Nie ma takiej liczby, której nie dałoby się przemilczeć. Zwłaszcza jeśli podstawią mikrofon a ma się w kieszeni legitymację jednej słusznej opcji. Oto nasz ulubiony propagandysta „ekspert”, oddelegowany do tłumaczenia rzeczywistości w barwach Platformy, postanowił porównać ceny paliw za „pisiorów” i za obecnej władzy. Porównał – oczywiście po swojemu, czyli tak, żeby mu pasowało. Ale drobny szczegół – cena baryłki – jakoś mu umknęła. Cóż, przypadek, jak zwykle.

Matematyka? Tylko wtedy, gdy pasuje do narracji

Za rządów PiS baryłka ropy kosztowała 120 dolarów, a dolar – 4,70 zł. To daje nam 564 zł za baryłkę. Dziś baryłka to 57 dolarów przy kursie 3,63 zł – czyli 207 zł. Różnica? Ogromna. Dzisiejsza cena ropy to zaledwie 37% tamtej „pisowskiej”. Czyli, jeśli paliwo kosztowało 8,15 zł za PiS, dziś powinno być po 3,02 zł. Powinno – ale nie jest.

Obecna cena paliwa – radość z lichoty

Dzisiaj mamy 5,69 zł (lub więcej – nawet ponad 6 zł w wielu miejscach), a rząd wystawia sobie laurkę. Sukces? Dla kogo? Dla matematyki z sufitu i komunikatów dnia z centrali. A nasz medialny „inżynier ekonomii” klaszcze i cieszy się jak dziecko, że „tanio”. Może i tanio – jak się nie zna podstaw arytmetyki albo ma pamięć złotej rybki.

Obietnice z kampanii – „pstryk” i po problemie

A żeby było jeszcze zabawniej – przypomnijmy, co obiecywał Donald Tusk w kampanii. Kiedy paliwo kosztowało 6,30 zł, przekonywał z pełną powagą, że wystarczy jego „pstryk” i cena spadnie do 5,19 zł. I co? Pelikany łyknęły jak zawsze, a teraz tylko głowy pochylają, żeby nie dostrzec, że „pstryk” okazał się… krótkim spięciem.

Arystokracja absurdu

Na koniec ukłon dla samozwańczych autorytetów z TVN, GW i innych bastionów medialnej erudycji. Ciągle udają, że nie wiedzą, co się dzieje, ale miny mają jak profesorowie z Politechniki. A może to właśnie oni są najbardziej nieprzemakalni? Bo kiedy już naprawdę nie chcesz zrozumieć, to nic cię nie przekona. Nawet rzeczywistość.

Autor: Zdzisław Sługocki