Wybory 2020 – „PAD musi podpisać amerykańską ustawę”. Większej bzdury nie można było już wymyślić w tej kampanii prezydenckiej! – 'Trzeba pamiętać, że cała ta histeria związana z amerykańską ustawą 447 to typowa operacja fałszywej flagi. Tak naprawdę wszelkim wierzycielom, zarówno faktycznym, jak i urojonym, otwarto Polskę na oścież 1 lipca 2009 roku. Zgodnie ze znowelizowanym art. 1145 kpc orzeczenia sądów państw obcych wydane w sprawach cywilnych są uznawane na terenie III RP z mocy prawa. Podkreślam, państw obcych, a nie tylko państw członkowskich UE czy NATO. Może to być wyrok sądu rosyjskiego, jaki z Tanzanii czy Izraela. Owszem, są pewne ograniczenia, ale nie dotyczą one z zasady roszczeń materialnych” – mówi dr hab. Dominika Trzaska-Flak, prawnik, politolog i filmoznawca w rozmowie z Jerzym K. Rochem.

Jerzy K. Roch: – Mam wrażenie, że czas biegnie coraz szybciej. Nim człowiek zapomni o ostatniej kampanii wyborczej już jest następna.

Prawnik dr hab. Dominika Trzaska-Flak: – Nie brak opinii, że wybory w Polsce są organizowane zbyt rzadko. Zauważ, że wielu posłów aktywizuje się tak naprawdę rok, góra półtora, przed kolejną akcją wyborczą.

– No właśnie. Ale jak temu zaradzić?

– Skoro tak mocno patrzymy w stronę USA (za wyjątkiem Konfederacji, której oczy skierowane są w przeciwną stronę) warto zaczerpnąć tamtejsze wzorce.

– Czyli?

– Wybory są organizowane co dwa lata.

– Ale koszty…

– … gdybyśmy chcieli ciąć koszty w ten sposób to o wiele bardziej opłacalny byłby system monarchii dziedzicznej. Monarcha wyznaczałby poszczególnych ministrów, a my mielibyśmy szansę na dziękowanie mu za to na audiencjach. ;)

Mówiąc jednak serio – to raczej byłby zysk dla Państwa, i jego obywateli, gdyż wymuszałby aktywność poselską przez całą kadencję.

– No dobrze, dwa lata zamiast czterech. To jednak straszliwie mało, poza tym wiele prac sejmowych trwa przez całą kadencję, a i wtedy okazuje się ze czasu za mało.

– Dlatego w Polsce powinny być wybory organizowane co dwa lata, ale kadencja poszczególnych posłów powinna trwać tak jak dzisiaj – cztery.

– Proszę jaśniej.

– W wymienionych jako przykład Stanach kadencja poszczególnych senatorów trwa 6 lat. Ale co dwa lata organizowane są wybory w trakcie których wymienia się 33% składu.

– Czyli w Polsce co dwa lata wybieralibyśmy 230 posłów?

– Dokładnie. Zobacz, jakie przyniosłoby to korzyści dla Państwa (czyli dla nas wszystkich). Przede wszystkim nawet poseł rozpoczynający swoją przygodę z Parlamentem zdawałby sobie sprawę, że za dwa lata zostanie pośrednio rozliczony przez wyborców. Jeśli jego klub zawiedzie oczekiwania społeczeństwa za dwa lata z większościowego może stać się opozycyjnym. Taki system pozwala na wymuszenie zmiany rządu nie co cztery, ale co dwa lata. Suweren, jakim praktycznie na całym świecie jest Naród, sprawowałby kontrolę o wiele bardziej realną, niż teraz.

– No, dobrze, ale jeśli rząd przeprowadza niepopularne, aczkolwiek konieczne reformy, to czy nie grozi mu odwołanie po dwóch latach zaledwie?

– A możesz pokazać taki rząd?

– To ja zadaję pytania. ;)

– Oczywiście, że nie możesz. Bo takiego tak naprawdę nie było. Zaraz, po 1989 r., kiedy był realizowany plan Sorosa, w efekcie którego „udało się” prawie zlikwidować przemysł odziedziczony po PRL, tzw. reformy Balcerowicza były witane z entuzjazmem. Nieliczne, merytoryczne głosy krytykujące ów „plan” były albo ignorowane albo też określane pejoratywnie jako tęsknota za komuną itp. Zdecydowanie ciekawiej zrobiłoby się dopiero podczas rządów Donalda Tuska.

