Tak było. Nie kłamię i mówię wszystko jak na spowiedzi.

Szłam ja sobie, proszę ja ciebie stołeczną ulicą. Dzień był całkiem miły do tej pory, a przynajmniej wszystko co złe trwało w oczekiwaniu na dobry moment zaskoczenia.
Nad głową rozciągnęła się dziurawa pierzynka z chmurek, spod której wyglądało słońce. Mogłoby być cieplej, ale uznałam, że nie będę narzekać, może być gorzej, będzie gorzej (zima przed nami).
Ubrana w ciepłą kurtkę trzymałam się ciepło.
Szłam więc, proszę ja ciebie tą ulicą, w tej kurtce i w maseczce. Tak sie złożyło, że bez niej poczułabym się uhmm..jak by to ująć..zbyt inna niż zazwyczaj, ograniczona tudzież uhmm..pozbawiona czegoś istotnego. Kto wie, w czym rzecz, potwierdzi.

Było więc tak, że szłam, aż tu nagle..

Aż tu nagle wpadł na mnie jakiś pan. No prawie wpadł, ale było blisko kolizji. Nie mieliśmy okazji się dotąd poznać, ale czy powinnam tego żałować, nie wiem.

Średniego wzrostu.
W młodszym od mojego wieku
Średniej wagi ciała, ale gdzieniegdzie zbyt zaokrąglony
Włosy miał gęste, w chaosie roztrzepanego nieładu.
Twarz pokryta sierścią z brody i wąsików.
Brunet dzienną porą.
Uśmiechnięty niczym kot z Alicji w krainie czarów.
Wizualnie nie odstręczał, co nie znaczy, że zachęcał, bo owszem miał ładne zęby. Tych akurat moglam pozazdrościć, no i białe, i w liczbie wlasciwej. Jesli były braki, to dobrze ukryte. Aż tak głęboko do jego paszczy wglądu nie miałam.
Po chwili patrzenia na szczerzącego się pana odkryłam pierwsze mankamenty. Odbiór zepsuły mi resztki sera czy czegoś innego białego, co powinien był sobie zeskrobać po posiłku.
Wyglądał na szczęśliwego, w uniesieniu i w rozradowaniu nieadekwatnym do szarej rzeczywistości. Ponieważ byłam po jednej pracy, a przed drugą w drodze, czyli miałam przerwę, to uznałam, że diagnoz stawiać mu nie będę.
” ach, prawie na siebie wpadliśmy! To nie może być przypadek! Czyżby to był jakiś szczęśliwy znak???Taka piękna twarz, pięknej pani!!”

Zapytał zbliżając się jeszcze bliżej mojej twarzy. Ser uwidocznił się bardziej, aż przeszła mi ochota twarozek. Do tego poczułam silną woń alkoholu.

Uśmiechnęłam się oczami i zaciskając wargi. Życzyłam panu milego dnia, bo niewątpliwie kolejne przygody były przed nim, a podlana alkoholem radość z życia mogła zapowiadać ciekawe popołudnie.

Obraz Daniela Jakob z Pixabay