Obejrzałem dziś rozmowę w Historii Realnej z Bartoszem Marczukiem i Michałem Kotem o problemach polskiej demografii. Swoją drogą polecam wszystkim tę rozmowę, link umieściłem w komentarzu niżej. Dawno już chciałem parę słów napisać na ten temat, kilka swoich zupełnie subiektywnych przemyśleń i uwag już jako osoby będącej od pewnego czasu ojcem (co zmieniło bez wątpienia moją perspektywę). I myślę, że to jest dobry moment na to.

___________________________________________________________
1/ Po pierwsze zaznaczam od razu, że osobiście uważam problem demograficzny za jedno z kilku największych zagrożeń dla Polski z tych, które obecnie istnieją. Nigdy w historii ani Polski ani Europy nie mieliśmy jeszcze takiej sytuacji, jaka nas czeka ze względu na tak szybko starzejące się społeczeństwo. Przy czym problemu nie da się już uniknąć. To już się wydarzyło, po prostu nasza fantastyczna krótkowzroczność nam nie pozwala sobie tego uświadomić. Zawalczyć możemy jedynie o zmniejszenie skali tego problemu i złagodzenie skutków kryzysu, który na nas czeka. W Polsce współczynnik dzietności spadł w 2024 do poziomu 1,09 przy niezbędnych 2,1 dla utrzymania liczby ludności na tym samym poziomie. Urodziło się nam o prawie 40% mniej osób niż zmarło. W prowadzącej okrutną wojnę Ukrainie szacuje się, że w roku poprzednim ten współczynnik wynosił 0,99. Czyli w prosperującej Polsce, w bezpiecznym otoczeniu, bez wojny mamy sytuację zbliżoną do tej w kraju, w którym codziennie bomby i rakiety spadają na bloki mieszkalne wielkich miast. I nie można myśleć tak, że to jest po prostu ogólnoeuropejski czy ogólnoświatowy problem, więc nic z tym nie zrobimy. Nie, w Polsce sytuacja jest już o wiele gorsza niż w większości państw europejskich, zarówno tych z dużym procentem migrantów, jak i tych z małym.
__________________________________________________________
2/ Po drugie przeraża mnie poziom infantylizmu w społeczeństwie, jak również w szeregu polskich decydentów, którzy nadal tego problemu nie traktują jako priorytetowy. Podczas ostatnich wyborów, które niby były tak ważne i budziły tyle emocji, temat demografii w zasadzie nie zaistniał. Oczywiście rozumiem dlaczego, bo jest to temat poważny, złożony i wymaga odpowiedzialności, a jednocześnie działania polityków w tej dziedzinie nie przynoszą szybkich efektów i nie dają łatwych bonusów. Jest to jedna z tych kwestii, która wymaga zbudowania długofalowej strategii, której sukces będzie widoczny wtedy, kiedy autorów tej strategii już nie będzie u sterów państwa. Niestety, sam brak poważnej rozmowy na ten temat i niezdolność zbudowania takiej strategii jest dobrym wyznacznikiem tego, na co realnie stać polskie państwo. Na ile jest ono jeszcze poważne. Ale nie jestem skłonny winić tutaj tylko polityków, bo w systemie demokratycznym jakość klasy politycznej zawsze jest odzwierciedleniem stanu społeczeństwa. I jeżeli politycy, zamiast mówić o sprawach wagi strategicznej, koncentrują się na czymś, co wywołuje u wyborcy chwilowe wzmożenie emocjonalne, to oni tak robią dlatego, że im na to pozwalamy.
W tym kontekście należy pochwalić internetowe media, które coraz częściej ten temat biorą na tapet i aktywizują poważniejszą dyskusję o tym. I moim zdaniem każdy publicysta czy dziennikarz w Polsce, który ma jakiekolwiek zasięgi, musi sprzyjać aktywizacji merytorycznej dyskusji na temat demografii w polskim społeczeństwie. I również dlatego teraz o tym piszę.
