„Gdy orły milczą, papugi zaczynają paplać”. Tym aforyzmem Churchilla można podsumować wypowiedzi szefa MON na temat drona z Osin. Po pierwsze, dobrze byłoby, by wkuł na pamięć dwa, odmienne pojęcia, sabotażu i dywersji. Bo widać z tą terminologią ma chłopina kłopoty. Jak niejaki Jan Parys, który mylił czołgi z transporterami opancerzonymi. I to wizytując poligon.
Cywilny nadzór nad armią to europejski standart.
Dobrze byłoby jednak by szef tego resortu w Polsce wiedział co mówi.
A mówił w środę, o dronie z Osin, dużo i od rzeczy.
Po pierwsze,
nie rozróżnia „dywersji” od „sabotażu”.
A różnica jest taka, że sabotaż je elementem dywersji, razem z propagandą, działaniami psychologicznymi itd.
Sabotaż zaś, to celowe niszczenie lub uszkadzanie mienia lub utrudnianie funkcjonowania np. systemów.
Po drugie.
Gość już przesądził, że to ruski dron, wypuszczony celowo nad Polskę.
Pan Bosacki, wiceszef MSZ, stwierdził zaś , że prawdopodobnie wleciał on w polską przestrzeń powietrzną, przypadkowo.
Prokurator, który bada całą sprawę na miejscu, zaleca ostrożność bo na podstawie znalezionych szczątków, niewiele jeszcze można powiedzieć.
To samo twierdzą eksperci.
Po trzecie,
szef MON nie jest od straszenia Polaków, ale od komunikowania im, jak się rzeczy mają na obecną chwilę.
Jeśli czegoś nie wie, nie powinien paplać jak papuga.
Rozumiem jego „parcie na szkło”, ale jeśli już go przypiliło, niech mówi z sensem.
Zostaw komentarz