Dziś bardzo dobrze widać jak poszczególne narzędzia używane w propagandzie pozwalają domykać totalitaryzm z obu stron.

W Rosji wszystkie agresywne działania Kremla uzasadniane są zagrożeniem ze strony Zachodu a na Zachodzie pełzający komunizm uzasadnia się zagrożeniem ze strony Putina. Obie strony są sobie bardzo potrzebne tylko aby to zobaczyć, trzeba patrzeć na sprawy chłodno, bez głupawych emocji.

Dla elit zachodnich Putin jest najdoskonalszym narzędziem jakie mogło im spaść z nieba. Teraz każde łajdactwo można uzasadnić Putinem a każdego kto nie klęczy przed europopaprańcami, zaszufladkować jako rosyjską agenturę.

Putin żywi się dokladnie tym samym – zachodnie zepsucie, sodomia i kryzys leją wodę na jego propagandowe młyny o „obronie Europy”.

Dwie ścierające się masy ordynarnej propagandy są niczym rewers i awers tej samej monety. Spełniają doskonale swoje zadania bo niewiele rozumiejącą masa na dole może się żreć i obstawać po jednej albo drugiej stronie.

Na końcu jedni z drugimi usiadą przy dużym stole w jakiejś nowej Jałcie i szerokimi uśmiechami na twarzach dadzą masie do zrozumienia, że drzwi do obozu zostały już zamknięte. Wtedy para zwaśnionych przygłupów – putinowski i unijny – dostaną do żarcia tę samą miskę wodnistej zupy i będą sobie mogli poczytać lektury z cyklu „dzieje głupoty”. Zwłaszcza gdy internet zostanie ocenzurowany na wzór modelu chińskiego i skończy się tu wypisywanie radosnych bredni.

Musi istnieć ZAGROŻENIE.

Bez tego narzędzia spraw nie można popychać do przodu. Nieważne czy zagrożeniem są wirusy, Putin, LGBT czy cokolwiek innego bo to tylko narzędzia. Liczy cię zaś włącznie cel i nie ma znaczenia przy użyciu jakiej propagandy się go osiągnię.

Karty dobiera się tak aby wygrać partię przy stole. A do następnej gry bierze się już inną talie. Niestety ale nie rozumieją tego rogrzane głowy. Gdyby mogły zrozumieć – skończyłaby się gra.