– Mówisz o wieku emerytalnym?

– Dokładnie. Parlament, który arbitralnie wydłużył czas pracy obywatelom, z całą pewnością zmieniłby układ partyjny po częściowych wyborach. A wtedy żegnaj koalicjo PO-PSL.

– Są głosy, że podobnie byłoby z rządem PiS, i to w pierwszej kadencji.

– Tutaj akurat nie zgodzę się z Tobą. PiS w pierwszej kadencji umiejętnie pokazał, że największym hamulcowym reform jest Trybunał Konstytucyjny pod wodzą Andrzeja Rzeplińskiego. Częściowe wybory raczej wzmocniłyby klub PiS, a nie odwrotnie.

No dobrze, ale to są uwagi de lege ferenda. Na dzisiaj za kilka dni mamy kolejne wybory, tym razem prezydenckie, i nie ma sposobu, by wybierać po pół prezydenta co 2,5 roku. ;)

– Moja wina, że zacząłeś ogólnie? Prezydent w Polsce pełni funkcję bardziej reprezentatywną, niż faktycznie rządzi. Poza tym tak naprawdę to, czy Andrzej Duda zostanie wybrany na kolejną kadencję nie ma aż takiego znaczenia, jak stara się pokazać propaganda obu stron, czyli PiS-u i anty-PiS-u, bo tak naprawdę nadchodzące wybory głównie opozycja przedstawiła jako plebiscyt.

– Wybór nie ma znaczenia?

– Są głosy, i to całkiem rozsądne, że tak naprawdę Prezydent już nie jest PiS-owi niezbędny. Najważniejsze ustawy, które jednak zapoczątkowały reformę sądów, przeszły. Stanowiska w spółkach Skarbu Państwa są poza jakąkolwiek kontrolą Prezydenta. Więc jeśli teraz wszelkie ustawy nie będą kontrowersyjne Prezydent nie będzie mógł rozsądnie korzystać z prawa veta. Gdy je zastosuje, to wówczas wyraźnie określi się jako zwolennik jednej strony sceny politycznej i de facto może tylko umocnić wynik PiS w kolejnych wyborach.

– Są również głosy, że nowy Prezydent doprowadzić może do nowych wyborów parlamentarnych. Wystarczy, że Sejm nie uchwali w terminie ustawy budżetowej, a wtedy będzie go mógł rozwiązać.

– Oczywiście taki scenariusz jest możliwy – obstrukcja Senatu, a potem Prezydenta i Sejm nie zdąży. Na to jednak jest sposób. Wystarczy, by projekt ustawy budżetowej zawierał wiele rozwiązań prospołecznych (np. zmniejszenie ZUS dla małych przedsiębiorców, kolejna wersja 500+ bądź też powiązanie świadczenia z inflacją itp.) aby wytrącić nowemu Prezydentowi broń z ręki, a raczej włożyć długopis. Inaczej po przyspieszonych wyborach 2021 może okazać się, że poza Prezydentem tak Sejm, jak i Senat zdominowane są przez Zjednoczoną Prawicę do tego stopnia, że wreszcie dojść może do zmiany Konstytucji, „kwaśniewskiej” Konstytucji, żeby nie było niedomówień.

– A co do samej kampanii?

– No cóż, brak jakichkolwiek większych rozczarowań z mojej strony. Niestety, stwierdzam to z głębokim żalem. Bo jeśli chodzi o KO ich brak programu (poza różnego rodzaju hasełkami, mającymi jedynie omamić najmniej wyrobionych wyborców) jest to już pewnego rodzaju tradycja. Nie mogę także zrozumieć, jaki piarowiec doradza p. Kosiniakowi-Kamyszowi, gdyż publiczne zwrócenie się żony do kandydata na najwyższy urząd RP per Tygrysekośmieszyło go w oczach sporej części potencjalnego elektoratu. Co do Biedronia – no cóż, lewica po raz kolejny popełniła błąd. I na tym chciałabym zakończyć wywód co do osoby byłego prezydenta Słupska.

– Nie wymieniłaś wszystkich.

– Jak pewnie wiesz, najtrudniej pogodzić się z własnym zawodem. A mnie ze wszystkich najbardziej zawiodła Konfederacja. Bo tak naprawdę cóż zostało z szumnych zapowiedzi wyborczych 2019 roku? Jedynie powtarzane jak mantra przez zwolenników Bosaka oskarżanie PiS-u o całe zło III RP. Nie wiem, czy już do Ciebie dotarła najnowsza informacja rozpowszechniana w mediach społecznościowych przez ludzi zaliczających się do grona wyborców Krzysztofa Bosaka?

