Ponoć „na Kremlu strzelają korki od szampanów”. Wątpię. Tylko głupcy otwierają szampana w trakcie gry… a prezydent Putin głupcem nie jest.
Stawiam raczej na to, że analitycy rosyjscy właśnie intensywnie pracują nad tym…. co z tym fantem zrobić. Cieszyć nie mają się z czego.
Prezydent Tramp pokazał SWOIM rodakom telewizyjną ustawkę.
Świat zareagował normalnie.
Radość jednych i oburzenie drugich są skalkulowane… a jeśli gdzieś nie są, jest to zmartwienie narodów które mają słabych przywódców.
Co jakiś czas powraca do nas choroba, którą na świecie można by było określić syndromem Rasputina… a w naszym lokalnym wydaniu – syndromem Himilsbacha.
Powtarzając brednie o tym, że „państwa nie mają przyjaciół tylko interesy” zapominamy jakoś, że państwa to ludzie. Zbiory jednostek, ze wszystkimi naszymi przymiotami i wadami.
Przenosimy je na wszystkie struktury które tworzymy. Wnosimy je do małżeństw, państw i… organizacji międzynarodowych.
Jan Kobuszewski, pytany kiedyś o swoje zalety i wady, wśród wad wymienił pociągłą twarz, wielkie uszy i wysoki wzrost. Za największe zalety, uznał… pociągłą twarz, wielkie uszy i wysoki wzrost.
Naszą zbiorową równocześnie zaletą i wadą jest… niechęć do nudy.
Znudzeni spokojem i dobrobytem, co jakiś czas szukamy czegoś co nam ten dobrobyt i spokój zakłócą. Niczym żona, znudzona biegającym codziennie do pracy, zbierającym pieniądze by zapewnić jej i dzieciom najlepszy byt, spokojnym i cierpliwym mężem, szukamy sobie kogoś, kto swoim chamstwem, nieróbstwem i bezczelnością nam ten spokój zakłóci.
Kiedyś carski dwór znalazł sobie Rasputina. Nasze elity intelektualne zafascynował Himilsbach.
Amerykańskie Stany znalazły sobie kogoś takiego w osobie prezydenta Trampa.
Indywidualne cechy tego człowieka – dewelopera, skutecznego dzięki swej bezczelności, megalomana i… po prostu chama, zaszkodzą przede wszystkim USA.
Reszta… póki co jest zakłopotana.
Prezydent Tramp nie jest jednostką specjalnie nietypową. Wszyscy mamy często do czynienia z ludźmi tego typu.
Zachwycony sam sobą skrajny egocentryk, niszczący wszystko co słabsze i płaszczący się przed silnymi, przewrażliwiony na punkcie własnej „wielkości” i gotów do mszczenia się na innych za prawdziwe lub urojone urazy… jest typem dość popularnym, uciążliwym ale niezbyt szkodliwym.
Cechy te, przeniesione jednak na najwyższy poziom światowej polityki, powodują tragiczne skutki.
Swoje kompleksy, niczym niepotwierdzone przekonanie o swej wielkości, ludzie w rodzaju prezydenta Trampa muszą nieustannie potwierdzać… sobie i innym.
Wielcy ludzie… w dowolnej dziedzinie, nie muszą tego potwierdzać.
Nie muszą obrażać innych. Pokazywać swojej przewagi nad słabszymi od siebie i nieustannie podkreślać swoich dobrych kontaktów z „wielkimi” naszego świata. Niepotrzebne jest im dyskredytowanie poprzedników by wykazać własną wielkość.
Szukaniem takiego potwierdzenia była „ustawka” jaką zafundowała nam amerykańska administracja organizując spotkanie z prezydentem Żeleńskim.
Przebieg tej wizyty jasno wskazuje na cele przyświecające jej zorganizowaniu.
Pod pretekstem podpisania umowy na której żadnej ze stron bardzo nie zależało… a już na pewno w formie jaką przyjął dokument sporządzony przez urzędników niższego szczebla, zorganizowano prowokację, mającą pokazać Amerykanom jak wielki jest ich przywódca i… ukaraniu człowieka postawionego pod ścianą, który „śmiał” uczestniczyć w wiecu wyborczym… demokratycznego konkurenta.
Prezydent Tramp się upajał.
Wspierany przez swojego wiceprezydenta (który wyraźnie układa sobie już wszystko pod SWOJĄ kampanię wyborczą w najbliższych wyborach) z lubością pastwił się nad swoim „gościem”, powtarzając tezy o jego bezradności.
Postawa gościa… nie miała znaczenia.
