Ten tekst powstał podczas rozmowy z przesympatyczną znajomą, która z przekonaniem wierzy w teorie spiskowe. Dyskutowaliśmy o tzw. planie Kalergiego, który często powraca w takich rozmowach. Pomyślałem, że warto się do tego odnieść – nie tylko z szacunku do niej, ale też dlatego, że te narracje coraz częściej przebijają się do publicznej debaty.
W Brukseli, w gmachu Parlamentu Europejskiego, wisi tablica ku czci Richarda von Coudenhove-Kalergiego. Dla jednych – kamień węgielny idei paneuropejskiej, dla innych – dowód na istnienie spisku, planu zniszczenia rasy białej. I jak zwykle bywa w takich przypadkach, fakty i mity zostały splecione w jeden wygodny straszak.

Kim był Kalergi? Austriacki arystokrata, wizjoner, ideolog integracji europejskiej. Już w latach 20. ubiegłego wieku marzył o „Paneuropie”, zjednoczonej, silnej i pokojowej, która nie dopuści do kolejnej rzezi na miarę I wojny światowej. Był więc jednym z prekursorów tego, co dziś nazywamy Unią Europejską. Za to właśnie dostał tablicę w Brukseli.

Ale Kalergi miał też swoje specyficzne poglądy na temat przyszłości ludzkości. Pisał o mieszaniu się narodów, kultur, a nawet ras. W jego wizji „człowiek przyszłości” miał być „mieszanką różnych grup etnicznych”. Była to idea bardziej filozoficzno-utopijna niż polityczny projekt. I tutaj zaczyna się pole do manipulacji.
Bo wystarczyło wziąć kilka fragmentów jego książek, wyrwać je z kontekstu, dołożyć współczesny strach przed migracją i wielokulturowością – i oto mamy gotową opowieść o „planie Kalergiego”. Planie, według którego europejskie elity świadomie sprowadzają imigrantów, by zniszczyć tożsamość narodów i „rasę białą”. Brzmi znajomo? Oczywiście – to przecież kalka z innych wielkich teorii spiskowych: o masonach, o Żydach, o globalistach. Zawsze ten sam schemat: jest ktoś, kto „steruje zza kulis” i kto „przewidział wszystko 100 lat temu”.

Problem w tym, że nikt nigdy nie znalazł dokumentu, uchwały, ani planu politycznego Unii Europejskiej, który by potwierdzał taką intencję. Jest tylko Kalergi i jego książki. Reszta – to interpretacje, często podszyte lękiem i gniewem wobec realnych zjawisk: kryzysów migracyjnych, polityki otwartych granic, kryzysu tożsamości europejskiej.

Owszem, można krytykować politykę Unii, można pytać, dlaczego Niemcy otwierają drzwi dla milionów migrantów, można oburzać się na próby rozmywania suwerenności państw narodowych. Ale sprowadzanie tego wszystkiego do jednej tablicy w Brukseli i jednego „planu Kalergiego” to wygodne uproszczenie. Wygodne, bo daje wroga i jasne wytłumaczenie. Tylko że moim zdaniem fałszywe.

Europa tonie dziś nie dlatego, że ktoś sto lat temu wymyślił plan „zmieszania ras”, tylko dlatego, że politycy zdradzili zdrowy rozsądek. Zamiast bronić granic, bronią ideologii. Zamiast chronić tożsamości narodów, wpychają ludziom na siłę utopie.

I co gorsza – Europa sama sobie wbija kolejne gwoździe do trumny:
ETS – system handlu emisjami, który winduje ceny energii i uderza w najbiedniejszych obywateli.
Zielony Ład – ideologiczna rewolucja, która niszczy rolnictwo, przemysł i energetykę w imię mrzonek klimatycznych.
Mercosur – umowa, która otwiera rynki na tanie produkty z Ameryki Południowej, dobija europejskich rolników i zmusza nas do importu, zamiast wspierać własną produkcję.

To nie spiski niszczą Europę – to eurokraci własnymi decyzjami wycinają fundamenty, na których zbudowano dobrobyt Zachodu.
Nie pozwólmy, by strach przed teoriami spiskowymi zasłonił nam realne zagrożenia. Unia nie potrzebuje tajnego planu Kalergiego, by niszczyć Europę – wystarczy jej własna głupota, ideologiczne zaślepienie i oderwanie od obywateli.

A dla nas, Polaków, płynie z tego jasny wniosek: nie liczmy na Brukselę. To nie eurokraci obronią naszą tożsamość, naszą kulturę i nasze granice. Jeżeli sami nie staniemy w obronie własnej suwerenności, nikt tego za nas nie zrobi. To my musimy mówić głośno „nie” – zarówno spiskowym teorią, jak i realnym zdradom elit. Polska przetrwa tylko wtedy, gdy obywatele przestaną wierzyć w cudze obietnice i zaczną działać sami. Bo kto śpi spokojnie, czekając na cud, ten budzi się w niewoli.