Studiowałem w ciekawych czasach. Najważniejsze, co zapamiętałem z przedmiotu zwanego wówczas „prawo administracyjne” to korelacja pomiędzy ilością publikowanych aktów prawnych a kolejnymi „przesileniami” w PRL.

 

Dane statystyczne bowiem nie kłamały. Przed rokiem 1970 i 1980-ym ilość uchwalanych aktów prawnych gwałtownie rosła.  

 

Ba, tak samo było przed 1956.

 

Ówczesna, całkowicie scentralizowana władza, w ten sposób usiłowała naprawić to, co po niewielu latach okazało się nienaprawialne.

 

 

Okazuje się, że historia współczesnej Polski mierzona ilością uchwalanych aktów prawnych wskazuje na zbliżający się przewrót.

ilosc-aktow-prawnych

Oczywiście przy założeniu, że te same prawa rządzą III RP i PRL.

stabilnosc-prawa

Również jeśli chodzi o wskaźnik zmienności prawa (stabilności) jesteśmy na pierwszym miejscu w Unii.

Liczenie aktów prawnych w stronach może być mylące. Znam dyrektywę unijną, do której załącznik (będący integralną częścią aktu prawnego) liczy ponad 700 stron. Prawie tyle, ile „Trylogia” Sienkiewicza.

Tym niemniej jest oczywiste, że zalew prawotwórstwa nie służy w żaden sposób umocnieniu idei państwa prawnego nad Wisłą i Odrą.

Bo przecież w teorii mamy gospodarkę wolnorynkową, odpada więc konieczność drobiazgowego sterowania każdym działem gospodarki, co było zakałą PRL.

Jednak ilość aktów prawnych świadczy o tym, że coś się dzieje.

Pada Polska, czy też paroksyzm nadciągnął już na Unię?

Oto jest pytanie.

 

3.12 201