___________________________________________________________
3/ Po trzecie uważam, że zbudowanie polskiej strategii złagodzenia czy zażegnania kryzysu demograficznego niestety będzie wymagać pewnej ingerencji państwa w życie obywatela. Na ogół jestem osobą o poglądach dość umiarkowanych, nie skłonną do radykalizmu, ale tutaj nie ma co siebie okłamywać. Czasy nieograniczonego liberalizmu po prostu minęły. Drodzy Państwo, BĘDZIECIE MUSIELI WYBIERAĆ W NAJBLIŻSZYCH LATACH W WIELU KWESTIACH POMIĘDZY SWOBODĄ OSOBISTĄ, A INTERESAMI WSPÓLNOTY. Będziecie zmuszeni, z powodu okoliczności, które od nas nie zależą, decydować, czy dla was ważne jest by mieć tą wspólnotę i własne państwo, czy nie jest ważne. Dlatego, że skończyły się czasy pokoju i wolnego handlu, w których rozwijać się było łatwo, a cena błędu była niewysoka. Wchodzimy w czasy o wiele bardziej niebezpieczne i wymagające. I kwestia demografii jest jedną z tych, która grozi nam ogromnymi negatywnymi konsekwencjami. A jej rozwiązanie będzie wymagać od nas, jako społeczeństwa, pewnych wyrzeczeń. A jeśli ktoś mówi wam inaczej – okłamuje Was.
Należy powiedzieć sobie prawdę. Albo ten problem próbujemy rozwiązać (i wtedy państwo będzie musiało prowadzić politykę, która pewne zachowania i normy społeczne premiuje, a inne – na odwrót – nie akceptuje), albo priorytetem dla nas jest absolutna swoboda i państwo nie ma prawa ingerować w nasze życie. Można dbać o pewien bilans w tych kwestiach, ale nie da się mieć oba te podejścia. Jeżeli wolność osobista dla nas, jako społeczeństwa, jest najważniejsza, to należy sobie uświadomić, że za to trzeba będzie zapłacić poważną cenę. Bo demografia to problem, który uderzy w każdego z nas. I nie ma sensu łudzić się, że robotyzacja czy AI odmienią świat i problem sam się rozwiąże. Jeżeli nie będziemy posiadać odpowiedniej państwowej strategii, to załamanie demograficzne może przebiegać w sposób niekontrolowany i nie będzie odpowiadać naszym postępom w tych dziedzinach, które mogą złagodzić kryzys. Problem nie polega tylko na tym, że nas będzie o wiele mniej za 20 czy 30 lat. PROBLEM POLEGA NA TYM, ŻE DEMOGRAFIA MOŻE SIĘ ZAŁAMAĆ O WIELE SZYBCIEJ NIŻ NASZE INSTYTUCJE I PAŃSTWO BĘDĄ DO TEGO PRZYGOTOWANE.
_________________________________________________________
4/ Po czwarte, od kilku lat jestem ojcem malutkiego wielbiciela aut strażackich i Lego Duplo. Doświadczenie to jest najbardziej fascynujące ze wszystkich, jakie tylko facet może sobie w życiu wyobrazić. Takie, do którego nie da się przygotować. Było to dla nas z małżonką dziecko pożądane i długo wyczekiwane. Starannie się do rodzicielstwa przygotowywaliśmy. I teraz ja, z perspektywy kilku lat, mogę porównać to, jakie były nasze oczekiwania i jak wygląda rzeczywistość. Uświadamiam sobie, jak mocno normy społeczne, informacja medialna, ogólne nastawienie społeczeństwa do tematu rodzicielstwa kształtują twój sposób postrzegania tej kwestii. Wiele rzeczy, których się obawialiśmy, okazały się być po prostu stereotypami i mitami, które wymyślają ludzie, którzy z doświadczeniem rodzicielstwa (tym bardziej pozytywnym doświadczeniem rodzicielstwa) nic nie mają wspólnego. I jeżeli uznajemy, że demografia jest problemem, z którym należy coś robić, to musimy wpłynąć na państwo, by kształtowało pozytywny obraz rodzicielstwa i sami zwalczać te tendencje w naszym polu informacyjnym, które wyraźnie istnieją.
