Naprawdę zastanawiam się, jak głupim trzeba być, żeby łyknąć narrację Tuska i jego mediów o tzw. Tarczy Wschód, przy okazji procedowane w UE rezolucji tyczącej się obronności. Zwłaszcza, jeśli się ma jakąkolwiek wiedzę o historii. Nie tej sprzed 10 lat, ale ostatnich.

Czym jest tak naprawdę ta rezolucja (tylko rezolucja, na szczęście, ale tym bardziej groteskowe jest to wycie fanatyków Uśmiechu)?
Wezwaniem do budowy alternatywy dla NATO (Rosja ma orgazm), zawierającym dla Polski zawiera niebywale groźne elementy- np. rezygnację z prawa weta w sprawach obronnych i podporządkowanie polityki bezpieczeństwa decyzjom Brukseli. I głosowanie za tym naszej władzy to zdrada stanu.

Jest to kolejna gra na supremację Berlina naszym kosztem. W ogóle w tej materii następuje bardzo niepokojące przyśpieszenie.
Ergo państwo, które umożliwiło Rosji aktualny najazd na Ukrainę, które latami pompowało miliardy w Putina i jego zbrodniczy reżim, które zrobiło wszystko, by Moskwa mogła do maksimum rozszerzyć swoje wpływy w Europie, dziś chce zbić polityczny kapitał na tej wojnie i związanej z nią hekatombie ukraińskiej ludności cywilnej. Okazuje, że te wszystkie potworności, których można było uniknąć, gdyby nie kunktatorska polityka Berlina wobec Rosji, Bucza i reszta zbrodni rosyjskich orków, staje się paliwem dla opisywanego powyżej szantażu, dla rozwiązań, które mają doprowadzić do jeszcze większej władzy państwa.

I na koniec prost test dla ludzi z IQ powyżej 70, czyli, przepraszam, SilniRazem, fani Giertycha i czytelnicy GW raczej odpadają.

Co by było, gdyby postulowane dziś projekty integracyjne zostały wprowadzone przed rozpoczęciem pełnoskalowej ofensywy Putina na Ukrainę? Odpowiedź jest prosta. Ukraina zostałaby zniszczona a czołgi rosyjskie stacjonowałyby pod Lwowem. Po pierwsze dlatego, że Niemcy zdołałyby dużo szybciej przeprowadzić szereg swoich postulatów energetycznych, ze słynnym fit for 55 na czele, które doprowadziłyby tylko do jednego, do naszej absolutnej bezbronności wobec Moskwy jeśli chodzi o kwestie energetyczne. Zresztą Berlin przyznaje to już wprost, pisząc, że został zmuszony do zawieszenia (proszę zwrócić uwagę na język sugerujący czasowość!) prac nad swoimi długofalowymi projektami energetycznymi, bowiem skutkują one daniem Putinowi za dużego wpływu na europejską politykę.

Po drugie, patrząc na reakcje najważniejszych, „starych” krajów Unii, państwa naszego regionu (oczywiście najistotniejsza jest tu Polska, niemniej warto odnotować to, jak rozsądnie i godnie zachowało się też wiele innych krajów, zwłaszcza Państwa Bałtyckie) miałaby dużo większą trudność w tak szybkiej i jednoznacznej reakcji pro ukraińskiej, jak ta, z którą mieliśmy do czynienia. Ta cała, niewyobrażalna wręcz pomoc, była możliwa nie dzięki Niemcom. Nie bez Niemiec. Ukrainę uratowano POMIMO działań tego państwa.

I dziś mamy oddać temu państwu, w imię obrony przed Rosją, decyzję o swojej obronności? Na zasadzie „może będzie ok, może się zmienili”? Ktoś tu upadł na głowę?

Autor: Dawid Wildstein