Ten spektakl nie był dla niego.
Gorzej… był on tylko koniecznym tłem dla „światowego mocarza”, rozdającego karty” jak chce.
Amerykańska publika zapewne szalała ze szczęścia a jej Prezydentowi najwyraźniej dziką satysfakcję przynosiło deptanie leżącego.
Niemal równą zapewne… jak obrażanie wszystkich swoich poprzedników.
W komentarzach po tym cyrku, większość komentujących ( o ile nie wszyscy) dostrzegło „trudną sytuację Prezydenta Ukrainy”.
W tej pyskówce – poległ bo musiał. Nie miał żadnych szans.
Został zwyczajnie wystawiony do odstrzału.
Sądzę… że niespecjalnie musi się tym przejmować.
Niewielu dostrzega (a może już wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy), że przede wszystkim jak zwykle dostało się wszystkim stanowiącym elity Ameryki… od jej powstania.
Po równo – demokratom i republikanom.
Prezydentowi Trampowi udałą się rzadka sztuka.
W ciągu ca miesiąca swoich rządów… udało mu się obrazić każdego i (jak sądzę) ośmieszyć się w oczach prawdziwych liderów państw z którymi Ameryce przyjdzie konkurować.
Ludziom w rodzaju prezydentów Putina czy Xi, nie da się zaimponować kopaniem leżącego.
Podziw, przynosi to zapewne w oczach hodowców bydła ze stepów Montany… choć nie tylko.
Ze zdziwieniem i niesmakiem czytam komentarze, zamieszczane w necie przez naszych rodzimych kowbojów. Wszyscy miłośnicy Rosji i ludzie charytatywnie nienawidzący Ukrainy… są zachwyceni. Niespodzianką jest nie tyle ich postawa… co ilość.
Jednoczą się w tym zarówno „myśliciele” gardzący Ukrainą i Ukraińcami z powodu przekonania o własnej nad nimi wyższości… z ludźmi święcie oburzonymi, że „bezczelni imigranci śmią tkwić w kolejce do lekarza… przed nimi”.
To, że USA właśnie pokazuje jaką wagę przykłada do podpisanych umów, zobowiązań sojuszniczych i… sytuacji w jakiej znaleźli się ich „sojusznicy” jest przy tym nieważne.
Pan Tramp raczył skopać i poniżyć… nielubianego przez nich Ukraińca.
Prezydent Putin zapewne nie świętuje… a dla nas problem też jest niewielki.
Przeciwnie.
Kabotyn na stanowisku szefa Amerykańskiego rządu… jest dla nas szansą i nadzieją.
W Stanach… jego obraźliwe teksty pod adresem WSZYSTKICH poprzedników, muszą wywołać ruch sprzeciwu. Chamstwem mogą zachwycać się mieszkańcy farm na głębokiej prowincji.
Dla elit politycznych obu amerykańskich partii politycznych, teksty tego bufona, kwestionujące rozsądek i dorobek poprzednich prezydentów, staną się w końcu powodem do otrzeźwienia.
We własnym interesie… będą musieli zacząć przeciwdziałać.
W Europie… Jego pomysły wymuszą od dawna odkładane decyzje.
Europa musi zacząć myśleć.
Ponoć przepustką do mocarstwowości jest milionowa armia.
W Europie pod bronią jest niemal DWA miliony ludzi.
Jako całość… jesteśmy drugą potęgą gospodarczą świata.
Wciąż jeszcze jesteśmy centrum kulturalnym, decydującym o modzie i… cenach dóbr kultury.
Naszą kulturę i wartości uznaje za swoje… kilka miliardów ludzi.
JESZCZE.
W obliczu zmian zachodzących na świecie… razem możemy być nadal wiodącym ośrodkiem.
Oddzielnie – skazani jesteśmy na marginalizację.
To co jest dziś naszym atutem… jutro stanie się domeną innych.
Od naszych decyzji zależy nie tylko los Ukrainy… ale także nas samych.
Jeśli ktoś miał co do tego jakieś wątpliwości…
wybór Amerykanów… skutecznie je rozwiał.
Przed nami wybór prosty…
Musimy stać się potęgą lub… niewielkim i uciążliwym wrzodem – cyplem na azjatyckiej dupie.
Zabawne w tym wszystkim jest to, że w dużej mierze zależy to od naszych relacji z…
prezydentem Putinem.
Jestem przekonany, że prezydent Putin… doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Nie do końca widać, żebyśmy to rozumieli MY.
WASZ
nikt.
Autor: Jarosław Wocial
Zostaw komentarz