Podsumowanie ostatniej debaty Super Expressu transmitowanej także przez główne telewizje.
Podzielam pogląd, że tym razem była to właściwa formuła, bo to kandydaci zadawali sobie pytania, a organizator jedynie moderował.

Najlepiej wypadł Marek Woch i to nie tylko dlatego, że wielu z nas mu kibicuje, nie mniej zadawano mu mniej pytań, niż pozostałym.

Sławomir Mentzen i Marek Jakubiak w mojej ocenie wypadli tak samo dobrze idąc łeb w łeb.

Pierwszy zrobił bardzo dobry ruch odtwarzając z telefonu archiwalne wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni i nikt nie mógł zaprzeczyć, że one kiedyś padły.

Grzegorz Braun wiadomo jakie ma poglądy, ale trzeba zauważyć, że w istocie jest bardzo użyteczny dla strony onych, bo owszem mogą się na niego zżymać, ale mają też interes w jego sposobie działania, bo wykorzystują to do kompromitowania prawicowości jako takiej, zatem jest to sytuacja zbliżona do tej z Maciejem Maciakiem.

Kolejny kandydat, któremu ostatnio bardziej musiałem się przyjrzeć nadrabiając pewne zaległości z lat wcześniejszych, czyli Artur Bartoszewicz.
Jak wiadomo część Polaków stawia właśnie na niego, tymczasem jest pewien słaby punkt tego kandydata, nie tylko w mojej ocenie i jest to przypominane w różnych miejscach. Wówczas nie śledziłem tak dokładnie jego aktywności, ale też już wiem, że w okresie paranoi kowidowej popierał skrajną segregację sanitarną, co można obejrzeć choćby na kanale Łukasza Warzechy, bo obaj się wtedy spierali.

Za sprawą dwóch kandydatek lewicy pojawiła się obsesja na punkcie Kościoła, w tym użycie niepełnosprawnych do tej walki. To nic nowego, bo jak wcześniej wspomniałem omawiając syndrom włókniarki przed wyborami parlamentarnymi w sprawach niepełnosprawnych Kościół był chętnie używany do tej nawalanki będąc wskazywanym jako drugi zły po PiS-ie.

Chodzi o popularną po tamtej stronie figurę retoryczną, że jak zabierze się Kościołowi będzie możliwe ustawowe zagwarantowanie niepełnosprawnym asystencji osobistej.

W debacie zabrakło jednego z kandydatów, a był nim Kamil Całek.

Co się tyczy Karola Nawrockiego wypadł nie najgorzej lepiej, niż w Końskich.