Przykład „promocji” miast na Campus Polska, czyli de facto mechanizmu legalnego finansowania kampanii Platformy Obywatelskiej z środków publicznych ukazuje jak na dłoni największą przewagę lewicy liberalnej nad prawicą: jej absolutną dominację w wielkich miastach dysponujących ogromnymi budżetami, dla których wydanie kilkuset tysięcy na wsparcie organizowanego przez zaufaną partię wydarzenia nie stanowi żadnego problemu.

Prawica nie ma żadnego przełożenia w wielkich miastach, jej elektorat, to przede wszystkim elektorat prowincjonalny. W miastach powiatowych wydanie tak znaczących kwot na wsparcie „widowiskowych” wydarzeń wspierających działalność prawicy przekracza ich możliwości. Stąd pokusa umieszczenia ich w ramach imprez otrzymujących wsparcie państwowe, co stało się przyczyną odebrania PiS-owi dotacji.

Ta asymetria między słabością prowincji a siłą wielkich miast jest nota bene skrupulatnie podtrzymywana przez dyfuzyjno-polaryzacyjny model rozwojowy, któremu od lat schlebia Platforma Obywatelska.

Niestety, prawica właściwie zaniechała walki o wielkie miasta uznając je właściwie za stracone. Ta jej słabość tylko pogłębiła się w minionych wyborach samorządowych, w których straciła ostatnie przyczółki.

Zarazem – bardzo wątpię, żeby na zbliżającym się Kongresie PiS wyciągnięto z tego jakieś wnioski. Niedawny spór między centralą partii a radnymi z ramienia PiS w Sejmiku Województwa Małopolskiego pokazuje z jak monumentalnym problemem mamy tu do czynienia.

Oczywiście – pod dywanem coś się dzieje – tutaj zajawka takiej inicjatywy. Jednak jest ona przez samą partię tak słabo promowana, że dowiedziałem się o niej jedynie przypadkiem. Czytaj więcej tutaj.