Na ścianie saloniku w moim domu mam zawieszoną kolekcję polskich szabel. Wyróżnia się wśród nich i wyraźnie odstaje rosyjska szabla nazywana „dragonką”. Znajomy, który mnie odwiedził, a zna się trochę na białej broni spojrzał na ten zbiór i spytał co rosyjska szabla robi wśród polskiego oręża?
Wyjaśniam – kiedy odradzało się państwo polskie i powstawało nasze wojsko jego żołnierze mieli różne nawet dość egzotyczne uzbrojenie np. japońskie karabiny. Ale najwięcej było broni z armii zaborczych: austriackie Manlichery, niemieckie Mausery. W jednostkach I Korpusu Polskiego w Rosji znalazły się karabiny Mosin, cekaemy Maksim i, oczywiście „dragonki”.
W jednej z jednostek Korpusu służył ułan, dziadek mojej żony. Zanim tam dotarł doświadczył jak zbuntowana tłuszcza w 1917 r. napadła na dwór jego rodziców, spaliła dwór wymordowała jego rodziców, on cudem ocalał. Szukał schronienia w tworzącym się Wojsku Polskim, A w 1920 r. ten ułan dowborczyk tą właśnie „dragonką” rąbał bolszewików. Tym samym ta konkretnie szabla zasłużyła, aby znaleźć się na ścianie polskiego domu wśród polskiego oręża.
…………………….
A skoro dziadka wypominam.
Zapamiętałem go jak mówił, że ludzi prymitywnych poznaje się po tym, iż nie rozumieją racji wyższych. Ne rozumieją, bowiem dla kogoś prymitywnego jest najważniejsze aby bezpiecznie „żrać i sr*ć!”
Dziadek wyrażał się bezceremonialnie, ale jeśli jego słowa zestawić z „rewidującymi” zachowania Polaków w XX wieku i dodać postawę tych postępowych wykrzykujących: bób-humus-włoszczyzna, a dziś nawet Polską rządzących to… można dojść do wniosku, że stary ułan wyraził pewną ponadczasową rację.
Autor: prof. Romuald Szeremietiew
Polski polityk, publicysta, doktor habilitowany nauk wojskowych specjalista w zakresie obronności (habilitacja „O bezpieczeństwie Polski w XX wieku”), nauczyciel akademicki, m.in. profesor nadzwyczajny Akademii Obrony Narodowej i Akademii Sztuki Wojennej, więzień polityczny PRL, poseł na Sejm III kadencji, były wiceminister i p.o. ministra obrony narodowej.
Zostaw komentarz