Chciałbym wspomnieć o — nietuzinkowej uroczystości sprzed lat, kiedy to, korzystając ze zrodzonej podczas rewolucji solidarnościowej w 1980 r. namiastki wolności z przyjacielem Antkiem, zorganizowaliśmy w Branicach obchody 1 maja.

Jak Państwo się już pewnie zorientowali w tej położonej na Opolszczyźnie miejscowości, którą złośliwcy niekiedy nazywają Szajben Baden, byliśmy prowodyrami wielu działań, o czym esbecja nie tyle wiedziała, ile się tego domyślała – zakładając nam teczki, które po upływie czterech dekad, są powodem do chwały.

Nie ma co ukrywać, ale wtedy ludowa demokracja była naszym powietrzem, którym oddychaliśmy, więc jak w pamiętnym 1981 roku zbliżał się dzień niesłychanie ważny w komunistycznym kalendarzu, my też ( lokalne siły antykomunistyczne) poczuliśmy się odświętnie i postanowiliśmy wykraść gminnemu aktywowi PZPR proletariacką liturgię – przekształcając… tradycyjny od lat pochód z czerwonymi szturmówkami – w Mszę polową na boisku dla piłki kopanej. Wyszło wspaniale. Z całej gminy zaczęły na stadion ściągać korowody odświętnie ubranych ludzi, śpiewając pieśni maryjne. Na podium udekorowanym flagami papieskimi, biało czerwonymi, solidarności pracowniczej i rolniczej – ustawiono ołtarz. Mszę celebrował dziekan, wraz ze wszystkimi księżmi dekanatu Branickiego. Pośród tych mężów świątobliwych, siedział naczelnik gminy ( którego wrona za ten blamaż w pierwszych dniach stanu wojennego z posady wyrzuciła). Było bardzo patriotycznie i pobożnie. Magister psychologii klinicznej Henryk Kędzierski ( gdzie jesteś Heniu?) odczytał podczas Lekcji drżącym od przejęcia głosem tekst Porozumień Rzeszowsko – Ustrzyckich, w którym zawarte były gwarancje nienaruszalności chłopskiej własności wraz z prawem do dziedziczenia, zrównanie w prawach rolników indywidualnych z rolnictwem państwowym i spółdzielczym, zniesienie ograniczeń w obrocie gruntami rolnymi. Zdecydowanie tej uroczystości patronował Św. Józef, a nie Lenin. Na zdjęciu poniżej… rzeczeni prowodyrzy prawie 50 lat lat później.