Prezydent Karol Nawrocki podjął decyzję, na którą Polska czekała od dziesięcioleci. Złożył wniosek o delegalizację Komunistycznej Partii Polski – formacji, która w wolnym kraju nigdy nie powinna istnieć.

Trudno w to uwierzyć, że w państwie, które tyle wycierpiało z rąk komunistów, wciąż działa organizacja odwołująca się do ideologii, która przyniosła światu śmierć, kłamstwo i zniewolenie. Bo komunizm nie był — i nigdy nie będzie — ideą dobra.

To była ideologia śmierci, zrodzona z nienawiści do człowieka i do Boga, przebrana w slogany o równości i sprawiedliwości.
Za tą czerwoną fasadą kryły się egzekucje, głód, gułagi i przymus.

Komunistyczna Partia Polski powstała w 1918 roku z połączenia frakcji lewicowych, które od początku działały nie w interesie Polski, ale Moskwy. Była agenturą bolszewickiej rewolucji, która chciała przenieść rosyjski terror nad Wisłę.

W II Rzeczypospolitej została zdelegalizowana, bo działała przeciw państwu polskiemu. To właśnie z jej środowisk wywodzili się późniejsi kolaboranci Stalina, którzy po wojnie przybyli z sowietami, by zniewolić naród.

Po 1945 roku komunizm nie przyszedł do Polski z wyboru – przyjechał na sowieckich czołgach. To nie była żadna „władza ludowa”, tylko nowa okupacja. Bierut, Minc, Brystygierowa – te nazwiska powinny być w podręcznikach obok słowa „zbrodnia”.

Wtedy naród polski został podzielony na tych, którzy służyli systemowi, i tych, których ten system miażdżył: żołnierzy wyklętych, księży, patriotów, chłopów i robotników, którzy mieli czelność myśleć po swojemu.
Nie ma dziś ideologii, która pochłonęła więcej istnień ludzkich niż komunizm.
Nie mówię o tysiącach, ani nawet o milionach — mówię o dziesiątkach milionów.
Związek Sowiecki – czystki Stalina, kolektywizacja, łagry, głód na Ukrainie – około 20 milionów ofiar.

Chiny Mao Zedonga – „Wielki Skok Naprzód”, rewolucja kulturalna – 30 do 45 milionów zabitych lub zagłodzonych.

Kambodża Pol Pota – kraj zamieniony w masowy grób, 2 miliony ofiar. A Korea Północna, Wietnam, Kuba, Europa Wschodnia – obozy, egzekucje, cenzura, więzienia.

W sumie — według różnych źródeł, nawet ponad 100 milionów ofiar komunizmu na całym świecie. Sto milionów ludzi zamordowanych w imię ideologii, która głosiła pokój.
Nie ma bardziej bluźnierczego kłamstwa w historii XX wieku.

Polska była jednym z tych miejsc, gdzie komunizm próbował wykorzenić duszę narodu.

Tu więziono i mordowano żołnierzy AK, NSZ, WiN.
Tu torturowano ludzi w piwnicach UB, strzelano w tył głowy, odbierano dzieci „wrogom ludu”.

A dziś – w XXI wieku – istnieje partia, która śmie powoływać się na tę tradycję, bronić symboli sierpa i młota, udawać, że to „romantyzm robotniczy”.

Nie, to nie jest romantyzm.
To hańba i obraza pamięci ofiar.

Dlatego decyzja prezydenta Nawrockiego i wniosek o delegalizację Komunistycznej Partii Polski nie jest tylko gestem politycznym – to moralne oczyszczenie.
To postawienie granicy między dobrem a złem, między ofiarą a katem, między prawdą a kłamstwem.

Prezydent Nawrocki miał odwagę zrobić to, czego inni się bali. Ale to dopiero początek. Bo oczyszczenie pamięci narodowej wymaga jeszcze jednego – prawdy.

Prawdy o tym, kto był katem, a kto ofiarą. Kto budował Polskę wolną, a kto służył imperium zła.

Bo bez prawdy nie ma wolności. A bez pamięci – nie ma narodu. Prawda panie Czarzasty- przyszły marszałku Sejmu od koalicji Tuska?