Z Profesor Lidią Grychtołówną, wybitną polską pianistką i znakomitym pedagogiem fortepianu, z okazji Jej 90-tych urodzin rozmawia Tomasz Trzciński.

Na ten wywiad umawialiśmy się z Panią Profesor Lidią Grychtołówną, wybitną polską pianistką, i znakomitym pedagogiem fortepianu już od bardzo dawna. Przez wiele lat studiów i znajomości rozmawialiśmy o wielu najważniejszych rzeczach ze sztuki, i z życia wziętych, ale nigdy nie było okazji ku temu by je spisać, i ułożyć w historię. Teraz, gdy polska mistrzyni fortepianu, dobiegając 90-ciu lat życia, dalej olśniewa na koncertach słuchaczy swoimi interpretacjami, i uczy młodych adeptów gry fortepianowej na kursach mistrzowskich, nadarzyła się w końcu okazja by o tym wszystkim, czego jako świadek naszej epoki w swoim życiu doświadczyła, porozmawiać. I tak powstał ten wywiad, który będę Państwu w kolejnych odsłonach prezentować. To jest historia niezwykłego życia, niezwykłej artystki, i wspaniałego, pełnego poświęcenia dla sztuki muzycznej człowieka. Serdecznie zapraszam!

„Granie na fortepianie stało się, było, i jest całym moim życiem.“

Tomasz Trzciński: Pani Profesor, kim jest artysta muzyk, jakie jest jego prawdziwe, rzeczywiste powołanie? Dla Pani jej początki były przecież prawie jak powołanie, w jej domu było dużo muzyki?

Prof. Lidia Grychtołówna: U mnie zaczęło się to tak, że moja Mama grała dużo na fortepianie, zanim jeszcze ja się urodzilam, i prawdopodobnie dlatego wykazałam potem już bardzo wcześnie zainteresowanie muzyką. Także wózek ze mną stawiany był obok fortepianu, i moja mama zorientowała się, że gdy jestem mniej spokojna to wystarczy usiąść, i zacząć grać, i wtedy dziecko zaczyna słuchać, i robi się od razu spokojne. Więc po prostu śmieję się, że od początku już grałam, chyba nawet jeszcze w brzuszku mojej mamy.

TT: A jak dużo Pani Mama grała na fortepianie, czy występowała na jakichś koncertach?
LG: Tak, ona ćwiczyła codziennie, grała dobrze, ale w tamtych czasach nie było przyjęte żeby panienka z dobrego domu miała być artystką, a tym bardziej estradową – to udało się chyba tylko Klarze Wieck (sławnej pianistce, żonie Roberta Schumanna), grać na estradzie, a poza tym wszyscy na ogół grali w prywatnie, w domach. Przecież Fanny Mendelssohn, siostra Felixa Mendelssohna, komponowała, i grała, ale także raczej dla własnych potrzeb. Nie mogła występować publicznie tak, jak jej brat. Tak to wówczas wyglądało.

TT: Czyli było to w pewnym sensie powołanie, zwłaszcza że Pani Tato, który interesował się astrologią, przewidział w dniu Pani urodzenia że będzie Pani artystką? Czyli to powołanie było w pewnym sensie niewypowiedzianym życzeniem?
LG: Pewnie tak, bo urodzilam się w jakimś takim szczególnym momencie, w szczególnej chwili, bo mówi się że ktoś jest urodzony w znaku barana, lwa, byka czy ryby, ale liczy się przecież także moment urodzenia, tzw. ascendent. Więc ja miałam jeszcze o tyle dobrą kombinację – wiem o tym od ojca, który mi o tym opowiadał, że urodzona jestem w znaku Raka, zaś ze względu na ascendent, w chwili urodzenia słońce było w znaku Strzelca – i to jest bardzo dobre połączenie. Gdy miałam dwie godziny życia, mój Ojciec przyszedł do Mamusi i nastąpiła taka wymiana zdań:

– Ona będzie artystką! Ale moja Mamusia uderzyla się w czoło i mówi:
– Co Ty opowiadasz!? 
– A zobaczysz! – odpowiedział Tato

TT: I to się potem jednak potwierdziło?
LG: Tak, tak się stało i dla mnie to było od początku najważniejsze. Gdy tylko nieco podrosłam i zaczęłam chodzić a koleżanki przychodziły do mnie, bo mama dbała o to żeby jedynaczka miała jednak trochę towarzystwa innych dzieci, i nie wyrastała sama, ja zostawiałam je z misiami, z lalkami, i szłam grać na fortepianie. Mama wtedy mnie karciła, i mówiła: – „Daj spokój, co Ty robisz, przecież masz gości“, ale ja odpowiadałam że najważniejsze, że dzieci mają swoje zabawki a ja mogę sobie grać.

TT: Czyli fortepian był dla Pani zupełnym powołaniem – od małego i na całe życie?
LG: Tak, to tak właśnie było, jest i chyba będzie do końca życia na tyle na ile będę mogła, to granie na fortepianie będzie dla mnie zawsze zajęciem najważniejszym.

TT: Pani Lidio, Co powinno być dla muzyka, chcącego uprawiać ten zawód „na poważnie“, najważniejsze? 
LG: Wie Pan, co powinno być…? Przecież kiedy ktoś zaczyna grać na fortepianie to nie zdaje sobie zupełnie sprawy z tego co może być i jak to będzie później wyglądało. Mówi się że ktoś będzie trochę grać, że ma talent, zdolności, ale jeżeli chce się potem zostać zawodowym muzykiem – zresztą Pan sam jako pianista wie, że to są dosłownie „kilometry“ grania i czasu, ćwiczenia, całkowite poświęcenie dla osiąganięcia celu jakim jest dojście w grze do perfekcji.

