Stojąc na głowie, świat wydaje się całkiem normalny, już mniej gdy po nim zaczniemy chodzić omijając wydeptane ścieżki.

Znachor czy doktor Google tyle samo pomorze co tzw. służba zdrowia, czyli nic… ale oni mogą zaszkodzić a służba zdrowia nie ale czy na pewno?

Opisuje kolejną sytuację która właśnie przerabiam i nie chodzi o to kto tu winę ponosi, bo wiadomo, że ja ale wskazuję na tym przykładzie jak bardzo system, procedury są ważniejsze od dobra, bezpieczeństwa człowieka.

Załóżmy że dowiadujecie się iż musicie jutro lecieć do Afryki, ja dowiedziałem się trochę wcześniej ale zaniedbałem temat więc ponoszę winę, tyle że nie o nią mi tu chodzi a o logikę.

Dowiadujecie się że lecąc do Etiopii warto się zaszczepić na żółtaczkę, oraz przyjąć lek na malarię, bo tam końcówka pory deszczowej i trzeba się liczyć z chorobą. Spokojnie są leki, dostępne praktycznie w każdej aptece, więc się po taki lek udajecie i słyszycie, że spoko ale potrzebna recepta. Cóż jej nie macie i nie zdobędziecie bo waszego lekarza nie ma a ja w sumie nawet go nie znam bo nie bywam, na szczęście z wizytami, co innego dentysta. Udajecie się w nadziei, że w jakimś szpitalu są lekarze wypiszą Wam tę receptę wszak to zalecenie i nawet nie przechodzi się badań. Tu jednak odbijecie się od okienka, bo sympatyczne Panie, byłem w 2 placówkach, z pięknymi maślanymi oczyma Wam, czyli mi powiedzą, że tu nie mogę uzyskać recepty, więc tak już tylko dla podtrzymania miłej konwersacji mówię, przepraszając że fatygowałem, ale co mam uczynić, bo z tego wynika, że nie kupię leku bez tego druku, internetowo też nie ogarnę – tu pytałem i prosiłem w 5 aptekach o pomoc.

Jak wynika z tych okoliczności pojadę bez tego leku i nie daj Boże zachoruje, co wtedy? Wiem może mnie wyleczą, mamy dobrych lekarzy, SOR mnie przygarnie i po kilku godzinach będę jak nowy. Wolę jednak nie przysparzać kłopotu naszym placówkom leczniczym i tak system mało wydolny, proszę tylko o ten lek, receptę. Mówię że każdy lekarz może wystawić to tylko papier. Jestem w błędzie.

Każda z tych osób zarówno w aptece jak i w szpitalu z troskliwą miną i nawet współczuciem odpowiadały, no tak… ale my nic nie możemy. Odchodzę od okienka jednego drugiego, piątego, w drodze do domu mijam 3 szpitale i z 8 aptek. Jakaś dziwna niemoc mnie ogarnia i zniechęcenie i drażniące myślenie, że po co to wszystko, co jest celem tych aptek, szpitali, lekarzy? No wiem moja wina, nie przerzucam jej na wspaniałych medyków i farmaceutów, tylko tak sobie myślę gdzie podziali się zwykli ludzie, czy system wszystkich nas zaszufladkował i nie widzimy faktycznych potrzeb?

A mogłem nie lecieć i bym żył w błogim przekonaniu, że wszystko pięknie działa a mogłem iść do lekarza pierwszego kontaktu i by było ok, ale nie zrobiłem tego i co, mam teraz zdychać przez jakiegoś komara???

Było mi nie czytać w internecie o tych lekach i szczepionkach, bym poleciał i przynajmniej bym się nie martwił, przecież już w kilku krajach Afryki bywałem, ale nastraszyli mnie tą porą deszczową i plagą morderczych komarów. Może nie lecieć, nadal to moja decyzja. Podjąłem ją, wezmę jak zawsze gripex zatoki i aspirynę i zaufam Panu Bogu bo liczyć na wsparcie ludzi zawodowo tym się zajmujących nie mogę. Tak z własnej winy, bo nie przygotowałem się tak jak jadąc na wojnę na Ukrainę załatwiłem tylko kask bo kamizelki wyszły dla Ukraińców, ale jak zaczekam to z pewnością będą nowe i będę mógł sobie kupić. Nie czekałem, pojechałem a teraz zaczynam powoli bardziej bać się jakiś komarów bardziej niż wtedy rakiet czy dronów w Kijowie, wiem mało zabawne i nie bagatelizuje tam wojny, ale sobie pozwalam na taki opis, wszak stoję na głowie.

