Tej nocy przyszedł do nas Pan. Nie tak jak się go spodziewano – w wielkiej sile, jako potężny wódz, który z bronią w ręku poprowadzi Naród Wybrany przeciw rzymskiemu imperium.

Urodził się też nie w pałacowych purpurach. Nie tam gdzie bogactwo i dostatek wszystkiego.

Ale w prostocie i pokorze. Z łona tej Jedynej – prostej, choć i zarazem nadzwyczajnej, mądrej Bożą Mądrością hebrajskiej Dziewczyny.

W scenie z XV-wiecznego tryptyku z Ptaszkowej artysta ukazał to, co wiek wcześniej w swoich wizjach widziała św. Brygida Szwedzka:

„Kiedy więc Dziewica poczuła, że już porodziła, skłoniwszy głowę i złożywszy ręce z wielkim namaszczeniem i uszanowaniem uczciła Dziecię i powiedziała Mu: – Bądź uwielbiony, Boże mój, Panie mój i Synu mój!”

Wielka tajemnica. Ludzkimi kryteriami jej nie pojmiemy. Ale czy ludzkie kryteria to istotnie te właściwe? To znaczy – te dla nas dobre? Dające nam prawdziwe szczęście?

Może gdy damy się poprowdadzić temu Dziecięciu, które przed wiekami przyszło na świat w betlejemskiej szopie, okaże się, że to Ono właśnie powiedzie nas do prawdziwego szczęścia.

Zatem – przy bożonarodzeniowej szopce naładujmy odpowiednią energią akumulatory na cały następny rok. I „zrestartujmy” nasz system wartości. Niech Dzieciątko Jezus prowadzi nas swoją drogą przez tę całą powikłaną codzienność . . .

A będzie dobrze. W nas i pośród nas.