https://www.facebook.com/liliana.borodziuk/videos/3156699337713388/Polska to piękny kraj, który posiada wiele miejsc godnych zobaczenia. Do takich zaliczam rzekę Wda. Mimo, iż od lat spędzamy z mężem lato w Borach Tucholskich dopiero w tym roku postanowiliśmy wziąć udział w spływie kajakowym rzeką Wda. Ich organizacją zajmuje się kilka firm. My skorzystaliśmy z jednej, którą poleciła nam rodzina spotkana na obiedzie i opowiadająca przy stole z wielkim przejęciem swoje wrażenia ze spływu. Była bardzo zadowolona z organizacji jak i obsługi.

Podali nam numer telefonu i jeszcze tego samego dnia umówiliśmy się na spływ. Rano 14.08.2020 r przedstawiciel firmy skontaktował się z nami i umówił się w miejscowości Borsk. Gdy przybyliśmy na miejsce już czekał na nas pracownik, który dał nam kapoki, kajak i wiosła. Wzięliśmy tylko jedno, bowiem mąż nie lubi ze mną wiosłować, twierdzi, że podczas wiosłowania gubię rytm i to mu przeszkadza. Pogoda była przepiękna. Mimo wczesnych godzin rannych słońce na bezchmurnym niebie już dawało się we znaki. Po zwodowaniu kajaka przesympatyczny pan z obsługi zrobił nam kilka zdjęć i rozpoczęliśmy spływ.Nasza trasa wynosiła 14 km.

Szybki nurt zmusza do utrzymywania się na środku rzeki i omijania przeszkód w postaci powalonych drzew lub wystających głazów.

Na całej trasie ze wszystkich stron otacza nas fascynująca przyroda. Rzeka wije się wśród przepięknych drzew. Ich gałęzie miejscami przypominają baldachim, przez który przebijają się promienie słoneczne i odbijając się w wodzie tworzyły bajkową grę światłocieni. Na całym szlaku królowały różne odcienie zieleni i przyjemny chłód od rzeki, a w powietrzu unosił się bukiet zapachowy składający się z wody, sitowia, tataraku, szuwarów, żywicy, skoszonych trawy i aromatu kwiatów leśnych łąk. Unoszący nas prąd co chwilę niósł nas do malowniczych zakoli, które zachwycały swą niepowtarzalną urodą.

Mimo, że rzeka kusi by się w niej kąpać, to ze względu na niską temperaturę wody widziałam tylko babcię z wnuczką które w niej pływały.

Spływ kajakowy.Rzeka Wda.

Opublikowany przez Lilianę Borodziuk Sobota, 22 sierpnia 2020

Po kilku kilometrach musieliśmy przycumować do brzegu i przenieść kajak kilkadziesiąt metrów, by w ten sposób ominąć silne wiry tworzące się wokół znajdującej się dalej śluzy.

W wielu miejscach mijaliśmy znakomicie utrzymane posesje oraz pola namiotowe. W jednym miejscu przepływaliśmy obok stada koni, które można wypożyczyć by zwiedzić okolicę w siodle.

Dalsza podróż również była zachwycająca. Były miejsca, w których nurt jest bardzo silny by po chwili spowolnić i płynąć leniwie. Przepięknie wyglądają dorodne olchy rosnące na brzegach jak i na środku rzeki. Niesamowite wrażenie robią odcinki z zieloną trawą wodną falującą w rzecznej toni.

Płynąc i podziwiając fantastyczne krajobrazy dotarliśmy do miejsca gdzie gigantyczne powalone drzewo tarasowało dalszy spływ. Trzeba było położyć się w kajaku by pod nim przepłynąć i dalej kontynuować podróż.

Mijaliśmy urwiste zalesione brzegi, z których roztacza się przepiękny widok na rzekę.  Po około 10 km dopłynęliśmy do rezerwatu Kręgi Kamienne nieopodal osady Odry. Kiedyś o nim czytaliśmy, a teraz mieliśmy okazję je zwiedzić. Jednak wyjście na wysoki brzeg okazało się nie takie proste, bowiem mąż wysiadając z kajaka zapadł się po pas w bagnie i ledwo się z niego wydostał. Widać, że nie ma współpracy między firmami kajakowymi a rezerwatem, bo gdyby była wyjście na brzeg byłoby dostosowane do turystów.

