31 stycznia pisałem:

„Ja Zbigniewa Ziobro nie lubię. A ściśle rzecz biorąc nie lubię jego metod, które stosował kiedy miał władzę.

Tym bardziej oburza mnie, jeśli do tych metod próbuje się odwoływać obecnie rządząca koalicja. Nie wierzę, że nie wiedziano, że został zatrzymany i jedzie już do Sejmu. Poseł Wipler podaje nawet, że wiedziano, że już jest w Sejmie.

Państwo prawa to nie państwo zemsty. Praworządność to nie opresyjność. A uczciwa polityka to nie spektakl dla najmniej wyrobionego elektoratu.”

Dzisiaj sąd „nie uwzględnił wniosku, który skierowaliśmy jako komisja śledcza i nie wyraził zgody na areszt Zbigniewa Ziobry” – poinformowała przewodnicząca komisji Magdalena Sroka.

Gdyby uwzględnił, to znaczyłoby to, że nadszedł czas niszczącego państwo odwetu.
Jednak nie uwzględnił. Co nie znaczy, że politycy porachunków nie są żądni. W państwie prawa działają jednak sądy i to one oddzielają ziarna sprawiedliwości od plew zemsty.

Ironią losu jest to, że Ziobro został beneficjentem takiej liberalnej wizji państwa i prawa, którą tak zaciekle zwalczał, kiedy był ministrem sprawiedliwości. Obawiam się jednak, że go to niczego nie nauczy.

Znamienne jest też to, że o orzeczeniu poinformowała rzecznik Sądu sędzia Anna Ptaszek, którą Ziobro prześladował w czasach swojego ministrowania.

Pani Sroka powiedziała, że „w tej sytuacji będziemy składać apelację”.

No cóż… Jeżeli Pani Sroka chce składać „apelację” od tego rozstrzygnięcia, to sama sobie wystawia świadectwo – nie zna się na materii, którą przyszło się jej zajmować. Od postanowienia Sądu przysługuje bowiem zażalenie, a nie apelacja. Wykładem nie będę jednak zanudzać. Ani Państwa, ani Pani Sroki. Co do tej ostatniej, to mam wątpliwości, czy w ogóle by była zainteresowana. Wszak nie znajomość prawa zdecydowała o tym, że została przewodniczącą tej komisji.

Foto: Klub Lewicy