Chciałaby dusza do raju, tylko jej grzechy nie pozwalają. Chciałaby E. Kopacz być mężem stanu, tylko nie ma predyspozycji, bo przeciętność jej nie pozwala. Zastanawiam się jak określić polityka, który podejmuje decyzje sprzeczne nie tylko z interesem kraju, ale i własnym.
Wyrażając zgodę na przyjęcie do Polski 2000 imigrantów z Afryki kierowała się zapewne zasadą: „mało mamy własnych problemów, dołóżmy sobie cudze”, tym samym pokazała, że nie potrafi podobnie jak przed wiekami książę Konrad Mazowiecki przewidzieć dalekosiężnych skutków podjętej decyzji. Jak pokazują doświadczenia krajów europejskich forsowany na siłę przez Zachód projekt ideologiczny multi-kulti okazał się całkowitą klęską. A przecież w założeniach miało być tak pięknie. Przybysze z Trzeciego Świata mieli być bezproblemową tanią siłą roboczą, a stali się postrachem krajów, które wpuściły ich na swe terytorium.
Muzułmanie w żadnym z europejskich państw nie chcą i nie potrafią się integrować z europejskimi społeczeństwami, gdyż bardziej odpowiada im życie w gettach na koszt zachodnich podatników. Każde takie skupisko staje się prędzej czy później wybuchową mieszanką, która burzy spokój społeczny skutkujący brutalnymi zamieszkami i zamachami terrorystycznymi, co nieraz mogliśmy oglądać w telewizji czy w internecie. W naszej historii już raz wpuściliśmy do naszego kraju zakon krzyżacki i wiemy, czym się to zakończyło. Dlatego jestem przeciwna wpuszczaniu do kraju obcych kulturowo ludzi.
Ale E. Kopacz udaje, że o tym nie wie. Swoją decyzję tłumaczy tym, że gdy byliśmy w potrzebie to Zachód przyszedł nam z pomocą. To prawda, ale dziwnym trafem nie chce pamiętać, że Polacy pochodzą z tego samego kręgu kulturowego i od niego otrzymał zasadniczą pomoc, a nie od Syryjczyków, Somalijczyków, Nigeryjczyków czy Libijczyków. Im w pierwszej kolejności powinny pomagać bogate kraje Zatoki Perskiej, a nie pogrążona w kryzysie Europa. Widzę, że do premier E. Kopacz chyba nie dociera, że nie stoi na czele rządu kraju, który jest potęgą gospodarczą i polityczną, a zachowuje się tak, jakby nim była. Na wszystko brakuje pieniędzy, mamy coraz większą dziurę budżetową i kosmiczne długi. Nie ma pieniędzy dla naszych bezrobotnych, coraz więcej dzieci chodzi głodnych, ale dla muzułmanów będą musiały się znaleźć.
Zanim zadeklarowała przyjęcie uchodźców w pierwszej kolejności powinna zatroszczyć się o pracę dla kilku milionów bez¬robotnych Polaków, w tym młodych absolwentów wyższych uczelni. Tym bardziej, że przyjadą ludzie w większości analfabeci niczego nieumiejący, nieznający języka i obcy kulturowo, których przez lata trzeba będzie utrzymywać. Przekonuje się nas, że Unia ma dla nich specjalny program pomocowy. Według opublikowanych danych na jednego przybysza będzie przypadało 3 euro dziennie, resztę będziemy musieli dołożyć my. Nawet to minimalna unijna pomoc nie będzie trwała wiecznie, kiedyś się skończy i co dalej? Nie trudno się domyśleć jak potoczą się sprawy. Skoro ich przyjęliśmy do swego kraju, to będzie nasz problem, a nie Unii.
Przed podjęciem tak brzemiennej w skutkach decyzji premier E. Kopacz powinna wsłuchać się w opinię społeczeństwa, z którą podobno tak bardzo się liczy, deklarując, co chwilę przed wyborami, że nic nie można robić wbrew jego woli. Gdy tylko jest okazja, by przywódcy UE ją pochwalili i poklepali po plecach, to jakoś nie przejmuje się wolą społeczeństwa.
