Kierownik Działu od samego rana snuł się bezprzytomnie po korytarzach Uniwersytetu i mamrotał coś sam do siebie. Zamiast – jak miał w zwyczaju – zakupić kawę w automacie, kopnął go z całej siły oskarżając o połowę swoich nieszczęść. Aż pracownik ochrony musiał zwrócić mu uwagę na niestosowne zachowanie. Podejrzewano, że jest w stanie upojenia alkoholowego, ale nic podobnego. On od dziecka nic nie pił, nawet mleka matki. A co dopiero piwa, wina czy wódki. Nie pił, bo nie lubił. Wszyscy się dziwili, jak można żyć nic nie pijąc tylko jedząc, no i numer pokazowy Kierownika Działu – spać z otwartymi oczami.

– Chcą mnie usunąć z Uniwersytetu – zwierzył się kierownikowi zmiany ochroniarzy, opierając się o blat recepcji. – Można tu palić? – zapytał retorycznie odpalając pierwszego papierosa bez filtra. – Nie można, sam wiesz, ale pal bo jak masz wylecieć to chociaż z godnością jakąś i wolnością. – powiedział kierownik ochrony.

– A za co chcą cię wywalić, jeśli to nie tajemnica? – zapytał Kierownika Działu ściszając głos.

– Jak to za co, z zawiści, za moje liczne sukcesy w kierowaniu jednostką, która prężnie się rozwijała. Mój Dział był wzorem dla innych, ale i kłuł w oczy. Co prawda istniał on tylko w mojej głowie, stanowiąc naprawdę fantastyczne imaginarium, ale to odrażające przywiązanie większości kadry do tego, by Dział miał pomieszczenia, kadrę, sekretarki, stoły, szafy i kapcie na zmianę jest dla mnie osobiście odrażający. Dlatego muszę odejść. Oni nie pojmują sytuacji metafizycznych.

– Ale dokąd? – zapytał z nieskrywanej ciekawości kierownik zmiany.

– Jeszcze nie wiem, naprawdę nie wiem. Na początek pomieszkam trochę w garażu podziemnym, na -1, tam jest fajna atmosfera, można spotkać wartościowych ludzi, to trochę taka sicz zaporoska w wersji Minecraftowej. Są fajni ludzie, jest muzyka, alkohol w umiarkowanych ilościach, dziewczyny, na których można oko zawiesić, no i półka z literaturą już przeczytaną. Najważniejsze jednak, że Rektor pan i Woźny nie mają odwagi tam się pojawić, choć to ich teren.

– Fajnie się pana słucha, ale ja muszę obchód zrobić – powiedział kierownik zmiany i przypiąwszy sobie różne klucze do boku zamierzał wyruszyć w podróż po uniwersytecie.

– Zaczekaj pan, po cóż pan będziesz oglądać to, co już tysiąc razy widziałeś? Przecież na naszym uniwersytecie wszystko jest do bólu przewidywalne. Wszyscy wykonują te same gesty od wielu lat, poruszają się po tych samych trajektoriach, kradną flamastry do tablic, rolki papieru toaletowego upychają po obszernych kieszeniach, sikają do muszli zamiast do pisuarów, rozmawiają z automatami do kawy, karmią zużytymi podpaskami muszle klozetowe, śpią na pufach skacowani lub przepracowani. Cały czas to samo. Pomogę panu napisać raport tak, żeby było wiarygodnie a pan zapal sobie ze mną papierosa bez filtra.

– Szkoda, że pana wyrzucają z pracy. Strasznie mi się zawsze podobało, że tak dużo mówił pan o pracy, jednocześnie nigdy samemu nie pracując. To cechy prawdziwego przywódcy. Przecież od pasterza owiec nie wymaga się by był i żył jak owca, nieprawdaż? – zapytał kierownik zmiany.

– Widzę, że dojrzewacie intelektualnie i duchowo, kolego kierowniku zmiany. To dobrze, bo mnie zastąpicie, a ja tym czasem sobie trochę poleżakuję w garażu podziemnym i przemyślę swoje życie.