Wiele się dzieje w Polsce i na świecie, dlatego od polityków i dziennikarzy powinno się oczekiwać, że będą informować społeczeństwo o najważniejszych dla nich sprawach. Pierwszą a zarazem główną jest relokacja muzułmańskich migrantów, która bezpowrotnie przewróci wszystko, co do tej pory znaliśmy.

Z informacji, które napływały przez lata z Unii Europejskiej część Polaków doskonale wie, co znaczy zgoda na wpuszczenie do kraju obcych kulturowo ludzi, którzy nie znają języka, wielu z nich to analfabeci, nie posiadają zawodu, nie chcą pracować, nie są zainteresowani integracją.

Wielu uważa, że nie będzie źle, dlatego jest konieczne, by dotarło do nich, z czym się wiąże przyjęcie tych ludzi. Widząc na przestrzeni lat, co się dzieje w krajach, które ze względów ideologicznych bezmyślnie otworzyły swoje granice na migrantów będzie nie tylko źle, będzie tragicznie. Dlatego elity polityczne i intelektualne powinny nieprzerwanie bić na alarm i uświadamiać nieuświadomionych o zagrożeniach związanych z ich relokacją w Polsce.

Ich przybycie to nie tylko koszty o charakterze ekonomicznym związane z zapewnieniem zakwaterowania, socjalem, ale również społeczne wynikające z gwałtownego pogorszenie się stanu bezpieczeństwa w skutek wzrostu pospolitej przestępczości (kradzieże, rozboje, gwałty, morderstwa), i zorganizowanej (przemyt narkotyków, handel żywym towarem, pranie brudnych pieniędzy), powstawanie siatek terrorystycznych i realnego zagrożenia terrorystycznego, a także płonące przedmieścia i ulice.

To również tworzenia się enklaw rządzących się własnym prawem, które próbują narzucić innym, jak w Wuppertalu, gdzie muzułmanie utworzyli tzw. policję szariatu, uzurpując sobie prawo poddania regułom islamskiego prawa wszystkich bez wyjątku. To również napięcia społeczne, zagrożenie dla tożsamości narodowej i wyznaniowej.

Temat migracji budzi małe zainteresowanie, a wielu kompletnie nie interesuje. Gdy przed samym referendum mąż był na rynku, to wielu jego znajomych wzburzona była aresztowaniem polskich żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową za oddanie strzałów podczas konfrontacji z grupą migrantów na granicy polsko-białoruskiej.

Natomiast nie było żadnego zainteresowania informacją o cichym przyjęciu przez Tuska 3,5 tys. nielegalnych migrantów z Niemiec, których nie chcą u siebie.

Mimo, że Donald Tusk miał dwukrotnie możliwość zablokowania paktu migracyjnego nie zrobił tego.

Pierw­sza miała miejsce w grudniu ubiegłego roku, gdy skiero­wano projekt do dalszego procedowania, druga, gdy na Radzie UE ostatecznie zatwierdzano pakt. Mógł wykorzystać konkluzje, które w 2018 r podczas Rady Europejskiej (spotkanie szefów rządów państw członkowskich, UE) na wniosek Polski zapi­sano. Zawierają one zapis, że jeśli choćby jedno państwo zażąda głosowania jednomyślnego w sprawach polityki migracyjnej, wów­czas należy się do tego za­stosować.

Skoro nie doma­gał się, by go użyć, to zasto­sowano zasadę większości w głosowaniu. Tym samym zostały złamane nie tyl­ko ustalenia ze szczytu Rady Europejskiej, ale i trakta­ty, które gwarantowały, że kwestie migracyjne są obszarem, w którym należy głosować jednomyślnie. Gdy wszystko zostało klepnięte późniejszy polski sprzeciw to działania pozorowane, które nie miały już żadnego znaczenia, a były robione na potrzeby krajowe.

Gdy pakt migracyjny został przyjęty Tusk zapewniał, że Polska nie będzie zmuszona w nim uczestniczyć, że jest on wręcz korzystny dla naszego kraju. „Polska będzie beneficjentem paktu migracyjnego. Nie będziemy za nic płacić, nie będziemy musieli przyjmować żadnych migrantów z innych kierunków, UE nie narzuci nam żadnych kwot migrantów, natomiast Polska będzie skutecznie egzekwowała wsparcie finansowe ze strony UE w związku z tym, że stała się państwem goszczącym setki tysięcy uchodźców głównie z Ukrainy”.