Od chwili, gdy UE narzuciła nam przyjęcie afrykańskich imigrantów, środki przekazu przekonują Polaków, że przyjmiemy tylko chrześcijan. A ja chciałabym wiedzieć, w jaki sposób odbędzie się ich weryfikacja skoro przed przybyciem do Europy niszczą swoje dokumenty. Co będzie, gdy za jakiś czas okaże się, że część z nich będzie domagała się wybudowania meczetów? Co wtedy będą mówili ci, którzy dziś tak gorącą zachęcają Polaków, by otworzyć dla nich granicę? Czy później będą się tłumaczyli, że przy takiej liczbie służby nie były w stanie wszystkiego sprawdzić?. Więc jeżeli nie były w stanie przeprowadzić dogłębnej weryfikacji, dlaczego o tym nas nie informowali i ich wpuścili?. Kto za to odpowie i poniesie konsekwencje?
Nie może być tak, że do destabilizacji sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie doprowadzili Francuzi, na przemycie ludzi zarabiają mafie, a w nagrodę za nielegalną emigrację państwa europejskie biorą ich na swoje utrzymanie.
Według czerwcowych danych władz Włoch i UE, od jesieni przez Morze Śródziemne przybyło z Afryki do Italii ponad 230 tys. nielegalnych imigrantów — głównie z Libii. Ponad pół miliona kolejnych mieszkańców Afryki – chętnych do bycia w Europie — oczekuje w Libii na przerzut do brzegów Włoch i Malty Natomiast kilkaset tysięcy Syryjczyków i uchodźców z innych krajów chce przedostać się do Włoch, Grecji i dalszych krajów, UE z obozów w Turcji.
Już teraz z przeprowadzonych badań wynika, że do Europy w najbliższym czasie chce wyemigrować od 500 tys. do 1 mln imigrantów. Nie trzeba być jasnowidzem by przewidzieć, że gdy pozostali mieszkańcy Afryki i Bliskiego Wschodu zobaczą, iż ich rodzinom i znajomym żyje się lepiej niż im, oni również zechcą przybyć do Europy. Czy Europa jest w stanie przyjąć i utrzymywać latami miliony uchodźców?
Uważam, że tym ludziom należy pomoc, ale pomocy powinniśmy udzielać w miejscach ich zamieszkania w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Dlatego powinno się ich wszystkich zawracać do portów, z których wypłynęli, ponieważ w inny sposób nie opanuje się tej sytuacji.
Ja oczekiwałam od premier E. Kopacz, że twardo zdecydowanie, zadba o polskie interesy, nie patrząc na to czy się to, komu podoba czy nie, powie na forum, UE, że my żadnych imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu nie przyjmiemy. Dziesięciolecia pokazały, że przyjmowanie obco kulturowo ludzi prędzej czy później kończy się konfliktami, więc jako premier wyciągnęła z tego wnioski i chcąc narodowi polskiemu oszczędzić tego wszystkiego, przez co przechodzi Zachód. Dlatego nasze granice będą dla nich zamknięte. Tak postąpiłby mąż stanu. Ale pani premier nie jest mężem stanu.
Planowane przyjęcie przez UE 60 tys. imigrantów nie rozwiązuje problemu, ponieważ na wpuszczenie czekają setki tysięcy. Obserwując przez lata stosunek wiodących państw UE do naszego kraju widzę, że liczą się z nami jak z żebrakiem pod kościołem, dlatego powinniśmy się spodziewać wymuszenia na nas wpuszczenia kolejnych tysięcy. Tym bardziej, że europosłowie PO zgodzili się na przyjmowanie ich przez Polskę.
Problemy związane z napływem muzułmanów na Stary Kontynent jeszcze niedawno wydawały się Polakom abstrakcyjne lub bardzo, ale to bardzo odległe. Dzięki decyzji E. Kopacz, nagle prawie z dnia nadzień okazało się, że islamiści niespodziewanie dla siebie, będą mieli pierwsze przyczółki do ekspansji ideologiczno-kulturowej na nasz kraj. Przejdzie ona do historii nie, jako wybitna osobowość i polityk, a jako ta osoba, która umożliwiła islamizację Polski.
Kiedyś Platforma przestanie rządzić, a pasztet, który zgotowała Polakom nieodwracalnie pozostanie. W związku z zaistniałą sytuacją, Polacy powinni przed wyborami odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy zgadzają się na zaserwowane przez koalicję PO-PSL tysięcy arabskich emigrantów, arabskie dzielnice w Polsce i ciągłe niepokoje?. Od odpowiedzi na to pytanie, a następnie jesiennego głosownia zależeć będzie przyszłość nie tylko nas, ale naszych dzieci, wnuków i kolejnych pokoleń.