lecz czy naprawdę konieczne było tak ostentacyjne ogłaszanie światu, że na pewno tego nie zrobią?! Przecież wystarczyło po pierwsze poczekać na ogłoszenie przez Netanjahu, czy w ogóle do naszego kraju się wybiera, a jeśli by nawet zapowiedział, ze ma zamiar przyjechać, jakimś zdecydowanie bardziej – nomen omen – dyplomatycznym sposobem należało wyperswadować mu ten pomysł. Ewentualnie, gdyby to się nie udało, byłby jeszcze czas podjąć przy wspólnym stole, po cichu, poza błyskami fleszy, a za to z udziałem prawników i dyplomatów, decyzję o tym, co należy zrobić.
No ale cóż. Nasi rządzący (bądź jakiej politycznej opcji) po raz kolejny pokazali, że ekspertów słuchać nie lubią, a za to lubią w głupi, nieprzemyślany sposób wychodzić w sprawach międzynarodowych przed szereg; i to zazwyczaj ze szkodą dla naszego kraju.

Wracając natomiast do meritum – gdyby ktoś miał wątpliwości co do zasadności nakazu aresztowania Netanjahu – oto kilka cytatów:

Ze strony Polskiej Akcji Humanitarnej – z artykułu z ok. połowy 2024 r. (inwazja izraelska zaczęła się w październiku 2023): „Do tej pory blisko 1,7 mln osób, a więc 80% mieszkańców Strefy, musiało opuścić swoje domy. Przebywają w tej chwili głównie w jej południowej części, wciąż narażeni na ostrzały. Sytuacja humanitarna w Strefie Gazy jest krytyczna. Jej obszar jest nieustannie ostrzeliwany i obecnie nie ma tam bezpiecznego miejsca, w którym ludność cywilna może się schronić”.

Z bardziej aktualnych artykułów:

Z „Rzeczpospolitej”: „Z analizy opracowanej przez brytyjskich i amerykańskich naukowców wynika, że liczba ofiar wojny w Gazie, którą palestyńskie Ministerstwo Zdrowia szacuje na około 46 tys. osób, może być zaniżona o co najmniej 40 procent. A to oznacza, że życie mogło stracić nawet 70 tys. Palestyńczyków”.

Za Polską Agencją Prasową:
„ONZ zweryfikowała personalia około 25 proc. spośród 34,5 tys. zabitych podczas pierwszych sześciu miesięcy izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy. Na tej podstawie organizacja oceniła, że 70 proc. ofiar śmiertelnych to kobiety i dzieci.
»Dane wskazują na systemowe naruszenia podstawowych zasad międzynarodowego prawa humanitarnego« – zaalarmował w raporcie Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka (UNHCHR) Volker Tuerk”.
I dalej: „Organizacje humanitarne od miesięcy ostrzegają przed katastrofalną sytuacją w półenklawie. W wyniku bombardowań zniszczone zostały szkoły, szpitale i obozy dla uchodźców. Brakuje podstawowych artykułów żywnościowych i leków, a Izrael blokuje znaczną część dostaw pomocy”.

Wreszcie: „Jak wynika z raportu ONZ, Strefa Gazy po nalotach Izraela została zredukowana do 42 mln ton gruzu. Jak obrazowo stwierdza Bloomberg, jest go tyle, że wypełnione nim wywrotki stworzyłby sznur aut ciągnący się od Nowego Jorku po Singapur”; to z money.pl.

Ratyfikowany przez Rzeczpospolitą Polską Statut Rzymski, publikowany w Dzienniku Ustaw z 2003 r.,nr 78 poz. 708, dostępny jest w Internetowym Systemie Aktów Prawnych:
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20030780708/O/D20030708.pdf