Po kilkukrotnym przekładaniu terminu publikacji wyników finansowych uzyskanych przez ORLEN w roku 2021 wreszcie ujrzały one światło dzienne. Żadnych rewelacji. Jest źle.

Rekordowe zyski ORLEN notował jeszcze przed rządami Daniela Obajtka; od jego przyjścia do firmy zaczęły one spadać: w 2017 roku zysk netto wyniósł 7,2 mld zł, w 2019 roku zysk był znacznie niższy i wyniósł 4,3 mld zł, by w roku 2020 osiągnąć ledwie 2,8 mld zł, czyli ponad dwa razy mniej niż jeszcze trzy lata wcześniej.

W latach 2015-17 (a więc za prezesury Jasińskiego) zyski z Orlenu były znacznie wyższe niż w kolejnych latach 1018-20 (czyli za Obajtka): 16,1 do 13,2.  Jeżeli jednak jako kryterium oceny weźmiemy nie zysk netto ale zysk ze sprzedaży; wówczas Jasiński prowadzi z Obajkiem 18,5 do 11,8 (miliarda). „Zysk ze sprzedaży” ORLENu wyniósł w roku 2020… minus 30 mln (= strata).

Wróćmy jednak do wyników: w roku 2020 mamy 86 miliardów przychodów ze sprzedaży; porównajmy to do 110 miliardów przychodów w roku 2018; pamiętajmy jednak o konsolidacji wyników ORLENu i Energi – w roku 2018 ORLEN i Energa wypracowały 120 miliardów przychodów ze sprzedaży, w roku 2020 te same firmy pod rządami prezesa Obajtka miały 86 miliardów przychodów. Spadek wynosi 34 miliardy, czyli nieco ponad 28 procent. ORLEN chętnie chwali się „efektem Energi”, czyli wzrostem przychodów w sektorze energetyki, ale równie chętnie „zapomina”, że wysokość przychodów wart także podawać w proporcji do wartości uzyskanych przez połączone firmy przed fuzją.

Przychody i zyski wprawdzie spadły, ale za to wzrosło… zadłużenie: w roku 2017 (w momencie powołania Obajtka) zadłużenie ORLENu wynosiło 761 mln zł. Obecnie… ORLEN ma 13 miliardów długów.  Wzrost zadłużenia: siedemnastokrotny. Tylko w ciągu ostatniego roku zadłużenie Orlenu wzrosło o 11 miliardów złotych. Co ciekawe – w tym samym czasie (mimo pandemii) – zadłużenie LOTOSu spadło.

Warto także zwrócić uwagę na znacznie pogorszenie się wskaźnika obrazującego stosunek długu netto do EBITDA; jeszcze w roku 2019 wynosił on dla ORLENu 0,27, w roku 2021 wzrósł on do 1,27. W dużym uproszczeniu: wskaźnik ten informuje, ile lat zajmie spłata zadłużenia zyskiem EBITDA.

Co ciekawe: na stronie stockbroker.pl, wśród porad dla inwestorów możemy znaleźć i taki akapit: ”Analiza wskaźnika dla spółek WIG20, mWIG40, sWIG80 (bez banków, deweloperów i spółek wierzytelnościowych) za ostatnie 3 lata pokazała, że dla spółek które pokonały WIG poziom wskaźnika wyniósł przeciętnie ok 0,4 (mediana), podczas gdy dla spółek które nie pokonały WIG wyniósł on znacznie mniej (prawie 1,6). Co ciekawe, wskaźnik Dług Netto / EBITDA okazał się dużo bardziej przydatny w filtrowaniu dobrych spółek, niż popularny wskaźnik zadłużenia ogólnego.”  Tak więc „filtrowanie dobrych spółek” w oparciu o wskaźnik „dług netto do EBITDA” wykazało, że ORLEN pod światłym kierownictwem wójta Obajtka… dobrą spółką nie jest.

I chyba sądzi tak spora grupa inwestorów (czyżby wszyscy korzystali z porad stockbroker.pl?), skoro za czasów prezesury Obajtka akcje ORLENu straciły na wartości 36,55 procent, co oznacza, że wartość firmy spadła o 15,48 mld złotych.

Spadła też – i to znacznie – płynność finansowa ORLENu. Wskaźnik płynności bieżącej (aktywa obrotowe do zobowiązań krótkoterminowych) spadł blisko o 1/3: z 1,7 do 1,1 a szybkiej (aktywa obrotowe minus wartość zapasów do zobowiązań krótkoterminowych): z 0,9 do 0,5. Tak zwany „próg zagrożenia” (po jego przekroczeniu banki podnoszą znacznie koszty kredytowania zagrożonej firmy) wynosi – w przypadku wskaźnika płynności szybkiej – 0,5 i właśnie został przez ORLEN osiągnięty.

