Czarno-biały Saturn. Buczał cicho, gdy się nagrzewał, i pokazywał seriale:
„Wakacje z duchami”, „Tolkiem Bananem”, „Panem Samochodzikiem”…
Siedziało się na dywanie z szeroko otwartymi oczami i wierzyło, że wszystko jest możliwe.
A potem – bieg nad rzekę. To nic, że woda była zimna jak chłodziarka na mleko – śmiech niósł się po skałach, głośniejszy niż nurt.
Las pachniał , mech był miękki, a grzyby rosły, jakby czekały tylko na nas. Nikt nie patrzył na zegarek – tylko słońce mówiło, że czas wracać.
Babcia wołała na obiad. Głosem, który znała cała wieś.
Ale jak tu przyjść, gdy siano dopiero się zwozi, gdy motyle tańczą nad łąką, gdy tyle przygód jeszcze przed zachodem słońca?
A wieczorem – zapach świeżo skoszonej trawy. Cisza przed burzą. Szept świerszczy.
I dłoń babci na głowie, gdy zasypiałem zmęczony.
To wszystko odeszło. I tylko ci, którzy to przeżyli, wiedzą, jakie to były wspaniałe wakacje.
Dziś dzieci mają tablety. A my mamy… piękne wspomnienia.
Autor: Jędruś Ciupaga
Zostaw komentarz