Jakoś tak dziwnie się składa, że nie będziemy musieli przyjmować żadnych migrantów a jednocześnie ludzie Tuska szukają w Polsce dla nich miejsc.

Wojewoda podlaski skierował do marszałka województwa podlaskiego oraz prezydentów i starostów z województwa podlaskiego pismo, w którym szuka miejsc obiektów możliwych do wykorzystania przy masowym napływie cudzoziemców.

A będą ich tysiące, bo Tusk nie blokując paktu, tym samym zgodził się by do Polski trafiało ich 30 tysięcy rocznie.

5 października 2023 r. politycy PiS ogłosili, że w ramach wyborów do Sejmu i do Senatu odbędzie się również referendum, a jedno z pytań dotyczyło m.in. przymusowej relokacji migrantów:

Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?

Jego zapowiedź wywołała wśród PO i jej akolitów natychmiastowy wściekły na niego atak. Ówczesna opozycja wzywała do jego bojkotu poprzez nie pobieranie karty referendalnej pod hasłem „Nie daj sobie wcisnąć referendum”. Przekonywała, że „pytania sugerują preferowany sposób głosowania, manipulują emocjami, w sposób zamierzony budują w odbiorcy poczucie zagrożenia, a tym samym utrudniają obywatelom świadome decyzje. Zaś wprowadzenie tematu migracji, który wcale nie jest jednowymiarowy i ma wpływ na naszą przyszłość, w sposób nieodpowiedzialny społecznie i nie szanujący godności ludzkiej, zaszkodzi nam wszystkim”.

Wielu z nas pamięta jak podczas kampanii wyborczej 2023 r na Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej Tusk powiedział, że „Uroczyście przed wami unieważniam to referendum. To referendum jest nieważne w najgłębszym i najszerszym tego słowa znaczeniu”. Ta wypowiedź spotkała się  z rechotem uczestników spotkania.

Przez lata sondaże wskazywały, że ponad 70 proc Polaków była przeciwna przyjmowaniu imigrantów z państw muzułmańskich.

Jeszcze na dwa dni przed wyborami parlamentarnymi 13 października 2023, na zlecenie portalu wPolityce.pl. pracownia sondażowa Social Changes przeprowadziła badania dotyczące relokacji imigrantów z Azji i Afryki do państw członkowskich Unii Europejskiej. 60 proc. badanych było jej przeciwnych. Wydawało się, że przy takim nastawieniu wynik jego jest przesądzony.

Jednak efekt antyreferendalnej kampanii skutkował tym, że większość głosujących poddała się praniu mózgu, przestała myśleć o skutkach jakie przyniesie ich przyjęcie. Przełożyło się, to na frekwencję w referendum, w którym wzięło udział 40,91 %, mimo, że w wyborach wyniosła ona 74,4 %. Była zbyt niska, by wynik był wiążący, bo zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym wynik jest wiążący, jeśli weźmie w nim udział więcej niż połowa osób uprawnionych do głosowania.

Następnego dnia idąc z mężem słyszeliśmy rozmowę trzech mężczyzn, którzy z satysfakcją mówili „Dzięki nam KO wygrała z PiS i Kaczorowi temu s………nowi nie udało się referendum”. W pierwszej chwili chciałam im powiedzieć, że nie ważne, kto je zorganizował, nawet gdyby je zorganizowały krasnoludki to trzeba było na nie iść i głosować. Bo chodzi o przyszłość każdego z nas, naszych dzieci, wnuków i przyszłych pokoleń.

Obudzą się wówczas, gdy na własnej skórze odczują muzułmańską integrację. Chciałabym zobaczyć jak się będą czuli, gdy napłyną ich dziesiątki tysięcy i nastąpi eskalacja przemocy.

Mając wiedzę Polacy mieli niepowtarzalną okazję wyciągnąć wnioski i przeciwstawić się relokacji, a tym samym zapobiec zmienieniu Polski w „trzeci świat”, bo skoro go importujemy do siebie – będziemy go mieli. Niestety moi rodacy ich nie wyciągnęli i w większości je zbojkotowali.