Musieliśmy próbować z drugiej strony. Po wyjściu na brzeg udaliśmy się do sławnych Kręgów. Znajdują się one w sosnowym lesie nieopodal rzeki. Teren, jest ogrodzony. Po ok. 5 minutach drogi byliśmy na miejscu.

Po kupieniu biletów udaliśmy się na zwiedzanie. Cała trasa jest dobrze oznaczona.

Kręgi związane są z osiedleniem się Gotów i Gepidów w pierwszych wiekach n.e. podczas ich wędrówki ze Skandynawii nad Morze Czarne.

Zajmują 16,91 hektarów, na których znajduje się 10 kręgów kamiennych i 29 kurhanów  czasem ze stelą.  Najmniejszy ma średnicę 15 m, a największy 33 m. Kamienie tworzące kręgi nie są tak gigantyczne jak Stonehenge. Ustawione są również pionowo, ale wystają od 20 do 70 cm ponad powierzchnię ziemi. Tylko ciemny kolor oraz znajdujące się na nich mchy i porost świadczą, że są bardzo stare.

W zależności od wielkości kręgu jest ich od 16 do 29 sztuk. W środku ustawiony jest jeden, a rzadko dwa kamienie. Prócz kręgów na terenie rezerwatu znajduje się około 30 kurhanów, o średnicy od 8 do 12 m.
Naukowcy uważają, że teren ten jest cmentarzyskiem z I i II w. n.e., a kręgi i kurhany – grobami. W czasie prac archeologicznych odkryto ponad 600 grobów. Znaleziono złoty wisiorek, paciorki szklane, spinki, sprzączkę brązową, resztki tkanin, ułamki glinianych naczyń z okresu rzymskiego. Oprócz grobów popielcowych natrafiono także na występowanie śladów dwóch rodzajów obrzędów pogrzebowych, co pozwoliło wysunąć tezę, że na tym terenie obok ludu tubylczego, który swoim zwyczajem palił zwłoki zmarłych, pojawili się obcy przybysze z północy.
W grobach szkieletowych na uwagę zasługuje fakt, że głowa zmarłego zwrócona była w kierunku północnym.

Ponieważ z ziemi nie widać dobrze kręgów wybudowana została specjalna rampa widokowa, z której rozciąga się widok na największe z nich.

Na terenie rezerwatu znajduje się miejsce zwane elipsą, które według badań emituje niezwykle pozytywną energię. Zaobserwowałam u siebie ciekawe zjawisko, bowiem gdy tylko znalazłam się na terenie rezerwatu ustąpiły mi wszystkie bóle związane z kręgosłupem. Gdy przyszliśmy już jedna osoba leżała na ławce ustawionej na elipsie i doładowywała swoją energię. Ja również się na jednej z nich położyłam i czułam niesamowitą lekkość ciała, natomiast mój mąż niczego nie odczuwał i nazwał to zbiorową psychosugestią.

Po zakończeniu zwiedzania wróciliśmy do kajaka by dalej kontynuować spływ.

Zaskoczyło nas to, że dzikie kaczki nie bały się ludzi i pływały między kajakami. Płynąc trafiliśmy na parę łabędzi z młodymi. Pierwszy raz widzieliśmy parę, której udało się odchować siedem młodych. Nie zrobiliśmy im zdjęcia razem, bowiem część była na brzegu a część pływała po rzece.

Duże wrażenie robiło przepłynięcie między ścianami szuwarów. Po 6 godzinach dotarliśmy do miejscowości Wojtal i przy młyńskiej tamie zakończyliśmy spływ. Czekał tam na nas pracownik firmy i samochód, którym dotarliśmy do miejsca, z którego wyruszaliśmy w tę arcyciekawą podróż.

Wszystkim, których szlak turystyczny skrzyżuje się z J. Wdzydzkim polecamy jednodniowy spływ kajakowy rzeką Wda na odcinku Borsk – Wojtal. Podczas kilkugodzinnego spływu znakomicie się odpoczywa i relaksuje podziwiając fantastyczne krajobrazy. Dla chętnych istnieje możliwość zwiedzenia Kręgów Kamiennych. Uroku trasie nadają cisza, spokój, powalone drzewa i morze zieleni. Nie ma presji czasowej. Płynąc w dowolnym momencie można przybić do brzegu. Jest tylko jeden warunek – musi być słoneczna pogoda i ciepły dzień.

Foto: Liliana i Zdzisław Borodziuk