O wzmożeniu Mr. Apfelbauma, czyli o niebezpiecznym pragnieniu naśladowania Zełenskiego.
Minęło ledwie pięć dni od mojego podsumowania wizyty Karola Nawrockiego w USA, aby Polska otarła się realnie o niebezpieczną eskalację na kolejnym froncie III wojny światowej. I to przed terminem, który pojawia się w estymacjach i studiach amerykańskich strategów.
To napięcie pokazało niestety, kilka bardzo niebezpiecznych tendencji, które w sytuacji eskalacji zagrożenia, mogą okazać się dla nas wręcz zabójcze.
Zacznijmy od wyliczenia kilka ważnych faktów, które w zasadniczy sposób rzutują na oceny ostatnich dni. Bez ich świadomości, nie zrozumiemy owej niebezpiecznej gry, którą prowadzą – niestety – obecni włodarze polskich spraw, wykorzystując napięcie wywołane przez akcję rosyjskich dronów.
1. Po pierwsze trzeba przypomnieć, że rozpoczęte właśnie manewry Zapad 25, są przedsięwzięciem, które odbywa się regularnie co cztery lata. Zatem realizacja tych ćwiczeń nie jest czymś nieoczekiwanym – przeciwnie, wiadomo było od dawna, że do tego dojdzie właśnie w 2025 roku. Oczywiście „specom” przypomniało się, że cztery lata temu skala Zapad 21 (udział ok. 200.000 żołnierzy, rozległość terytorialna oraz ilość sprzętu), a zwłaszcza fakt, iż po ćwiczeniach nie ściągnięto jednostek do koszar, spowodował, że manewry przerodziły się w inwazję na Ukrainę. Powstało zatem medialne ciśnienie, aby mówić o zagrożeniu wojennym i kolejną napaścią Putina. To jednak tylko propaganda.
2. Mówienie o zagrożeniu inwazją na „przesmyk suwalski” przez siły ćwiczące w Zapad 25, to po prostu humoreska. Już tylko dlatego, że w ramach równoległych ćwiczeń IRON DEFENDER 2025, zmobilizowano oficjalnie (pod potrzeby wynikające ze zobowiązań OBWE) 30.000 ludzi, a nieoficjalnie ponad 40.000. Tylko z przeproszeniem idiota po ruskiej stronie, zaryzykowałby poważną konfrontację w takiej sytuacji, do tego, gdy niemal natychmiast po stronie koalicyjnej można byłoby podwoić ilość żołnierzy, a zwłaszcza sprzętu. Można dodatkowo przyjąć, że Rosjanie obawiają się jeszcze bardziej niż nasza strona, że IRON DEFENDER może przerodzić się w operację zajęcia esklawy królewieckiej. Ich zdolności zapobieżenia takiej operacji militarnej są niewielkie, a obawy są podsycane nieoficjalnymi wypowiedziami wielu obecnych polskich decydentów. Nie piszę tego, aby w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać ruskich, ale warto o tym pamiętać.
3. Zapowiedź Trumpa na spotkaniu z Nawrockim o wzmocnieniu sił amerykańskich w Polsce, z pewnością wywołała w Rosji popłoch. Technicznie szybko wykonalna – wystarczy zatrzymać w Polsce te jednostki, które ćwiczą w ramach Defender – prowadzi w nieodległej perspektywie do zwiększenia obecności wojsk amerykańskich do ponad 15.000 żołnierzy i naprawdę sporej ilości będącego w Polsce sprzętu. Taki komponent sił amerykańskich w Polsce w połączeniu z jednostkami polskimi, to nie tylko wsparcie potencjalnej obecności sił rozjemczych na Ukrainie, ale przede wszystkim właśnie skalpel, który z łatwością może wyciąć królewiecki wyrostek robaczkowy w sercu MATO na wschodnio – północnej flance. W tym kontekście ZAPAD 25 to tylko słabiutka demonstracja niewielkiej siły przeciwdziałania takiemu scenariuszowi.