_______________________________________________________
5/ Po piąte, czasem w dyskusji z osobami o poglądach skrajnie konserwatnych można usłyszeć, że z problemem tym sobie poradzimy, po prostu trzeba wrócić do starych, tradycyjnych wzorców społecznych. To nie jest żadna odpowiedź, bo do żadnych starych wzorców już nigdy nie wrócimy. Bo zmienił się nasz świat, gospodarka, układ i struktura społeczeństwa i nie ma powrotu do przeszłości Bo żeby stare wzorce działały, potrzeba tamtych uwarunkowań, w których one działały. A takich już nigdy nie będzie. I nie o to chodzi, by „kobiety wróciły na swoje miejsce na kuchni”. Nie. Mamy problem z wartościami, które niegdyś definiowały atrakcyjność zachodniej cywilizacji – wolność jednostki. Przez to, że przez jakiś czas nie mieliśmy prawdziwych wyzwań zewnętrznych, zaczęliśmy zapominać, że wolność idzie w parze z obowiązkami. I jeżeli nie jesteś w stanie wyrzec się części tej wolności dla dobra wspólnoty, która te wartości pielęgnuje, to wspólnota ta zostanie zmiażdżona wraz z tymi wartościami. Innymi słowy, NIEOGRANICZONA SWOBODA OSOBISTA W ODERWANIU OD OBOWIĄZKÓW PROWADZI DO ZUPEŁNEJ UTRATY TEJ SWOBODY.
_______________________________________________________
6/ Po szóste, w przekazie medialnym mamy tendencję do koncentrowania się na dziecku jako obciążeniu, jako wyzwaniu, jako czemuś, co wiąże się z wielkimi wydatkami i ograniczeniami. A rodzicielstwo opisywane jest często jako męka i nieatrakcyjny sposób życia, pozbawiony kolorów i rozrywki. W kontraście do życia poza tymi obowiązkami, które kojarzy się coraz częściej ze swobodą, samowystarczalnością i wielkimi mozliwościami samorealizacji. I osoby, które ten przekaz kupują, później budują nam nowe normy społeczne, gdzie na przykład dziecko jest obciążeniem w przestrzeni publicznej. Pojawiają się miejsca bez dzieci czy godziny bez dzieci. Pojawia się „walka o równouprawnienie”, która sugeruje, że państwo nie może premiować rodziców w porównaniu z osobą bezdzietną. Spotkałem się również z dziwnym dla mnie zjawiskiem, gdzie w pracy w lokalnej społeczności rodzic z dużą ilością dzieci zaczyna być postrzegany jako ktoś gorszy. Bo na przykład on częściej musi pracować zdalnie z powodu choroby jednego z tych dzieci. A dodajmy, że mowa tu o rodzinie wręcz wzorowej, bez żadnych patologii, a mimo to inne osoby zaczynają wręcz postrzegać tego rodzica jako jakiegoś nieudacznika, który ma problemy, bo nie umiał siebie kontrolować.
Ta choroba jest jeszcze raczej na wczesnym etapie, ale dla mnie niewątpliwie to jest choroba społeczna. Należy to sobie przyznać, należy uznać, że demografia jest problemem dotyczącym całego społeczeństwa i należy zacząć tę chorobę zwalczać. Jak? Poprzez promowanie pozytywnego obrazu rodzicielstwa i poprzez odpowiednią politykę państwa w tym zakresie. Bo ta narracja jest też po prostu kłamstwem.
Człowiek jest istotą, która nie może czuć się komfortowo poza wspólnotą. No chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, do czego prowadzi samotność. I jakość życia nie jest wyznaczana tylko wielkością zarobków i ilością dostępnych rozrywek. Prawda jest taka, że nasz stan emocjonalny wyznacza jakość naszego życia. I rodzicielstwo należy promować jako z niczym nieporównywalne doświadczenie głębokich relacji z drugim człowiekiem. Oczywiście, że to wymaga poświęceń i pracy nad sobą, bo musisz zainwestować swój czas i swoje własne emocje w to dziecko. Ale dostajesz w zamian coś, czego nie kupisz nigdzie indziej i nie doświadczysz w żadnych parkach rozrywki. Nie ma innej istoty w twoim życiu, która z taką szczerością darzy ciebie tak głębokim, bezinteresownym uczuciem – tylko twoje dziecko. Nie ma miejsca, gdzie można przeżyć tak głębokie emocje, które ty możesz przeżyć jako rodzic. To potrafi całkowicie zmienić ciebie, to motywuje, to inspiruje, to daje ci energię, to daje ci zupełnie inną jakość życia. To jest fakt niezaprzeczalny. I wystarczy po prostu promować przekaz, który to podkreśla. A jeżeli będziemy koncentrować się tylko na tym, że kobieta przytyje, będzie miała problemy ze zdrowiem, że dziecko będzie krzyczeć, płakać, a facet nie będzie wychodził z pracy, bo ma kredyt na dom na 30 lat i nie może spać w nocy, bo dziecko ma okres ząbkowania – to skąd nam się wezmą nowi rodzice?
