O jego malarstwie można się wyrazić słowami Wieszcza polskiego romantyzmu, Cypriana Kamila Norwida: „I była w tym Polska – od zenitu  Wszechdoskonałości dziejów  Wzięta tęczą zachwytu – – Polska -przemienionych kołodziejów! Taż sama – zgoła  Złoto-pszczoła…” – zawartymi w wierszu „Fortepian Szopena“.

Ten zamglony  jesienny dzień,  gdy w skrzynce pocztowej znalazłam przesyłkę,  a w niej książkę „Malarz zapomnnianego pejzażu”  autorstwa Edwarda Duszy –  naczelnego redaktora „Gwiazdy Polarnej”w Wisconsin  — był dla mnie najpiękniejszym  dniem od wielu, wielu lat!

Ta przesyłka dla mnie – to bylo trafienie ”w dziesiątkę”, bo przeniosła mnie w świat mojej młodości, moich studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie pod okiem Pani Profesor Ireny Sławińskiej, najwybitniejszego wtedy znawcy literatur zachodnich (na KUL przyszła zaraz po II wojnie z Uniwersytetu Batoreana Vilnensis) zrobiłam magisterium – właśnie z epoki Młodej Polski. Zakochałam się w niej, w tej Młodej Polsce , dałam się wówczas prowadzić przez ten młodopolski, zaczarowany świat uczuć, refleksji, zachwytów. To mi długo towarzyszyło. Gdy już byłam nauczycielką języka polskiego w liceum w Puławach – wystawiałam z młodzieżą sceny z „Wesela” Wyspiańskiego, organizowałam wyjazdy do podkrakowskich  Bronowic, pochłaniałam symbolizm malarstwa Malczewskiego.  Moim najukochańszym obrazem jest do dzisiaj  powstały w okresie Młodej Polski obraz  Jacka Malczewskiego -„Wigilia na Syberii”. Ale – z nazwiskiem Wlastimira Hofmana, o którym ta książka  traktuje – nie spotkałam się nigdy.

Na przysłaną mi wtedy książkę „Malarz zapomnnianego pejzażu” rzuciłam się więc  jak wygłodzony na kęs jedzenia. Lub spragniony – wody. Nie da się jej czytać, przerywając,  wszystko inne idzie na bok. Bo żal jest wyjść z tego malarskiego, pełnego form, niuansow, cieni i  impresjonistycznych blasków – języka tej opowieści o zapomnianym,  a tak interesującym malarzu. Tak właśnie się dzieje, gdy o artyście pędzla – opowiada artysta słowa! Powstaje wtedy mityczne dzieło, samo w sobie – arcydzieło.  I takim jest właśnie „Malarz zapomnianego  pejzażu”!   Czytający , choć nie ma przed oczyma dzieł malarza Wlastimira przenosi się do kwestii uniwersalnych,  związanych z przemijaniem.  Bo Wlastimir Hofman niezwykle często zestawia ze sobą życie i śmierć, wykorzystując przy tym wizerunki różnych zwierząt, stosuje bogatą paletę kolorów, światłocieni, osiąga w ten sposób tajemniczość kompozycji  i malarskiej filozofii twórczej, odpowiadającej zasadom impresjonizmu, który reprezentował.

Postacie na obrazach Hofmana przekazują ogladającemu je świat marzeń i religijne wzruszenia twórcy ze Szklarskiej Poręby . Często są to- bosonogie dzieci – i często mizernej postawy i chorowite, nie zawsze piekne;  dziewczęta o długich blond włosach, uplecionych w warkocze.

Tak o tym pisze Edward Dusza: ”Jego obrazy, przedstawiają  wiejskie kobiety i dzieci  służące do Madonn, chłopki, wioskowe dziady i wiejskie wyrostki, pastuszki spotykające na swej drodze fauny i amorki, a także polski pejzaż  łączony z motywami religijnymi.

Madonny  (a jest  ich cała seria)  na obrazach Hofmana, ubrane w stroje krakowskich chłopek, wzorowane na Rafaelowskich kompozycjach Odrodzenia –połączone są z polskimi, podkrakowskimi elementami.

Autor książki o tym  malarzu  -bardzo polskim, choć pochodzącym z Czech  (tak jak i Jan Matejko)   podkreśla, że Hofman często posluguje się scenani  o tematyce antycznej, baśniowej, religijnej i fantastycznej. Sceny te – odbiera się oczyma duszy, one powstają w środku, w sercu, w wyobraźni; myśli czytającego  wędruja na bosaka po rosie po podkrakowskich polach, wśród polnych kwiatów, rumianków, bławatów, w roju pszczół miodnych,  a czasem błyskawic….. 

Ze ja sama pochodzę ze wsi, że Kraków był bardzo często na ustach mojej Mamy, zwykłej chłopki z terenów Polski (dzisiaj) wschodniej, niewykształconej –  ale świadomej Polki i znającej  niezakłamane dzieje naszego kraju (w dzieciństwie zawiozła mnie nie do Warszawy, lecz do Krakowa, żeby pokazać dawną stolicę Polski), że te obrazy (dzieciństwa) mam zapisane na zawsze w moim wnętrzu – to dzieła  Hofmana namalowane barwnie i poetycko słowami autora ksiazki – są dla mnie realne, żywe, kochane, bo takie …  „moje”!. I takie „polskie” !

Nie mogłam powstrzymać się od łez, czytając – i to nie jeden raz. I za to chcę autorowi tej książki – twórcy słowa pisanego, poecie,  redaktorowi polonijnego medium – panu Edwardowi Duszy – jak  najserdeczniej podziekować ! Także za to, że ta książka przywróciła mi lata młodości i tamtych intelektualnych przeżyć i wspomnień z okresu studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie tematem mojej pracy magisterskiej (pod kierunkiem prof. Ireny Sławińskiej)  był właśnie ten okres , w którym żył i tworzyl symbolista i trochę impresjonista,  „młodopolanin” – Wlastimir Hofman – bohater książki pana Duszy . Mój tytuł magistra filologii polskiej uzyskałam napisaniem pracy pod tytułem: „Dramat ludowy młodopolskiego twórcy Lucjana Rydla” – i w tym względzie elementy ludowe w malarstwie Wlastimira Hofmana – korespondują z moimi śwczesnymi zainteresowaniami literaturą Młodej Polski, zwaną w świecie sztuki modernistyczną. 

Kochani czytelnicy: w moim tekście odkryłam państwu troszkę własnego świata wewnętrznego, moich upodobań i zachwytów. Może  przedstawienie sylwetki tego wspaniałego malarza Wlastimira Hofmana pomoże komuś z Państwa w podjęciu decyzji, co kupić w prezencie na urodziny komuś z otoczenia, kto interesuje się malarstwem? Poszukajcie obrazu Hofmana – to będzíe bardzo ekskluzywny prezent.