Na zajęciach z marketingu politycznego często omawiałem ze studentami film Barrego Levinsona z 1997 roku „Fakty i akty”. Opowiada on jak doradca polityczny i producent filmowy fabrykują wojnę w Albanii bu odwrócić uwagę od skandalu seksualnego z udziałem prezydenta USA. To oczywiście fikcja,  zaś to co spotkało Zełenskiego, prezydenta Ukrainy bynajmniej fikcją nie jest.

Już po wyborach na prezydenta Ukrainy w których Wołodymyr Zełenski pokonał urzędującego prezydenta, Poroszenkę prasa zachodnia, ale też i polska, odebrała ten fakt z lekką ironią. No jak to, pisała, wybrano aktora, komika, który zdobył popularność dzięki serialowi filmowemu pt. „Sługa narodu”. Tymczasem, pokonany Poroszenko był biznesmenem pełną gębą. Brylował na zachodnich salonach i fotografował się z możnymi tego świata. A tu taka niespodzianka. 

Po agresji Rosji na Ukrainę musiała zmienić diametralnie zdanie o nim, bo każdego dnia widać było jak Zełeński przeobraża się w prawdziwego męża stanu jakim po 100 dniach wojny się rzeczywiście stał. Po pierwsze, został w Kijowie, na który spadały rosyjskie rakiety i bomby. Co już było ogromnym zaskoczeniem dla zachodnich polityków i mediów. Niektóre państwa, w tym USA, proponowały mu bezpieczny wyjazd z kraju i możliwość stworzenia rządu na uchodźctwie. Nie skorzystał z tej oferty bo zdał sobie sprawę, że musi pozostać na miejscu by mobilizować naród do obrony i dodawać mu otuchy. Pomimo, że jest to i dziś, skrajnie niebezpieczne. Podobno było już do tej pory kilka zamachów na niego. Każdego dnia, w wstąpieniach telewizyjnych, prostym językiem mówi obywatelom o sytuacji na froncie oraz mobilizuje zachodnie państwa do udzielania pomocy Ukrainie. Przede wszystkim militarnej. Bez, której nie dałaby sobie rady w walce z rosyjskim agresorem. Zełenski nie zachowuje się jak politycy zachodni, którzy, często, są produktem speców od politycznego marketingu i PR-u. Mówi prostym językiem. Bez owijania w bawełnę nazywa rzeczy po imieniu. Nie raz wahającym się dostawach broni Niemcom wypominał asekuranctwo oraz oportunizm. Punktował udział byłych niemieckich polityków w radach nadzorczych rosyjskich spółek gazowych i paliwowych jak np. byłego kanclerza Gerharda Schroedera. I jest w tym co mówi skuteczny. Zachodnia broń płynie na Ukrainę zadając gigantyczne straty rosyjskim agresorom i spowalniając jego działania inwazyjne. Sprawił, że do Kijowa, traktowanego przed wojną po macoszemu, pielgrzymują prezydenci i szefowie rządów. Teraz to im, dla poprawy swego wizerunku medialnego, jest potrzebne selfie z Zełenskim. Nie odwrotnie. 

Zełenski nie jest rasowym dyplomatą w takim klasycznym rozumieniu ‘frakowej dyplomacji”. Nieogolony, w paramilitarnym stroju, piętnuje Zachód za wspieranie Putina i jego reżimu przez tyle lat. Za uzależnienie się od rosyjskiego gazu i ropy, z których dochody pozwalały Putinowi na finansowanie zbrojeń i rosyjskiej agresji. Za jego milczącą zgodę na aneksję Krymu w 2014 roku. Generalnie, za błędną politykę wobec Rosji oraz ustępstwa na jej rzecz. Przy czym, jest prostolinijny i widać, ze nie obawia się, ze taki Scholz czy Macron się obrazi. Bo wie, że to on, a nie oni, ma rację. Zełanski w tym co mówi i robi jest po prostu sobą. Sługą narodu, ale nie filmowym, ale rzeczywistym. 

Artykuł pierwotnie opublikowano na Belsat.eu

Antoni StyrczulaAutor: Antoni Styrczula
Opinii publicznej kojarzę się jako rzecznik prasowy Prezydenta RP, a także dziennikarz radiowo-telewizyjny i prasowy. Od wielu lat zajmuję się szkoleniami i doradztwem w zakresie public relations i marketingu politycznego. Jestem ekspertem w kreowaniu wizerunku firmy w e-przestrzeni i social mediach oraz zarządzaniu informacją w sytuacjach kryzysowych. W wolnych chwilach podróżuję. Przede wszystkim do Azji. Więcej tekstów autora przeczytacie na blogas24.pl