Zastanawiałem się nad kiełkującym we mnie ageizmem. Skąd u mnie, osoby bardzo przecież już starej wzięła się niechęć do osób starszych? W potocznym założeniu przyjmuje się, że powyżej pewnego wieku każda osoba, niezależnie od płci, czy identyfikacji płciowej, chociaż nie spotkałem się dotąd z sędziwym queerem, nie jest w stanie poprawnie wykonywać określonych ról społecznych. Patrząc na prezydenta USA, czy z przykrością wymieniam również Papieża Franciszka, który często stawia mnie w trudnej sytuacji, bo niby powinienem się z nim zgodzić, a niekiedy nie mogę, bo to wykracza poza moje pojmowanie nauki Chrystusa, no więc patrząc, także na siebie, z całym handicapem towarzyszącym mojej starości, mimo że zrywam się bladym świtem i pędzę, żeby popływać, teraz już prawie półtorej godziny codziennie, to im współczuję, i zarazem tych staruszków nie podziwiam. Starość jest przecież ostatnim okresem w życiu ludzi, jak zresztą mają szczęście, by do niej dożyć, poprzedzającym śmierć. Szczególnie uświadomiłem sobie, to kiedy powtórnie przeczytałem, wypowiedź sprzed roku nieżyjącej, mojej rówieśniczki, która nie bardzo chciała się zgodzić z moją, wcześniej głoszoną afirmacją życia w podeszłym wieku. Według już św. pamięci wirtualnej rozmówczyni, socjologa z wykształcenia i utalentowanej dziennikarki — „niechęć do osób starszych jest okrutna, ale zrozumiała. Starość bowiem, oprócz swoich przeróżnych niedołężności, które wymagają nieustannego wsparcia przez inne osoby, bywa niemiła także w swoich zachowaniach — w niektórych Domach Starców nie ma np. roślin, bo złośliwe staruszki wyrywają każdą odnóżkę, bo kojarzy im się z młodym życiem. A już oprócz wszystkiego starość brzydko pachnie. Wchodząc do najbardziej czyściutkiego domu, zamieszkałego przez staruszków wyczuwa się zapach starości I nadchodzącej śmierci. Zapaszek małego dziecka nie bierze się z jego higieny. Tak pachnie młodość. Świeże tkanki. Tak jak rozwijający się kwiat. Róży więdnącej, choćbyś ją szorował szarym mydłem, zapachu nie przywrócisz. Starość wydobywa się każdym porem ciała. Nienawidzę swojej starości. Jest najzwyczajniej strasznie bolesna, smutna i wstrętna z powodów niedomóg fizjologicznych.’ Ja jednak nie mogę manifestować niechęci do samego siebie, muszę stłumić kiełkujący we mnie ageizm i chcę swoją starość polubić, a nie znienawidzić. Muszę wypracować technikę pozwalające dostrzec w starości jakiś powab, szczególnie czerpać satysfakcję, iż jak to śpiewał Pietrzak — „przeżyło się skur..synów paru”. Pławić się w wolności od jakichkolwiek zwierzchników, poza oczywiście moją Magnifiką, od wszelkich obowiązków, a szczególnie od konieczności zarabiania pieniędzy. A przypadku bezsenności cieszyć się z tego, że się przez to dłużej żyje, wszak „sen jest bratem śmierci” itp. Jak co poniedziałku, wybieram się z żoną na turniej brydża porównawczego i niezależnie od ostatecznej klasyfikacji tych zmagań, czuję się wygrany. TRZYMAJCIE ZA NAS KCIUKI!
TRZYMAJCIE ZA NAS KCIUKI!
O autorze: Stanisław Wodyński

Urodzony w 1943 r. w Złoczowie działacz opozycji antykomunistycznej. Kawaler Krzyża Wolności i Solidarności, Samorządowiec, wieloletni radny, pierwszy wójt Branic, przez dwie kadencje członek zarządu powiatu głubczyckiego. Rolnik, działacz NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, figurant w aktach "SB" pod nazwą "tandeciarz". Absolwent Państwowej Szkoły Medycznej ITZ. Założyciel pracowni ekspresji sztuki psychopatologicznej w szpitalu psychiatrycznym w Branicach. Odkrywca talentu twórcy art brut Mariana Henela. Autor licznych publikacji wspomnieniowych. Pasjonat genealogii rodzinnej. Odznaczony honorową odznaką "Za zasługi dla Województwa opolskiego" oraz honorową odznaką "Działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby represjonowanej z powodów politycznych" (2019).
Podobne wpisy
This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.
Zostaw komentarz