– O co chodzi?

– Otóż wg tychże samozwańczych „prawdziwych polskich patriotów” PAD po to jedzie do USA, by móc złożyć podpis na amerykańskiej ustawie H.R 943 obok podpisu Donalda Trumpa. Wg tychże „narodowców” zgodnie z nią majątki bezdziedziczne będą przechodzić w ręce wyznawców denominacji, do jakiej należała osoba zmarła. Nowa ustawa o wolności religijnej ma także zastosowanie w przeszłość, gdzie majątki bezdziedziczne po społeczeństwie żydowskim np. na terenie Polski, będą podlegać zwrotowi danej opcji wyznaniowej. Owa ustawa eliminuje prawo narodowe do przejmowania majątków bezdziedzicznych. A potem już coraz większy odlot. Ta ustawa będzie powodem do tego, żeby rodziło się coraz mniej dzieci.

– Genialne odkrycie. Polski prezydent musi podpisać amerykańską ustawę, bo inaczej nie będzie obowiązywać! Toż my potęgą jesteśmy, jakiej świat nie widział! ;)

– To jeszcze nie koniec, posłuchaj, mam tu nawet fragmencik opublikowany w necie:

„Obecnie już się mówi, że obecne dzieci mogą nie doczekać swoich wnucząt, do jakiego to stanu doprowadzają już teraz chemiczne czystki etniczne stosowane na planie Noblisty Russella o pokoleniu ludzi z uszkodzonym DNA, podatnymi na wszelakie RNA. Taka ustawa sprzyjać będzie także tworzeniu wojen, by opcje wyznaniowe mogły jak najszybciej przejmować byt po swoich wyznawcach, co z kolei tworzy poważne zagrożenie w drugą stronę do szerzenia się ateizmu i świata bez duchowego.”

– A zatem Polin, aborcja, a teraz jeszcze podpisanie amerykańskiej ustawy, która bez podpisu Dudy nie może zaistnieć – to broń wyborcza pana Bosaka?

– Na to wygląda, niestety. Najwyraźniej ktoś w ich sztabie uznał, że skoro do Sejmu dostali się wyłącznie dzięki odpowiedniemu odgrzewaniu fobii antyżydowskich oraz posługiwaniu się pozornie głębokimi chrześcijańskimi sloganami (nb. stanowiącymi zaprzeczenie haseł czołowego konfederaty JKM wygłaszanych publicznie jeszcze dwa lata temu) warto pokusić się o kontynuację. Wyborca głupi wszystko kupi. A przecież chodzi wyłącznie o stworzenie pozoru, że dla PiS istnieje alternatywa. Przypominam, że to, co zrobić chce Konfederacja w II turze odkrył już Jacek Wilk.

– No dobrze, ale Twoim zdaniem bezpieczeństwo majątkowe Polski jest zachowane?

– Oczywiście, że nie. Trzeba tylko pamiętać, że cała ta histeria związana z amerykańską ustawą 447 to typowa operacja fałszywej flagi. Tak naprawdę wszelkim wierzycielom, zarówno faktycznym, jak i urojonym, otwarto Polskę na oścież 1 lipca 2009 roku. Zgodnie ze znowelizowanym art. 1145 kpc orzeczenia sądów państw obcych wydane w sprawach cywilnych są uznawane na terenie III RP z mocy prawa. Podkreślam, państw obcych, a nie tylko państw członkowskich UE czy NATO. Może to być wyrok sądu rosyjskiego, jaki z Tanzanii czy Izraela. Owszem, są pewne ograniczenia, ale nie dotyczą one z zasady roszczeń materialnych.

Tak więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby mienie polskie było przejmowane przez gminy wyznaniowe czy też osoby i fundacje mieniące się ich następcami prawnymi od połowy 2009 roku! Konfederacja (a także wszystkie inne ugrupowania parlamentarne i pozaparlamentarne) udaje, że nie widzi problemu. Może dlatego, że wtedy zamiast plakietki Anty447 musieliby nosić inną – antyKPC. A taka, z perspektywy Kremla, nie jest zbyt nośna propagandowo.

– Dziękuję za rozmowę.

.

Z uwagi na poruszony temat na życzenie rozmówczyni jej nazwisko zostało zmienione. Utajniona została również uczelnia, na której pracuje.

 

 

Fot. pixabay

23.06 2020