Wiem gdybym tylko chciał bym sobie poradził, mam znajomych lekarzy, z pewnością by mnie poratowali ale ja nie chce głowy im zawracać, zapragnąłem kupić lek w aptece, zapłacić za niego bo zaleca się go przed takimi wyjazdami i po to właśnie takowy jest i zażyć by bezpiecznie podróżować uważając by ewentualnie krokodyl mnie nie pożarł, mając gdzieś te wredne komary.

Taka tylko opowiastka, z życia wzięta, macie przykładów znacznie więcej i bardziej ciekawych, szokujących.

Tak czy inaczej czas wyruszać ponownie w świat i tylko nie róbcie sobie ze mnie jaj gdy mnie komar ukatrupi, choć w sumie, będzie to nawet zabawne w brytyjskim stylu. Już widzę ten tytuł w gazecie: „Kwiatek pożarty przez komara bo apteka d… dała”. Z pewnością moi znajomi dziennikarze wymyślą coś lepszego. Nie brzmi to tak dobrze jak Kwiatek zjedzony przez krokodyla, prawda? Mnie uczono, gdy pies pogryzie człowieka, to żaden temat ale gdy człowiek psa to jest to.

Autor: Kwiatek Robert
ur. 2 IX 1971 r. w Gdańsku. Absolwent Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych w Warszawie, kierunek sztuka nowych mediów (2012). Absolwent Master of Business Administration w Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów (2018).

1988 członek kadry narodowej w łyżwiarstwie figurowym, mistrz Polski juniorów (1988). 1984–1986 współzałożyciel Tajnej Organizacji Młodzieży, nast. Ruchu Młodzieży Niezależnej. 1986–1990 jeden z przywódców FMW Region Gdańsk, redaktor techn. pisma FMW „Monit”, wydawca i drukarz pism młodzieżowych, założyciel Agencji Fotograficznej i Archiwum FMW, organizator Biblioteki Latającej, członek Grup Wykonawczych FMW, kolporter wydawnictw FMW na terenie szkół średnich, uczelni i zakładów pracy Wybrzeża Gdańskiego. 1987–1990 współzałożyciel Wydawnictwa FMW Gdańsk. 1987–1989 członek Rady Koordynacyjnej FMW. 1986–1990 współorganizator manifestacji, happeningów w Gdańsku. W V i VIII 1988 współorganizator wsparcia dla strajkujących w Stoczni Gdańskiej zaopatrzenia w żywność, druku i kolportażu strajkowych wydawnictw.

1990–1995 kierownik drukarni w Wydawnictwie Gdańskim Sp. z o.o., 1995–2008 fotoreporter i fotoedytor w Polska Presse Sp. z o.o., m.in. w „Dzienniku Bałtyckim”. W 2007 współzałożyciel Stowarzyszenia Federacji Młodzieży Walczącej (2007–2010 i od 2015 prezes). 2008–2009 fotograf rządowy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, 2009 kierownik działu Media w SKOK Kopernik, 2009–2010 operator kamery w Media SKOK, 2011–2012 fotoedytor, grafik multimedialny w Wydawnictwach Szkolnym i Pedagogicznych w Warszawie. 2012–2015 koordynator ds. wizerunku w Dolnośląskich Surowcach Skalnych w Piławie Górnej. 2015–2017 kierownik marketingu w Krakowskiej Grupie Amnis w Krakowie. Od 2017 dyr. Sponsoringu, kierownik Wydz. Zarządzania Wizerunkiem i Marką. w Energa S.A. w Gdańsku. Od 2017 członek Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy IPN w Gdańsku. Organizator i autor licznych wystaw fotograficznych, albumów, laureat wielu konkursów fotograficznych.

Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności (2016), Złotym Krzyżem Zasługi (2016). Laureat nagrody Świadek Historii przyznanej przez IPN w Gdańsku (2017).