Kolejna ciekawostka: LOTOS (pięć razy mniejszy od skonsolidowanego ORLENu) ma wskaźnik płynności na poziomie 1,9 (wobec 1,1 ORLENu).

Przyczyną tego raptownego załamania się płynności finansowej ORLENu jest spadek (o blisko 5 miliardów złotych) stanu środków finansowych na kontach ORLENu – z 6,16 miliarda w roku 2019 do 1,24 miliarda w 2020. Mówiąc wprost: styl „zarządzania” wójta Obajtka „wyczyścił” konta firmy.

Zadłużenie ORLENu (=11 miliardów) i obniżenie środków obrotowych firmy (=5 miliardów) tylko w części można wytłumaczyć inwestycjami (9 mld w 2020). Gdzie w takim razie podziało się (11+5-9) siedem miliardów złotych stanowiących różnicę między spadkiem środków obrotowych i wzrostem zadłużenia a wielkością inwestycji? To jest właśnie ów szeroko nagłośniony medialnie „efekt Obajtka”, czyli koszt zarządzania ORLENem przez wójta Pcimia…

Pamiętajmy, że dodanych podawanych przez ORLEN należy podchodzić z dużą ostrożnością (to znaczy: o ile same cyferki mogą być nawet prawdziwe, to już narracja im towarzysząca to czysta propaganda sukcesu). 27 lipca 2020 roku został opublikowany przez PKN ORLEN S.A. „Raport bieżący nr 47/2020”, który stwierdzał, że oto ORLEN zanotował „zysk z tytułu okazyjnego nabycia” akcji Energi w wysokości około 3 690 mln PLN. Oczywiście „zarobił” na papierze, bo przecież pieniądze te do kasy firmy nie wpłynęły. W międzyczasie „zysk z tytułu okazyjnego nabycia” jeszcze się powiększył i w sprawozdaniu rocznym wynosi już 4062 miliony złotych.

Tutaj kolejna zagadka: skoro okazało się, że ORLEN kupił akcje Energi „okazyjnie” i okazało się, że są one warte 4 miliardy więcej niż za nie zapłacił, to czy nie należałoby przypadkiem wyciągnąć konsekwencji wobec tego, kto mu te niewłaściwie wycenione aktywa sprzedał? Co na to minister Sasin?

Równolegle miało miejsce kolejne „nadzwyczajne” zdarzenie w ORLEN-ie – „odwrócenie netto odpisów aktualizujących wartość zapasów” na kwotę 2,1 mld zł. Były też kolejne „nadzwyczajne” zdarzenia, w wyniku których ORLEN „zarobił” – w cudowny sposób – kilka miliardów złotych, które nie tylko pokryły (prawdziwe) straty ale jeszcze wygenerowały pokaźny „zysk” w kwocie 2,8 miliarda złotych..

Po co wspominać o „zyskach”, skoro szukamy źródła „strat”, które pogłębiły zadłużenie i wydrenowały środki obrotowe? Dlatego, że owe „zyski” są fikcyjne, papierowe ale wpisane są do bilansu jak każdy inny „przychód”. Problem jedynie w tym, że „zyskiem z tytułu okazyjnego nabycia” nie da się zapłacić za ropę czy wypłacić pracownikom pensji – do tego potrzebne są prawdziwe pieniądze w kasie. Żeby je uzyskać trzeba było zadłużyć ORLEN na kolejne 11 miliardów i wydać 5 z 6 miliardów z kasy firmy.

Powyższe dedykuję zaangażowanym prorządowym publicystom, którzy po ujawnieniu straty ORLENu (2,35 mld złotych) pospieszyli z wyjaśnieniem, że strata samego ORLENu jest „papierowa” a zyski grupy to „prawdziwe pieniądze”. Niestety, jest dokładnie odwrotnie: strata jest boleśnie prawdziwa.

Co jeszcze dziwniejsze: analitycy giełdowi i publicyści zajmujący się finansami – tak zazwyczaj elokwentni – w tym przypadku połknęli własny język i siedzą cicho.

To może ktoś z nich ruszy się wreszcie i obliczy, czy po pokryciu przez ORLEN starty 2,3 miliarda i wypłacie dywidendy (jedno i drugie z kapitału zapasowego) zostanie jeszcze ORLENowi środków na finalizację przejęcia LOTOSu i zapowiadane połączenie z PGNiGiem…

A na koniec jeszcze uroczy cytacik – z dedykacją dla prezesa Obajtka – pochodzący z książeczki „BILANS W FIRMIE, cztery rzeczy, które przedsiębiorca powinien wiedzieć o finansach”: „Przychód jest marnością, zysk to zdrowie, ale gotówka to twarda rzeczywistość”.

Tekst pierwotnie ukazął się na linkenid.com

Autor: Witold Pasek
Z wykształcenia dziennikarz. Od 25 lat specjalista od zarządzania kryzysowego i marketingu. Zarządzał marketingiem w PZU i Lotosie.