Ale o co chodzi? – tak pewnie zapytałby ktoś, kto obserwował totalitarną opozycję wyłącznie przez ostatnich kilka tygodni.

Nasz jedyny polityczny noblista, Lech Wałęsa, zupełnie niezasłużenie stał się obiektem kpin sporej części społeczeństwa. Tymczasem po latach widać, jak jego sformułowania celnie opisują rzeczywistość.

Oto jak w praktyce wygląda sławetne

Jestem ZA, a nawet przeciw!

Zacznijmy od „wodzusia”. Następca Schetyny mgr prawa i dr ekonomii Borys Budka jak przystało na przywódcę najbardziej antyrządowego ugrupowania był przeciw wyborom 10 maja 2020 r.

19 marca 2020 r. powiedział:

– Wybory powinny odbyć się po tym, jak skończy się stan klęski żywiołowej.

Kontynuował powyższą myśl także dnia następnego:

– Bezpieczne wybory to wybory 16 maja 2021 roku.

Nie zawiódł również 24 kwietnia:

Ta władza dąży w sposób zdeterminowany do tego, by przeprowadzić wybory, obojętnie w jaki sposób, obojętnie czy narażając nasze zdrowie i życie, czy narażając nasze dane, byleby prezydent Andrzej Duda miał kolejne pięć lat w Pałacu. A jakim kosztem, to ich zupełnie nie obchodzi.

30 kwietnia, równo w 75 rocznicę śmierci Adolfa Hitlera, które to wydarzenie zostało jakoś dziwnie przeoczone przez TVN, grzmiał:

– Każdy, kto chce robić wybory 10 maja, po prostu będzie miał krew na rękach. Trzeba to mówić bardzo mocno.

Niestety. 10 maja w Budce nastąpił przełom.

Jesteśmy pod jednym z kilkudziesięciu tysięcy lokali wyborczych. To tutaj powinny trwać wybory prezydenckie, bez żadnego trybu zostały one wstrzymane.

Jest więc Budka ciałem, w które przyoblekło się słowo Lecha Nie-chcem-ale-muszem Wałęsy.

Ta dialektyczna sprzeczność „wodzusia” nie jest niestety jedynie marksistowskim wałęsizmem  przywódcy partii, która jeszcze pod koniec 2019 r. była uważana za największą siłę (jeśli nie jedyną liczącą się) opozycyjną.

Za „dialektyką” Budki kryje się bowiem kandydatka na urząd prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska.

Jej skandalicznie niski wynik w sondażach nie wróży niczego dobrego. Faktem jest jednak bezspornym, że w tym przypadku jakikolwiek „czarny pi-ar” ze strony nieprzychylnych mediów nie był w ogóle potrzebny.

MKB zaorała się zupełnie własnymi siłami.

Problem dla „wodzusia” z tego powodu wcale nie stał się mniejszy.

Powoli do jego głowy dociera bowiem, że ma szansę na to, by przejść do historii jako ostatni przewodniczący PO czy jak teraz nazywa się to ugrupowanie.

Porażka MKB (przy czym porażką taką jest zajęcie dalszego miejsca niż drugie w I turze wyborów) będzie oznaczało całkowitą marginalizację KO (PO).

Tymczasem partia ta skupiała ludzi wyłącznie na zasadzie dostępu do koryta. Nawet wobec perspektywy utraty władzy przez PiS w wyborach 2023 roku (nic nie trwa wiecznie, każda władza ma swój koniec) kolejka do spodziewanych fruktów wyborczych zdecydowanie się wydłuży.

To znaczy, że część bardziej prawicowo nastawionych posłów KO będzie chciało zasilić którąś z partii Zjednoczonej Prawicy.

Klęska MKB może więc wpłynąć na wzrost liczebności Porozumienia, zatem odpowiedni wzrost roli Jarosława Gowina.

Nastąpi też wzmocnienie lewicy (wszak lewa strona jest nadreprezentowana w KO). Pod koniec kadencji „wodzuś”, o ile nie zostanie ekspresowo odwołany, zamiast klubu poselskiego będzie dysponował kołem.

Dlatego tak ważny jest dla KO termin wyborów.

Niestety, kalendarz wyborczy nie idzie na rękę planom Budki.

Jeśli bowiem Marszałek Sejmu ogłosi termin wyborów tak, że na ewentualne zebranie głosów zostaną dwa, trzy dni może się okazać, że KO nie zdąży z zebraniem 100 tys. podpisów potrzebnych, by zgłosić innego kandydata.

Kandydatka MKB oznacza upadek.

Stąd bierze się dialektyczne rozdarcie Budki.

Jest bowiem człowiekiem na tyle inteligentnym, by dostrzec koniec ugrupowania, któremu poświęcił prawie połowę swojego życia (przypominam, że po raz pierwszy został radnym Zabrza właśnie z ramienia PO w 2002).

Ze względu zaś na własne „zasługi” wątpliwe jest, by znalazł miejsce w innym ugrupowaniu.

Czeka go więc los Palikota.

Oddalanie wyborów w czasie w jego przypadku jest więc wydłużaniem agonii ostatniej już (miejmy nadzieję) mutacji Unii Wolności.

12.05 2020