4. Czym zatem była „akcja dron”? Oczywiście z punktu widzenia militarnego, sprawdzeniem jak zareagują siły NATO w trakcie swoich ćwiczeń. To znakomita lekcja dla strony rosyjskiej. Znacznie ważniejszy jest tu jednak wymiar polityczny. Można przyjąć, iż rosyjska próba wykorzystania spotkania na Alasce dla rozluźnienia zależności od Chin nie powiodła się. Putin zakładał, że wzmocniony po spotkaniu z Trumpem pojedzie do Pekinu. Miał pokazać, że wyszedł z izolacji i ma większe możliwości manewru. Jednak Chińczycy zagrozili, że z całą bezwzględnością zacisną natychmiast ekonomiczną pętlę na szyi Rosji. Tak szybko, że Rosja nie zdoła uzyskać jakichkolwiek alternatywnych korzyści z innych kierunków. Xi realizując swoje scenariusze dalekowschodnie (głównie tajwański) wyraził oczekiwanie stałego odciągania uwagi USA i ich kluczowych Aliantów od tamtego teatru. A nic nie nadaje się bardziej do tego odciągania uwagi jak robienie zamieszenia już nie tylko na Ukrainie, ale również na „przesmyku suwalskim”, w Finlandii czy w krajach bałtyckich.
5. Już kilka dni wcześniej prezydent Trump stwierdził, że ma świadomość tej sytuacji i stąd też „akcja dron” nie zaskoczyła Ameryki. Ona zaskoczyła naszych „liderów”, którzy rzecz jasna nie zauważają takich „drobiazgów” jak opisałem, z uwagi na ciekawsze zajęcia jakim oddają się w tenkraju. Nie dziwi w tym kontekście również reakcja na to co się wydarzyło. Mr Apfelbaum i jego szef ulegli gwałtownemu wzmożeniu zupełnie nie mając świadomości tego, że wchodzimy w fazę permanencji takich sytuacji. Zresztą, biorąc pod uwagę wcześniejsze rosyjskie penetracje nieba, ale też i gwałtownie wzbierającą falę dywersji na naszym terytorium (czy choćby uderzenie na Orlen na Litwie), jesteśmy w tej fazie już od bardzo wielu miesięcy. Tylko oni tego też nie dostrzegali. Teraz nagle dostrzegli i z jednej strony postanowili wrócić do swojego ulubionego sportu – czyli uderzania w Trumpa i w USA, z drugiej zaś strony, tworzenia mitu „europejskiego wsparcia”.
Wzmożony Mr Apfelbaum jął łajać Trumpa, a regirungsführer dziękować „Europie” za – jak to ujął – „realne” wsparcie. Jakimś dziwnym trafem, nie dostrzegli nasi „wodzowie” owych 15.000 żołnierzy amerykańskich w Polsce, Brygady Lotnictwa Bojowego USA w Powidzu, o stanach wyższych (F16 Falcon) niż wszystkie, „zadeklarowane” Polsce do wsparcia samoloty z Francji i Wielkiej Brytanii, elitarnego 1 batalionu z 501st Aviation Regiment z ilością helikopterów (Black Hawks) większą niż zadeklarowane przez Czechów starych ruskich „helikopterów”, nie wspominając jeszcze dziesiątków takich realnie stacjonujących w Polsce sił amerykańskich. Dla nich większe znaczenie mają „przyjacielskie deklaracje”.
6. Mr Apfelbaum najwyraźniej postanowił rozegrać partię wzorem Zełenskiego, który podpuszczony przez Niemców, podjął walkę z Amerykanami. Bo liczył na „europejską solidarność”. Czym się to skończyło, widzieliśmy w ostatnich miesiącach. Już nawet Ukraińcy i Niemcy zrozumieli, że nie warto warto bezmyślnie atakować Trumpa i USA. Ale Mr Apfelbaum najwyraźniej chce to przetestować osobiście. I ma w d…e to, że godzi tą swoją głupotą w najżywotniejsze interesy polskie. Co mu tam, zawsze ostatecznie czmychnie pod skrzydła swojej rodzinki do Nowego Jorku.
Ale poza tym żenującym spektaklem w wykonaniu tej miernoty, jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Aspekt, który tłumaczy obecne manewry Mr Apfelbauma i jego szefa. Jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze.
Tak, to prawda. W tej ich marnej grze nie chodzi o Polskę – chodzi wyłącznie o pieniądze. I to wielkie pieniądze. Ale o tym w następnym odcinku…
Autor: prof. Grzegorz Górski
Polski prawnik, nauczyciel akademicki, adwokat, polityk, samorządowiec, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, od 2011 do 2014 sędzia Trybunału Stanu. Więcej na stronie autorskiej: grzegorzgorski.pl
Zostaw komentarz