Gdy we wrześniu 2015 r., w reakcji na kryzys spowodowany masowym napływem uchodźców do Europy, Rada Unii Europejskiej, przyjęła postanowienie o relokacji, 120 tys. migrantów w ramach kwotowych przydziałów poszczególnym państwom wspólnoty. Przeciwko temu głosowały Czechy, Słowacja, Rumunia oraz Węgry. Finlandia wstrzymała się od głosu, natomiast Polska rządzona wówczas przez koalicję PO-PSL poparła te ustalenia.

Gdy rząd PiS, który wygrywając wybory w 2015 r się temu sprzeciwił w całym kraju nastąpiły demonstracje za ich przyjęciem.

Jak relacjonowała TVP i TVN24 Kraków, 12.09.2015 r w wielu miastach Polski m.in. w Gdańsku, Krakowie, Szczecinie, Poznaniu i Warszawie odbyły się demonstracje przeciwników i zwolenników przyjęcia do Polski uchodźców m.in. z Syrii i Erytrei.

W Krakowie w manifestacji „Uchodźcy mile widziani” organizatorzy zapowiadali, że „Przeciwstawiamy się ksenofobii, rasizmowi i powielaniu krzywdzących mitów na temat innych kultur i wyznań” podczas marszu wybrzmiewały hasła „Chcę Arabkę za sąsiadkę”, „Nikt nie jest nielegalny” i „Gość w dom – Bóg w dom”.

W Gdańsku uczestnicy mieli na transparentach hasła: „Gdańsk wita uchodźców” i „Nie mylmy ofiar z katami”. „Gość w dom, Bóg w dom”, „Uchodźcy mile widziani”, „Nikt nie jest wrogiem”,

W Warszawie demonstrowano pod hasłem „Uchodźcy mile widziani”. Na transparentach hasła: „Uchodźcy, witamy / Refugees, welcome”, „Najpierw jesteśmy ludźmi, potem narodami”, „Polska myśląca”.

Urząd Miasta Warszawy zakazał manifestacji przeciwko sprowadzaniu do Polski imigrantów, ponieważ według władz miasta istniało podejrzenie propagowania mowy nienawiści.

Natomiast prymas Polski abp Wojciech Polak grozi suspensą księżom, którzy wezmą udział w manifestacji przeciw uchodźcom.

Jeszcze nas nie obowiązuje pakt migracyjny, a mimo zapewnień Tuska już przyjmujemy ich po cichu od Niemców.

W ten sposób spełniają się powoli życzenia tych, którzy w 2015 roku nieśli na transparentach hasła „Uchodźcy mile widziani”, „Chcę Arabkę za sąsiadkę”, „Nikt nie jest nielegalny” i „Gość w dom – Bóg w dom”, itd. Czas pokaże jak „mile widziany” i „Arabka sąsiadka” umilą im życie.

W Polsce nie istnieje temat również bardzo dla nas niebezpieczny dotyczący tzw. „mechanizmu wyrównawczego” do pakietu migracyjnego, nad którym pracują brukselscy urzędnicy. Zakłada on, że kraje, które dotychczas broniły się przed przymusowymi kwotami przybyszów spoza UE, będą musiały w najbliższych miesiącach przyjąć ich więcej niż np. Niemcy, Francja czy Włochy. To znaczy, że do końca 2024 r. do Polski może zostać przymusowo wysłanych nie kilka, ale nawet kilkaset tysięcy osób z Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji. Prace nad nim trwają, a w środkach przekazu cisza.

Za to głównymi tematami którymi nieustannie byliśmy i jesteśmy bombardowani są:

  • Polska w Nuclear Sharing,

  • Aresztowanie ks. Michała Olszewskiego i  pracownic Funduszu Sprawiedliwości,

  • Protest pod hasłem „Polska bez tortur”,

  • Wtargnięcie do siedziby KRS i rozprucie szaf z dokumentami,

  • Zamiast reparacje ochłapy od Scholtza

  • 57 mld zł mniej na obronność,

  • Zamach na Trumpa,

Temat relokacji czasami przewija się, a powinien być nieustannie grzany w środkach przekazu, bo niesie największe zagrożenie dla przyszłości Polski i Polaków.

Nigdy nie mieliśmy kolonii, nie bogaciliśmy się ich kosztem a dziś mamy przyjmować ich tysiące, bo tak chce Unia. Będziemy za innych ponosić koszty „dekolonizacji”. Potwierdza się powiedzenie, że Polak głupi wszystko kupi.

Za bojkot referendum będziemy płacili nie tylko my, również przyszłe pokolenia.

Foto: internet