Administracja Trumpa oczekuje od Kijowa pozytywnej odpowiedzi na nowy „plan” zakończenia walk w ramach którego Kijów by się zobowiązał do nieprzystąpienia do NATO i oficjalnego uznania Krymu za część Rosji.
Deal stulecia po prostu. W zamian za co Kijów ma pójść na te ustępstwa? W zamian za nic. Bo nikt niczego Kijowowi nie proponuje. Amerykanie po prostu uważają, że ich słowo jest rozporządzeniem obowiązkowym do wykonania bo są Amerykanami. Ty musisz pójść na ustępstwa a wzamian na zachętę otrzymujesz kolonialną umowę surowcową i brak jakiegokolwiek wsparcia militarnego na desert. I jeszcze masz zapłacić za bezodpłatną pomoc, której ci udzielono wcześniej.
Problem tego typu propozycji polega na tym, że Amerykanie nie są w pozycji w jakiej myślą że są. Oni nie na tyle kontrolują sytuację by wymagać wszystkiego nic nie proponując w zamian. Takie propozycje byłyby odpowiednie dla sytuacji w której Zełeński prezentował by rząd na uchodźstwie gdzieś w Londynie a linia frontu była pod granicą z Polską. Ale sytuacja Kijowa jest bardzo daleka od tego stanu rzeczy. I dlatego Amerykanie wymagając podobnych rzeczy muszą coś poważnego proponować w zamian. No a jeżeli nie proponują to maja się liczyć z tym, że nikt tych propozycji nie przyjmie bo nie ma dlatego żadnych powodów. Bo Ukraińcy nic nie tracą poza tym co USA itak deklarują, że Ukraina za chwilę straci. Jedyne co ma sens dla obu stron konfliktu w tych rozmowach – przeciągać czas. Dla Ukrainy, żeby przedłużyć amerykańskie wsparcie na tyle długo na ile będzie to możliwe. Chociażby wsparcie szczątkowe bo nowych dostaw sprzętu i amunicji już nikt nie oczekuje. A dla Rosji bo ona myśli, że w ramach tych rozmów może zyskać wiele małych korzyści dla siebie.
Zostaw komentarz