Dwa lata temu Donald Tusk wracał do władzy z obietnicą „normalności”, europejskiej stabilizacji i odbudowy państwa po „rządach zła”. Dziś, po dwóch latach, to on sam stał się twarzą rozkładu, bylejakości i cynizmu, jakiego nie widziała III RP od czasów Balcerowicza. Polska nie przypomina nowoczesnego państwa europejskiego – przypomina spółdzielnię znajomych, w której stołki i granty są ważniejsze niż rozwój i przyszłość narodu.
Zamiast wielkich inwestycji – mamy wielkie słowa i manipulację. Zamiast fabryk, portów, elektrowni – konferencje prasowe i puste obietnice. Po dwóch latach rządów Tuska nie powstała ani jedna nowa, strategiczna inwestycja. Nie, nie, o kiblu Trzaskowskiego nie myślcie.O jakimkolwiek „skoku cywilizacyjnym” można mówić tylko w propagandowych spotach Ministerstwa Finansów. Gdy Niemcy i Węgrzy rozwijają przemysł i energetykę, my wciąż tkwimy w impasie decyzji, w którym każdy minister boi się własnego cienia.
A liczby są bezlitosne. Dług publiczny przekroczył 2 biliony złotych i rośnie w tempie, jakiego nie widziano od dekady. Według danych Ministerstwa Finansów, państwowy dług publiczny w połowie 2025 roku wyniósł 1,77 biliona złotych, co oznacza wzrost o ponad 56 miliardów w jeden kwartał. Dług EDP – liczony według unijnych standardów – osiągnął 2,18 biliona złotych, a relacja długu do PKB zbliża się do 60 procent, czyli granicy konstytucyjnej. Gospodarka nie rośnie w tym tempie, by ten dług udźwignąć.To grozi katastrofą.
Zamiast inwestycji – konsumpcja i drukowanie deficytu. Zamiast rozwoju – rozdawnictwo i zatrudnianie swoich w spółkach Skarbu Państwa. W budżecie na 2026 rok wydatki mają sięgnąć 919 miliardów złotych, z czego coraz większa część to koszty obsługi długu i utrzymanie aparatu władzy.Tych wszystkich ministerstw, komisji sejmowych od niczego. A inwestycje? Symboliczne, opóźnione, pozorowane. Nawet środki z KPO – które miały być remedium na stagnację – utknęły w biurokratycznej dżunglii.
Dwa lata minęły, a państwo nie przyspieszyło. Służba zdrowia tonie w kolejkach, rolnicy protestują, nauczyciele uciekają z zawodu, a energetyka publiczna dryfuje bez planu. Jedynym sukcesem rządu Tuska jest własny PR i ochrona własnych interesów. Nie widać reform, nie widać planu, nie widać przyszłości. Widać tylko rosnące rachunki, podatki i chaos.
W tym samym czasie zdemolowano instytucje prawa – sądy, prokuraturę, służby kontrolne – wszystko podporządkowane jednej narracji i jednemu interesowi. Zamiast naprawy wymiaru sprawiedliwości, mamy próbę jego przejęcia i paraliżu. Sprawy, które dotyczyły ludzi władzy, są umarzane lub zamiatane pod dywan. Polska, która miała być państwem prawa, staje się państwem bezkarności – dla swoich, rzecz jasna.
To nie jest już państwo obywateli – to państwo z kartonu, w którym każdy udaje, że coś działa. Tusk udaje premiera, ministrowie udają ekspertów, media udają, że jest dobrze. Ale wystarczy wyjść na ulicę, spojrzeć na ceny, na rachunki, na poziom inwestycji – i zobaczyć prawdę: Polska stoi w miejscu, a dług rośnie jak szalony.
Dwa lata Tuska to dwa lata utraconej szansy. Zamiast odbudowy – regres. Zamiast moralności – cynizm. Zamiast siły – propaganda. Państwo w ruinie, ta władza przyspieszyła jego rozpad. Bo żadne państwo nie przetrwa, gdy rządzą nim ludzie bez wizji, bez odpowiedzialności, bez kompetencji.
I może dziś, kiedy Tusk i jego kamaryla świętują dwa lata władzy, Polacy powinni zadać jedno proste pytanie: gdzie są efekty? Gdzie te tysiące inwestycji, o których mówili? Gdzie bezpieczeństwo, gdzie tania energia, gdzie rozwój? Bo jeśli ich nie ma – to znaczy, że ktoś nas po prostu kolejny raz oszukał.
Ale niech pamiętają – historia nie zapomina. A obywatel, choć cierpliwy, w końcu powie „dość”.
Zostaw komentarz