____________________________________________________________
7/ Po siódme, poza walką o rodzica w przestrzeni informacyjnej, państwo musi też po prostu prowadzić wielopoziomową politykę premiowania rodzin. Tak, powiem wprost, że jeżeli chcemy ten problem naprawić, państwo musi traktować rodzicielstwo po prostu jako czyn społecznie korzystny. Podobnie jak służba w wojsku na przykład. I ja popieram ulgi podatkowe, programy wsparcia rodzin i budowanie systemu daleko idących przywilejów dla rodzin. Aż do wspomnianego w rozmowie w Historii Realnej przywileja wyborczego rodziców. W ramach którego, na przykład, rodzic dwójki dzieci ma dodatkowy głos w wyborach. W zasadzie uważam, że pieniądze w przypadku problemu demograficznego to jest najmniejszy problem. Bo mimo wszystko poziom życia w Polsce mocno się poprawił. I zwykłe rozdawanie pieniędzy tutaj nie pomoże. Należy budować system, który będzie promował rodzicielstwo w społeczeństwie jako coś, co daje ci wyższy status w tym społeczeństwie. Taka osoba po prostu musi mieć więcej możliwości, więcej praw, łatwiejszy dostęp do infrastruktury i usług.
Należy zerwać z traktowaniem wielodzietnej rodziny jako jakiegoś patologii i produktu braku rozsądku ze strony rodzica. Należy dbać na wielu poziomach o aktywizację rodziców i ochronę ich praw. Należy też promować i wspierać stabilność rodziny.
Dlaczego tak? Dlatego, że w obecnych warunkach osoba, która zakłada rodzinę i decyduje się mieć dzieci, płaci za to odpowiednią cenę i wyrzeka się pewnych rzeczy. I w zamian za to jako społeczeństwo musimy uznać, że jej to wynagradzamy – wyższym statusem i większymi uprawnieniami. Nie unikniemy tego, tak czy inaczej przyjdziemy do podobnej polityki, albo zapłacimy o wiele wyższą cenę za jej brak.
_________________________________________________________
8/ I w końcu, po ósme – oczywiście, że temat jest zbyt rozległy, by umieścić go w jednym tekście. Ja nie jestem w stanie poruszyć wszystkich wątków związanych z demografią, więc dotknąłem tylko tych, które mnie najbardziej bolą. Nie mam też gotowych recept i odpowiedzi na każde pytanie. Bo problem jest niezwykle złożony. Jasne dla mnie jest natomiast to, że mamy promować dyskusje i szukać tych odpowiedzi i cisnąć na polityków, by zajęli się budowaniem realnej strategii na ten kryzys. Strategii wielopoziomowej, opartej o konkretne dane statystyczne i analizy fachowców. Tych, którzy chcą te dane głębiej poznać, zapraszam do zapoznania się z materiałem w Historii Realnej. Link niżej.

Uwaga! Przedługi tekst. Osoby, które nie mają czasu żeby taki tekst czytać, odrazu zamiast narzekań zapraszam do wysłuchania wersji audio czytanej głosem Pana Sebastiana Filipowicza. Dostępne Spotify i YouTube. Wersja audio tekstu

Spotify: https://open.spotify.com/episode/6ZZnFIPiVdWWVFzuZmlw0s?si=397c798b21424dbd
Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=OWWbyfFzd6A&t=1s

______________________________________________________________
Zachęcam do wspierania mojej niezależnej publicystyki:
Patronite.pl: https://patronite.pl/Frontiersman
buycoffee: https://buycoffee.to/frontiersman
Patreon: https://www.patreon.com/frontiersmannews