Tajemnica grobu sześciu.

W trakcie realizacji projektów rządowych na terenie Wielkiej Brytanii w latach 2022-2023 pojawił się wątek odszukania grobu chorążego Walentego Wójcika, weterana Legionów Polskich, ochroniarza wpierw marszałka Józefa Piłsudskiego, a następnie prezydenta Władysława Raczkiewicza. Wójcik zmarł 17.10.1940 r. w wyniku ran odniesionych podczas bombardowania Londynu przez Niemców.
Znane było miejsce pochówku – katolicki cmentarz Św. Marii na Kensal Green oraz numer grobu – 936 RS.
W czerwcu 2023 r. Tomasz Muskus dotarł tam i ujrzał zarośniętą i ledwie czytelną płytę nagrobną, na której dało się odczytać fragmenty kilku polskich nazwisk bez dat. W administracji cmentarza uzyskał informację, że w tym miejscu jest pochowanych 6 Polaków (w tym i chorąży Wójcik) zmarłych w latach 1940-1941. Grób został wykupiony do końca świata przez polską placówkę dyplomatyczną.
Wstępne moje ustalenia (po kolejnych moich tam wizytach) były takie, że są tu pochowani tenże Wójcik, polski dyplomata Mieczysław de Rutkowski oraz 4 polskich żołnierzy z obsługi naziemnej lotnisk (Barta, Bartkiewicz, Fedak, Sowiński). Wszyscy to zapewne ofiary operacji „Blitz” – czyli niemieckich nalotów na Londyn.

*****
Problem pojawił się później – bo o to wedle Komisji Grobów Wojennych Wspólnoty Narodów pod przewodnictwem Księcia Kentu – odnotowano tylko jedną polską ofiarę powyższych nalotów, a mianowicie był nią Stanisław Worytko. Jego grób na Hammersmith znajduje się pod opieką tejże Komisji.
Tyle, że zarówno Worytko, jak i wyżej wymieniony Sowiński zginęli tego samego dnia – we wrześniu 1940 roku pod tym samym adresem 175 Adelaide Road. Zaś polska prasa wojenna potwierdziła ten fakt – dwaj ślusarze z Polski nie zeszli do schronu podczas alarmu. Nalotu nie przeżyli.
Sprawdziłem zatem metryki zgonów wszystkich sześciu. Tylko przy Walentym Wójciku i Władysławie Sowińskim stoi „due to war operations”. Stanisław Barta i Jan Bartkiewicz, obaj elektrycy zmarli na choroby nowotworowe. Józef Fedak – mechanik w Polskich Siłach Powietrznych – na płuca. W końcu dyplomata Mieczysław de Rutkowski, lat 87 – na serce.

*****
I tu zaczyna się prawdziwa zagadka. Otóż zarówno w metryce zgonu polskiego dyplomaty, jak i kilku innych dotyczących go dokumentach po jego nazwisku stoi KCMG. „Kindly Call Me God” jak powiadają złośliwi Anglicy.
Problem w tym, iż wiadomo, że w starej Brytanii tylko dwóch Polaków miało przywilej do tych liter, wynikających z przyjęcia do Orderu Św. Michała i Św. Jerzego w randze rycerza-komandora. Byli nimi Sir Casimir Gzowski (patrz wodospad Niagara) oraz Sir Paul de Strzelecki (patrz Góra Kościuszki i walka z głodem w Irlandii). O trzecim Rutkowskim – cisza.
Tymczasem – starszy elegenacki pan z siwą szpiczastą bródką, wyróżniający się na ulicach Londynu – był postacią znaną dla tutejszej socjety. Opisywany z podziwem w miejscowej prasie wielokrotnie, zwłaszcza w felietonach vicehrabiego Castlerosse w The Sunday Express. Zamieszczone tam zdumiewające szczegóły z życia Rutkowskiego mogły się zdawać bajkami z mchu i paproci. Ale w zestawieniu z dokumentami przejrzanymi przeze mnie w archiwach londyńskich i warszawskich – okazały się jedynie wstrzemieźliwą prawdą głoszoną przez vicehrabiego.

*****
Mieczysław Rutkowski, urodził sie w 1854 r. jako syn Władysława, polskiego szlachica spod Nowogródka. W 1874 r. ukończył Instytut Inżynierów Komunikacji w St. Petersburu i podjął pracę w carskiej służbie cywilnej jako inpektor dróg żelaznych. Po kilku latach rząd rosyjski wysłał go w świat. Najpierw do Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Belgii i USA – aby tam badał systemy kolejowe. Następnie w latach 1891-1894 pojawił się w Brazylii, Paragwaju, Urugwaju, Argentyny, Chile, Peru i Boliwii, gdzie jako przedstawiciel handlowy Rosji zawierał kontrakty.
W 1894 r. otrzymał nominację na agenta finansowego Rosji w Waszyngtonie, gdzie zaczął się pisać jako „Mieczislaus de Routkowsky”. W 1903 r. przeniesiony na podobną posadę w Londynie. Tam zabiegał m. in. o uzyskanie pożyczek dla Rosji na wojnę z Japonią.
W momencie wybuchu I wojny światowej został przewodniczącym Rosyjskiej Komiisji Zakupów w Londynie, zaś w 1916 r. vice przewodniczącym Rosyjsko-Brytyjskiej Izby Handlowej. Przy czym – o czym wspomina vicehrabia Castlerosse – Anglicy uważali Rosjan (także dyplomatów rosyjskich) za złodziei. W tym gronie jedynie Polak był uczciwy. Stąd Lord Revelstoke, dyrektor Banku Anglii postanowił, że wszelkie pieniądze w ramach tej współpracy wojennej będzie przekazywać na osobiste konto Rutkowskiego. W czasie procesu przed brytyjskim Sądem Najwyższym – sam Rutkowski zeznawał, że przeszło wówczas przez jego ręce 150 milionów funtów.

