„Trzeba zrobić wszystko, by nie było żadnych barier w przemieszczaniu się osób (z obwodu kaliningradzkiego po Rosji”.

„Trzeba dążyć do tego, by Kaliningrad nie był tylko naszym forpocztą i twierdzą na zachodnich rubieżach Ojczyzny…”

Władimir Putin, 18 września 2024 r.

On decyzję już podjął, ale chyba niewielu obecnych rządzących zdaje sobie z tego sprawę? Decyzję o inwazji na Ukrainę podjął z dużo wcześniejszym wyprzedzeniem niż miała ona miejsce. To nie był 24 lutego 2022 podczas jego słynnego już orędzia w czasie którego na Ukrainę zostały wystrzelone pociski balistyczne. Podjął ją w 2007 r. Powyższe słowa wypowiedziane rok temu oznaczają jedno. Podjęcie decyzji o usunięciu barier jakie jego zdaniem występują pomiędzy Rosją, Białorusią a Obwodem Królewieckim. Tym razem nie będzie inwazji, lecz hybrydowa operacja wymierzona w Litwę i Polskę, a ostatni rok to systematyczne testowanie państwa polskiego, którego obecni rządzący pełni braku rozumu zajęli się zwalczaniem opozycji wewnątrz własnego kraju niż sprawnym zarządzaniem i budową systemu odporności państwa. Przykładem jest kwestia ataku dronów na Polskę, która była eskalacją konfliktu poniżej progu wojny. Reakcja pozostaje wiele do naszego życzenia, ale najbardziej uderza nasza reaktywna postawa bo to oznacza, że my i NATO jesteśmy reaktywni wobec tego, co planują Rosjanie. Powinniśmy być ofensywni i w taki sposób odstraszać Rosję, a my ją zachęcamy do przeprowadzania kolejnych testów.

Kwestia korytarza kaliningradzkiego będzie podobna do korytarza pomorskiego z marca 1939 r., kiedy Niemcy rozpoczynali przygotowania do realizacji własnych celów. Rosjanie będą szukać sposobu na stworzenie kordonu sanitarnego w strefie sięgającej 60 km szerokości pomiędzy Obwodem a Białorusią. Przypomnę, to jak się okazało puste gwarancje Francji i Wielkiej Brytanii, które wówczas do wojny nie były przygotowane doprowadziły do tego, że 1 września 1939 r. rozpoczęła się wojna w Europie. Na polskim terytorium, a my byliśmy pierwszą i największą ofiarą tej wojny. Żeby obecne gwarancje, które nam składają nasi zachodni sojusznicy nie okażą się w praktyce podobne lub takie same, bo z perspektywy Francuza albo Anglika, a tym bardziej Amerykanina wytłumaczenie tego, że od Korytarza Kaliningradzkiego – Przesmyku Suwalskiego może rozpocząć się nowa wojna mająca światowy charakter, będzie trudne do wytłumaczenia. Tym bardziej w czasach, gdy państwa na zachód od Odry, ale też nasz najważniejszy sojusznik zza Oceanu Atlantyckiego przeżywają i borykają się ze strukturalnymi kryzysami wewnętrznymi. Nie jestem więc wcale przekonany zarówno co do gwarancji jak i naszej wpływowej pozycji na tych kierunkach – jak deklarują nasi obecni rządzący.

Bez względu, czy Kreml w tym roku będzie chciał osiągnąć swoje cele na tym kierunku, czy w perspektywie najbliższych lat, to będziemy musieli nauczyć się funkcjonować i żyć jako państwo i naród w ciągłym napięciu geopolitycznym i geostrategicznym. Dlatego kluczowe jest budowanie odporności państwa i wdrażanie polityki, która pozwoli przygotować się nam strukturalnie do wyzwań obecnych czasów, a będzie ich tylko przybywać i nie będzie już miejsca na byle jakie państwo, na rządzących ślizgających się i udających prawdziwe rządzenie, na liczeniu na innych, lecz nie na siebie. Ostatnie 2 lata obecnych rządów to jest niestety pasmo krótkowzrocznej polityki, która kieruje się żadną strategią w praktyce i jej w ogóle nie widać na horyzoncie. To polityka nieudolna, a jej konsekwencje mogą się okazać tragiczne w skutkach dla Polski i całego narodu, a powracanie przez obecnych rządzących do narracji podobnej do tej sprzed 1 września 1939 r. tj. „Silni, zwarci, gotowi” z pewnością nie pomaga bo do wojny nie jesteśmy przygotowani, a niektórzy bardzo łatwo zaczynają grać w grę, które autorami nie jesteśmy my sami, lecz przedmiotem ów gry.

Wolałbym nie słyszeć fałszywego przekonania, że państwo polskie w obliczu eskalacji konfliktu zdało egzamin, bo ja już te słowa słyszałem 3 maja 2010 r. podczas rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja. Słowa, które nawiązywały bezpośrednio do wydarzenia tragicznego w skutkach w naszej współczesnej historii, które miało miejsce zaledwie miesiąc wcześniej. W takich słowach podkreślano decyzje podejmowane przez ówczesnych rządzących po tragedii smoleńskiej. Ci sami ludzie dzisiaj zapewniają, że państwo zdało egzamin podczas ataku rosyjskich dronów na terytorium Polski, które było poważną eskalacją napięcia poniżej progu wojny. Państwo nie zdało egzaminu wtedy w 2010 r. i nie zdaje także dziś i nie pomogą temu tworzenie tego typu narracji sukcesu ani naśladowanie Pana Zełeńskiego, któremu bardzo zależy na wciągnięciu Polski do wojny do której nie jesteśmy przygotowani, a dowodem na to jest m.in. brak podejmowania kluczowych decyzji przez obecne kierownictwo MON. Niech się potem socjolodzy nie dziwią, że w badaniach opinii publicznej wychodzi, że duża cześć społeczeństwa nie ma zamiaru bronić ojczyzny w czasie zagrożenia. To jest klęska ostateczna rządzących, którzy nie potrafili i nie potrafią pomóc dostatecznie powodzianom, a co dopiero mają budować system odporności państwa.

Rosjanie to wszystko będą rozgrywać i podtrzymywać nieustanne napięcia oraz tworzyć atmosferę strachu, a to oni powinni się obawiać Rzeczpospolitej, a nie my ich! To my powinniśmy być ofensywni na kierunku wschodnim, a nie reaktywni. Pytanie, czy mentalnie jesteśmy gotowi do takiej rozgrywki, czy może system komunistyczny zabił częściowo duszę Polaka, a III RP swoją nieudolnością i bylejakością tylko ten stan ugruntowała?