Ta sprawa jak na dłoni pokazuje patologię stosunków polsko-izraelskich.

Izraelczycy zlikwidowali konwój humanitarny zapewne w sposób wyrachowany, gdyż ci wszyscy „woluntariusze” wciskający im się akurat tam, gdzie Żydzi czyszczą teren z Hamasowców, bardzo im przeszkadzają wprowadzając niepotrzebną ekspozycję w światową mediosferę.

Zaplątał się wśród tych woluntariuszy jeden durny Polak i wraz z resztą powiększył grono aniołków.

W tej sytuacji MSZ powinien rytualnie zaprotestować. Ktoś na poziomie dyrektora departamentu powinien zażądać od ambasadora Izraela wyjaśnień a pan Ambasador powinien jakieś złożyć wyrażając najgłębsze ubolewanie.

Tymczasem zamiast anonimowego urzędnika do izraelskiego ambasadora zwraca się z „osobistą prośbą” sam szef MSZ a pan ambasador zamiast zachowywać profesjonalną miarę, odpowiada różnym posłom indywidualnie wyklinając im od antysemitów, a tymczasem ze strony izraelskiej ambasady nie padły wyrazy ubolewania, które w zaistniałej sytuacji absolutnie powinny się pojawić!

Nad wszystkim unosi się tu charakterystycznie niezdrowa atmosfera. Meszuge! Meszuge!