*****
Z końcem 1916 r. Rutkowski, po 42 latach wiernej służby carowi złożył rezygnację. To wówczas król Jerzy V przyjął go do Orderu. Sam Rutkowski wziął ponowny ślub z Irlandką Kathleen Condon, poczym wyjechał z nią na południe Francji. Swoje oszczędności w wysokości 20 tysięcy funtów zainwestował w długoterminowe obligacje rządu francuskiego i postanowił pędzić szczęśliwe życie rentiera.
Niestety latem 1919 roku był zmuszony wrócić do Londynu, ze względu na sprawę o 100 tysięcy funtów wytoczoną mu przez szkockiego przedsiębiorcę Carla Grabowskiego, dostawcę surowców do Rosji. (Grabowsky ów istotnie rodził się pod Glasgow, ale ojciec jego pochodził z Wiesbaden w Księstwie Nassau, zaś dziad z Gdańska).
W momencie wybuchu I wojny światowej – Rutkowski wysłał tajny szyfrogram do St. Petersburga z ostrzeżeniem przed Grabowskim, jako o nierzetelnym kontrahencie. Nie wiadomo w jaki sposób ten szyfrogram parę lat później trafił do rąk Grabowskiego, ale uznał go za powód swego bankructwa.
Sprawa ta jednak stanęła w miejscu i nie została rozstrzygnięta – bowiem sądowi nie udało się skontaktować z generałem Denikienem w tej sprawie. A rzecz dzieje się w końcu 1919 roku!

*****
W grudniu 1919 r. Mieczysław Rutkowski odbył spotkanie z Eustachym księciem Sapiehą, ówczesnym posłem polskim w Londynie, oferując swą pracę na rzecz odrodzonej Ojczyzny. Zgodnie z umową ustną zawartą z ministrem finansów Janem Kantym Steczkowskim swoją pracę miał tymczasowo wykonywać honorowo, a wynagrodzenie otrzymać jak Państwo Polskie stanie na nogi. W kwietniu 1920 r. otrzymał nominację na attache do spraw finansowych.
Faktycznie do tej służby dopłacał, bo jego dom przy 192 Cromwell Road stał się filią polskiej placówki dyplomatycznej, utrzymywaną za pieniądze Rutkowskiego.
W 1924 r. premier Władysław Grabski go zdymisjonował. Dwa lata póżniej zmarła jego żona. Rutkowski sprzedał swój dom, a znaczną część wyposażenia – bibliotekę, meble, obrazy przekazał nieodpłatnie polskiej ambsadzie. Sam przeniósł się do mieszkania na Holland Park.
W drodze wdzięczności – w 1928 r. Izba Skarbowa we Lwowie wstrzymała mu wypłatę emerytury, dopóki nie wróci do Polski. Równocześnie rząd francuski wprowadził deprecjację franka – w wyniku czego renta z obligacji stała się śmiesznie niska. Rutkowski pozostał bez środków do życia.

*****
Ambasador Konstanty Skirmunt podjął interwencję u ministra Gabriela Czechowicza (bezskuteczną), a po jego dymisji u ministra Ignacego Matuszewskiego – ten natychmiast przywrócił emeryturę Rutkowskiemu.
Sprawę długów Państwa Polskiego wobec Rutkowskiego ostatecznie rozwiązano w czerwcu 1933 r., gdy przywrócono go do polskiej służby dyplomatycznej na stanowisku attache honorowego ambasady w Londynie. W wieku 79 lat!
Rutkowski pisał wówczas raporty z dziedziny skarbowości i finansów, kierowane na biurko ówczesnego prezesa Banku Polskiego – Władysława Byrki. Uczestniczył też w oficjalnych uroczystościach – np. w kwietniu 1939 r. był w delegacji witającej ministra Józefa Becka na Victoria Station.

*****
Mieczysław Rutkowski z dwóch małżeństw – pierwsze z Hiszpanką Vivianą Jaguada, drugie z Irlandką Kathleen Condon – potomstwa nie pozostawił. Jego zgon zgosił szwagier James William Condon. Pochowała go polska placówka dyplomatyczna w grobie zbiorowym i zapomniano o nim.
A że od 2024 r. polskich projektów rządowych na brytyjskich cmentarzach nie ma, zatem z prywatnej inicjatywy i z prywatnych środków grób sześciu na St. Mary’s Kensal Green został doprowadzony do kultury.
Jeśli kto zbłądzi na ten cmentarz – niech odwiedzi ten grób, pomodli się i świeczkę zapali.

Dodatkowo jeszcze w trakcie tej kwerendy społecznej – Tomaszowi Muskusowi udało się odnaleźć informację, że w National Portrait Gallery znajduje się zdjęcie Mieczysława Rutkowskiego. Pracownicy tej instytucji byli tak mili, że nieodpłatnie je zeskanowali, dając zgodę na niekomercyjne jego wykorzystanie.

Ku uwadze: Embassy of the Republic of Poland in London Instytut Pamięci Narodowej Archiwum Akt Nowych