Bronisław Komorowski, człowiek który piastował stanowisko głowy polskiego państwa przez pięć lat, uchodził w – platformerskim przekazie za hrabiego, dziedzica szlacheckiego nazwiska i tradycji.  Tymczasem ja, od kiedy go znałem, (a znam go od czasów jeszcze pierwszej Solidarności) zawsze podejrzewałem, że Bronek, to nie żaden szlachcic, ale jakiś boczny wtręt do genealogicznego drzewa tej starej szlacheckiej rodziny. W wielu starych rodach tak często się zdarzało, że pan hrabia nie był w stanie wypełniać swych małżeńskich obowiązków i zastępować go musiał jakiś krzepki człowiek ze służby, z ludu. Tradycja ta doczekała się całej serii kawałów o Janie, hrabini i hrabim, których tu dosłownie (z wrodzonej modestii) nie przytoczę. Sens wszakże tych wiców był taki, że hrabia był arystokratycznym mięczakiem i hrabini musiała korzystać z pomocy dziarskiego służącego. No i efektem tego bywało w wielu rodach, dopuszczenie chamskiej, ale za to kipiącej krwi, do zmęczonego, arystokratycznego rodu.

Jednak o ile arystokracja czy nawet zwykła szlachta (niezależnie od biologicznego zużycia czy zmęczenia) niosła z sobą takie pojęcia jak honor czy przyzwoitość, to fornalstwo już na te wartości bywało głuche. Fornal to fornal, jaki tam miałby mieć honor czy wstyd?

Stąd potem nawet w najszlachetniejszych rodach pojawiał się krzepki, zdrowy ale za to wyzbyty pojęć wyższego rzędu potomek jako żywo przypominający ogrodnika służącego we dworze trzy pokolenia wstecz.

Moje głębokie przekonanie o fornalskich genach byłego prezydenta opierało się na poziomie jego głupawych wypowiedzi czy prostackich na wskroś zachowaniach kiedy np. w Japonii przywoływał Kozieja jako „szoguna”.

Teraz utwierdziłem się w przekonaniu, o fornalskich korzeniach naszego „gajowego”. Oto były prezydent Polski przy okazji radiowej gawędy na temat matury stwierdził bez żadnej żenady, że w maturze z matematyki pomogli mu koledzy i nauczyciele. Czyli, że maturę zerżnął i tak uzyskał świadectwo dojrzałości uprawniające do dalszej naukowej kariery.

Takie publiczne oświadczenie gościa, który był prezydentem kraju po pierwsze pokazuje go jako zwykłego przekręta. Ściąganie zawsze jest oszustwem, a już na maturze to wręcz przestępstwo. Oczywiście dla hrabiego czy nawet szlachcica takie oszustwo niosło by wstyd. Ale fornal nie musi się krępować. Dla fornala „cnotą” jest spryt nie jakiś tam honor.

No dobrze, ale co z dalszą karierą Bredzisława Komorowskiego? Efektem egzaminu maturalnego jest przecież status uprawniający do podjęcia studiów i do dalszej kariery. Komorowski przyznaje, się że oszukał wtedy i że całe jego wykształcenie opierało się na tym oszustwie.

A przecież wiele razy kandydował do Sejmu, potem na prezydenta i zawsze podawał wyborcom informację o swoim wykształceniu wyższym.

Drugi aspekt sprawy jest natury socjologicznej. Mówi nie tylko o Komorowskim jako o polityku oszukującym wyborców, ale o nim i o jego środowisku, które go na najwyższe stanowisko w państwie wyniosło.

Bredzisław przyznając się, że nie był w stanie napisać sam matury, po prostu oświadczam nam, że jest tumanem. Wielu z nas to wiedziało od dawna, ale teraz sam nam się przyznaje. Oczywiście on to robi dlatego, że uważa nas Polaków w większości za tumanów, którzy też nie są w stanie zdać egzaminu i gajowy mruga do nas mówiąc: „Widzita ludziska ja tyż jestem tuman! Taki samiutki jak wy!”

Oczywiście zapewne iluś tam ludzi ściągało na maturze, ale przynajmniej mają tyle przyzwoitości, żeby się tym nie chwalić. Bo Bronek nie dość, że tuman, to jeszcze nie widzi w tym nic zdrożnego. (Bezczelny musiał być ten parobek „dochodzący” do pani hrabiny kilka pokoleń wstecz).

No i tego rodzaju fornalewicz, był prezydentem naszego państwa. Rzeczypospolitej Polskiej! I jeszcze wysunęło go na ten urząd środowisko polityczne przestawiające się jako „ludzie rozumni” i inteligencja.

Biedna Ojczyzno! Żeby choć karbowy! Ale fornal? Zwyczajny fornal! I to bez matury – jak się okazuje.

Autor: Janusz Sanocki
Poseł na Sejm RP.