Jest na swój sposób zabawne obserwować, jak liberalno-lewicowy mainstream nie dopuszcza do świadomości żadnej zmiany paradygmatu.

Podobnie jak bogate Niemcy, Tajwan od dawna oportunistycznie wykorzystuje amerykański parasol obronny przeznaczając na obronę jedynie 2,5% PKB a i to dopiero od roku, bo wcześniej było to jedynie 2%.

Dla lewicy liberalnej jakiekolwiek urealnienie tych warunków jest równoznaczne ze zdradą ideałów. jednak Demokraci nie są w stanie wyjaśnić, dlaczego utrzymując dotychczasową politykę nie byli w stanie skłonić partnerów USA do jakiejś widocznej zmiany tych liczb.

Kiedy jednak pojawia się Trump i mówi wprost, że tak dalej się nie da, że Ameryka nie może już być dobrym wujkiem za bezdurno, to lewica liberalne podnosi wielkie larum. Tak, jakby Unii Europejskiej czy Tajwanu nie było stać na radykalne zwiększenie wydatków obronnych.

Oczywiście – i UE i Tajwan byłoby na nie stać, ale wymagałoby to zmian w zakresie obecnych polityk uznawanych za „priorytetowe”. W UE są to polityki klimatyczne, w przypadku Tajwanu są to przede wszystkim wydatki socjalne oraz szeroko rozumiane wsparcie gospodarki – od nauki po dotacje przemysłowe.

Trump oraz związani z nim politycy uważają, że USA nie mogą już dalej sponsorować gospodarki zamożnego Tajwanu w ten sposób, że wysoki poziom życia i dobre wyniki gospodarcze tego kraju opierają się w nieproporcjonalnym stopniu na oszczędnościach w zakresie budżetu obronnego pokrywanych z kieszeni amerykańskiego podatnika.

Republikanie komunikują zatem, że Ameryki już na taką rozrzutność nie stać. To oczywiście ma poważne skutki – oznacza wypowiedzenie dotychczasowego kontraktu sprowadzającego się do lojalności za kasę. Jednak lewica liberalna organicznie nie znosi takiego języka, gdyż jej dyskurs opiera się na języku wartości moralnych a kwestie finansowe są tu jakby wtórne. Założenie jest takie, że system zbudowany przez lewicę liberalną jest jak gdyby nieskończenie wydolny, więc uzależnianie „wspólnoty wartości” od kwestii finansowych jest pomieszaniem porządków. Zdaniem lewicy liberalnej nieskończenie wydolne Stany Zjednoczone powinny zawsze stać w obronie „wartości liberalnych” i to od ich poszanowania przez poszczególne kraje uzależniać strategiczną pomoc.

Tymczasem wewnętrzne problemy gospodarki amerykańskiej okazały się na tyle przytłaczające, że – zdaniem Republikanów konieczna jest zmiana paradygmatu – jego urealnienie.

Amerykanie zmieniając reguły komunikują, że odtąd ich „przyjaźń” ma wyższą cenę a to rodzi oczywisty opór. Ich partnerzy dokonują reewaluacji swoich stanowisk oceniając, na ile mogą sobie pozwolić. Twierdzenie, że Trump wyłamał się ze „wspólnoty wartości” pozwala im na racjonalizację rozluźniania więzi lola lol lojalności. Ameryka nie będzie już „przyjacielem”, ale po prostu jednym z konkurentów w wielobiegunowym świecie.

Ostatni cykl wyborczy w Europie i wybór pani von der Leyen na przewodniczącą UE świadczy, że w Unii wygrały francusko-niemieckie tendencje suwerennościowe określane mianem „autonomii strategicznej” Europy. Oznacza to, że Europa jest zdecydowana rozluźnić więzi transatlantyckie i samodzielnie układać się z Rosją i Chinami uważając USA już bardziej za konkurenta niż strategicznego partnera. Zbliżenie EU z Rosją i Chinami będzie oczywiście wymagało kolejnego „resetu”, co napotka nieprzychylne reakcje ze strony USA. W Europie będzie to przedstawiane jako kolejne dowody na „prawicową radykalizację” polityki amerykańskiej pod przewodnictwem Trumpa. Spodziewam się zatem stosunkowo szybkiej reorientacji i zasadniczego łagodzenia europejskiej narracji wobec Chin a nawet Rosji, co leży w interesie Niemic i Francji. Jeśli Republikanie utrzymają się u władzy dłużej niż jedną kadencję, nie zdziwiłbym się nawet, że Amerykanie zaczną być przez zdominowaną przez lewicę liberalną Unię Europejską traktowani jako nomen-omen wrogowie.

Tajwan takiej swobody nie ma – sytuacja tego kraju przypomina coraz bardziej sytuację wyspy Melos ze słynnego dialogu Tukidydesa. Musi się wyraźnie opowiedzieć za jedną ze stron. W USA pojawiły się już głosy, że ewentualną odpowiedzią Ameryki na zbliżenie Tajwanu z Chinami powinno być militarne zniszczenie tajwańskiego przemysłu półprzewodnikowego. Nie wkładałbym tych poglądów między bajki.

Czytaj więcej.