Był cynicznym graczem i człowiekiem niepospolitym. Zmieniały się okoliczności, zmieniali władcy, przemijały rewolucje, a on trwał. Wpierw u boku Ludwika XVI, potem przy Napoleonie i podczas restauracji monarchii przy Ludwiku XVIII i Ludwiku Filipie.

Książę Charles-Maurice de Talleyrand nie lekceważył interesów własnych. Jednak w roli dyplomaty i polityka całą gigantyczną inteligencję wiedzę zaprzągł w służbę Francji. I był w tym skuteczny.
Po tym jak wojska Napoleona narzuciły swój porządek całej prawie Europie, a w końcu poniosły druzgocącą klęskę, ustalano nowy europejski ład. Wbrew powszechnym oczekiwaniom, na kongresie wiedeńskim Talleyrand mistrz intrygi i słowa, zdołał ocalić pozycję Francji jako mocarstwa.

Mówił wprawdzie, że „mowa służy do ukrycia myśli”, ale ostrzegał: „kłamstwo jest rzeczą tak smakowitą, że nie wolno go nadużywać.” Wiedział, że „groźniejszą od oszczerstwa bronią jest prawda.” Jemu też przypisuje się autorstwo stwierdzenia recenzującego polityczne działania: „To gorzej niż zbrodnia – to błąd.”

Wrogowie nazywali go kulawym diabłem. Talleyrand urodził się bowiem ze stopą końsko-szpotawą, co dzisiaj niemal rutynowo leczy się operacyjnie. Inaczej było w XVIII wieku: mimo specjalnego buta, książę mocno utykał. Tym bardziej celebrował piękno, a z każdego obszaru życia czynił instrument osiągania celów. Uczty przez niego wydawane przeszły do historii francuskiej gastronomii traktowanej jako sztuka wykwintu. Tak zdobywał sojuszników, informatorów i admiratorów. Wyrafinowanie podniebienia i umysłu miało iść w parze. Ktoś kto jednym haustem wychylił kieliszek koniaku usłyszał nauczkę: tak nie wolno! Bierzemy kieliszek pełną dłonią, żeby ogrzać trunek, a potem okrężnym ruchem delikatnie kołyszemy by uwolnić bukiet. Wtedy unosimy ku nozdrzom i wąchamy… – „Ale przecież potem pijemy” – bronił się ignorant. „Nic podobnego – odburknął Talleyrand – potem odstawiamy kieliszek i rozmawiamy.”

Talleyrand reprezentował starą kulturę rozmowy, którą w epoce prostackiego hejtu trudno zrozumieć. A jeszcze trudniej naśladować.

Czy rzeczywiście jest czego żałować? Czy ci wyrafinowani, mistrzowsko władający językiem dyplomaci sprzed wieków działali etyczniej, niż dzisiejsi politycy? Raczej nie. Natomiast przyjemniej było ich słuchać i o nich czytać. Nie chodzi tylko o ich klasę, subtelność myśli i wrażenie estetyczne. Oni mieli poczucie wagi i powagi państwa.

Dziś, gdy świat się rekonstruuje, wypadałoby wyjąć z politycznego konfliktu kilka strategicznie najistotniejszych dla Polski obszarów. Nawet co do polityki obronnej zgadzamy się dość powierzchownie. Jeszcze gorzej sprawy się mają w kwestii elektrowni atomowych czy CPK. Tymczasem fundamentem państwa jest ciągłość. Inwestorzy, partnerzy i obywatele muszą wiedzieć, że kolejne rządy będą respektować traktaty i zobowiązania uzgodnione z poprzednikami. A niezbędne korekty powinny zostać dogłębnie wyjaśnione i wynegocjowane.

Fot. Ortopedyczny but Talleyranda z opaską na łydkę
Muzeum w château de Valençay.

Autor: Liliana Sonik
Urodzona 30 sierpnia 1954 r. w Krakowie – polska filolog, wychowanka DA Beczka, po śmierci Stanisława Pyjasa założycielka Studenckiego Komitetu Solidarności, publicystka, dziennikarka, publikowała w „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczpospolitej”, „Dzienniku Polskim”, „Głosie Wielkopolskim”, „Gazecie Wyborczej”, „Znaku”. Pracowała w Radio France Internationale i TVP.