TT: A jaką rolę spełnia w Pani życiu muzyka, czym była i jest dla Pani nadal? 
LG: Jest dla mnie wszystkim. Dla mnie najważniejsze jest obcowanie z muzyką. Teraz i tutaj, w tym mieszkaniu, mimo kłopotów, gdy sama nie gram, włączam radio i słucham muzyki, każdej, ale przede wszystkim klasycznej, czyli tzw. „poważnej“ jak to się dwniej mówiło. Kiedyś, pamiętam jak dziś, mieliśmy próbę i koncert z orkiestrą pod batutą jednego ze sławnych polskich dyrygentów, niestety już nie żyjącego, i po koncercie wracaliśmy razem samochodem do Warszawy. Siedziałam koło dyrygenta i włączyłam radio, a on na to zaraz mówi: „Nie, nie Lideczko, bardzo proszę teraz żadnej muzyki!“ A ja wiedziałam o której będzie w radio audycja z muzyką, i koncertami, która mnie interesowała, dzisiaj w polskim i niemieckim i radio drugie programy zazwyczaj nadają audycje z muzyką poważną, więc wiedziałam że będzie coś naprawdę ciekawego, no ale nie dał mi posłuchać, bo on musiał mieć „spokój“. 

TT: To znaczy że jest Pani oprócz zawodowego grania również absolutną melomanką i muzyka może być obecna w Pani życiu na okrągło, to chyba nie jest przypadek wszystkich muzyków? 
LG: Są różne typy ludzi, mnie nigdy żadna klasyczna muzyka nie przeszkadzała, nie przeszkadza i nawet nie lubię ciszy. Zwłaszcza gdy człowiek jest w domu sam, to ja nie mogę znieść tego, żeby wokół była zupełna cisza. Może to też nie jest dobrze, może trzeba mieć i momenty, kiedy człowiek niczego nie słucha, odpoczywa całkowicie? Może powinny w życiu każdego być i takie chwile?

TT: W swojej autobiograficznej książce wspomina Pani o tym że Jej talent został zauważony bardzo wcześnie, i od początku było dla wielu otaczających ją osób oczywiste, że może Pani zostać wielką i znaną artystką. Czy takie było również i Pani marzenie? O czym marzyła Pani w tych niewinnych latach?
LG: Tak naprawdę nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, czym jest ten zawód, ale dobrze pamiętam jedno z takich zabawnych pytań z lat dziecięcych: 

– Kim chcesz być jak urośniesz? 
– Pianistką! – odpowiadałam bez namysłu.

Natomiast bardzo bałam się szkoły, i kiedyś powiedziałam do jakiegoś Pana na wakacjach, w czasie pobytu z Rodzicami w Zakopanem: „Wie Pan, ja wolałabym najpierw wyść za mąż, a potem dopieo pójść do szkoły!“. A gdy dosyć zaskoczony taką deklaracją spytał, daczego, odpowiedziałam: „Dlatego że mąż odrabiałby lekcje a ja mogłabym wtedy grać!“. Bardzo go to rozbawiło. 

TT: To bardzo pragmatyczne podejście do życia, Pani Lidio?
LG: No tak, ale taka byłam chyba od zawsze, chciałam grać i to przede wszystkim było całym zajęciem, zabawą, i największą przyjemnością mojego dzieciństwa. Może i dosyć nietypowe, jak na małe dziecko, ale tak jest i dzisiaj, granie na fortepianie stało się, było i jest całym moim życiem.

Zacytujmy więc fragment z powstałej w roku 2013 Pani autobiografii:

„Mam do dzisiaj w pamięci ten dzień, kiedy pierwszy raz na estradzie koncertowej grałam Chopina. Miałam cztery lata i osiem miesięcy. Byłam tak mała, że kiedy skończyłam mój program, postawiono mnie na krześle, żeby publiczność mogła lepiej zobaczyć, kogo oklaskuje. Wtedy pierwszy raz  zobaczyłam tyle par oczu wlepionych we mnie i pierwszy raz usłyszałam oklaski. Nie byłam pewna czy publiczność oklaskuje mnie, czy moją sukienkę, z której byłam dumna…“ *

TT: A dlaczego czuła Pani tak wielką potrzebę grania na fortepianie? Co przyciągało Panią do grania na tym instrumencie? 
LG: Może właśnie kontakt z dźwiękiem, fascynacja brzmieniem tego instrumentu, radość płynąca z samego faktu grania, i wielkie piękno tego zajęcia – to był od początku i jest nadal priorytet w moim życiu.

Ciąg dalszy fascynujacego spotkania z Profesor Lidią Grychtołówną, wybitną polską pianistką i znakomitym pedagogiem fortepianu, z okazji Jej 90-tych urodzin rozmawia Tomasz Trzciński. Część 2 wywiadu (czytaj tutaj).

*) Lidia Grychtołówna: „W metropoliach świata – kartki z pamiętnika“, pod red. Janusza Ekierta, Wydawnictwo Melanż, ISBN 978-83-928029-7-4

Biografia Prof. Lidii Grychtołówny na portalu Culture.pl

Biogram Prof. Lidii Grychtołówny na stronie Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina

Koncertowe Post Scriptum: W październiku 2018 Pani Prof. Lidia Grychtołówna będzie ponownie gościła z koncertami w Polsce i wykona wraz z Orkiestrą NOSPR w Katowicach IV Koncert fortepianowy G-dur op. 58 Ludwiga van Beethovena oraz recital solowy złożony z kompozycji Fryderyka Chopina, Roberta Schumanna i Franciszka Schuberta.