Tekst pierwotnie miał tytuł <<Profesor Kleiber i Baba z Traumą>> Szkoda, że znalazłam go dziś, bo na wczoraj, czyli na 10 kwietnia bardziej by pasowało. No ale… Szukałam swoich starych tekstów, pisanych lata temu na starym portalu SDP. Trochę trwało, ale znalazłam. Ten, który niżej, pisany w roku 2013, kiedy profesor Kleiber organizował jakąś – nie pamiętam już jaką – konferencję smoleńską. Najwyżej przyda się na przyszły rok.
*************************
Profesor Kleiber i Baba z Traumą
<<Przez chwilę nie będę się zastanawiać po co medialni funkcjonariusze toczą swoje gry i zabawy wokół spotkania na temat 10 kwietnia, które organizuje profesor Kleiber. Przez chwilę poudaję sobie, że żyjemy w zwyczajnym państwie, które ma do rozwiązania realny kłopot i naprawdę chce go rozwiązać. I pochylę się nad cytatem z profesora. Mówi tak: „Mnie najbardziej martwi trauma smoleńska, która – jak twierdzą niektórzy – nawet się pogłębia, choć od katastrofy minęły ponad trzy lata. (…) Ja poszukuję terapii na formułowane smoleńskie hipotezy. Mam nadzieję, że konferencja pokaże, że potrafimy rozmawiać o tej katastrofie w racjonalny i cywilizowany sposób.”
No więc dobrze: jest trauma. Co się zwykle z traumą robi? Można próbować przespać, zapić wódeczką albo wykonać telefon do przyjaciela. Albo można iść do Lekarza od Psyche, co czasem bywa najbardziej efektywne, zwłaszcza jeśli trauma duża i długotrwała. Na takiego Lekarza od Psyche mówi się zwyczajowo „psychiatra”. Ale i prosty psycholog by wystarczył.
No to wyobraźmy sobie: do tego Lekarza od Psyche przychodzi Baba z Traumą. Smoleńską. Lekarz jest zdrowy na umyśle, a także pokończył szkoły, w których wtłoczyli mu w rozum, że jak człowiek ma problem to trzeba z nim po pierwsze, drugie i dziesiąte – rozmawiać. Siada więc naprzeciwko Baby i nawet na nią patrzy, bo to jeszcze lekarz ze starej szkoły, co to nie przejmuje się zaleceniem NFZ-etu, że na pacjenta wolno mu tylko sześć i pół minuty przeznaczyć, a jak przeznaczy więcej to jest nieefektywny nie innowacyjny i nie generuje zysku (W końcu jak sobie tylko wyobrażam, to co szkodzi pomarzyć.)
Więc siada ten Lekarz, patrzy na Babę i w końcu pyta tym swoim łagodnym, szkolonym głosem: „Co się stało? I co w tym wszystkim było dla ciebie najtrudniejsze?”
W tym momencie Baba – przyzwyczajona, że medialni funkcjonariusze i politycy partii jedynie trzymającej władzę zwykle od razu na nią wrzeszczą, zarzucając że traumatyzuje się nienawistnie, wbrew i na złość dotkliwie oświeconym – patrzy nieufnie i myśli: „Zwariował doktor, czy co?”.
Ale że Lekarz od Psyche dalej nie toczy piany z ust tylko spokojnie prosi jeszcze raz: „Opowiedz co się stało i jakie to dla ciebie było” – baba zaczyna mówić o tym, co było dla niej najtrudniejsze.
Ano to, że długo nic nie było wiadomo – ani jaki samolot, ani ile ofiar, ani o której godzinie, choć tylu dziennikarzy było na miejscu. I żadnych relacji świadków, jak to zwykle przy byle zdarzeniu pokazują. I zaraz śledztwo nasi z rak wypuścili choć rosyjski prezydent proponował, żeby wspólnie.
Ano to, że rosyjski minister nadzwyczajny jeszcze wieczorem tego dziesiątego mówił rosyjskiemu premierowi, że samolot rozpadł się na dwie części, a nasi w telewizorze mówili wciąż i wciąż, że się rozpadł na milion kawałeczków. I tylko godło z salonki i czapka generała – jakby prosto z fabryki wyszły.
Ano to, że jak potem te niby miliony kawałeczków przenieśli na jakiś beton, to wyglądało tak, jakby leciała do Smoleńska maleńka awionetka, a nie wielki odrzutowiec w narodowych barwach.
Ano to, że nasza minister powiedziała w sejmie że przekopali całą ziemię na metr w głąb, a potem się okazało że nieprawda.
Ano to jeszcze, że krzyczeli w gazetach i telewizjach że skoro prezydenta chcą chować na Wawelu, to znaczy że są oszołomy, sekta i plemię.
No i to jeszcze, że na ten Wawel mało kto z zagranicznych dojechał, bo błękitne na oko niebo było jednak zasnute pyłem z wulkanu choć potem się okazało, że żadnego pyłu nie było.
„Jak się z tym czujesz?” – dopytywałby Babę z Traumą Lekarz od Psyche.
„Oszukiwana?” – odpowiedziałaby Baba, z niepewnością zawieszając głos i kierując znak zapytania ku Lekarzowi od Psyche. I ta niepewność dałaby mu do myślenia, bo tak to już jest, że jak ktoś był dugo wystawiony na sytuacje traumatyczne, to jednym z głównych skutków jest niepewność co do tego co mu się właściwie przydarzyło. I nieustanne zadawanie pytań: „A może mi się tylko zdawało? Może nic nie stało?”
„Oszukiwana?” – powtórzyłby Lekarz od Psyche, bo nauczyli go w szkołach, że parafraza to jedno z lepszych narzędzi prowadzenia rozmowy. – „Przez kogo?” – dopytałby.
„No, przez moje państwo” – powiedziałaby zażenowana Baba. – „ Znaczy przez władze czyli niby tych moich przedstawicieli, których w wyborach wybierałam.”
Gdyby Lekarz od Psyche zapomniał nagle o wszystkim, czego nauczył się w swoich szkołach, w tym momencie już naprawdę musiałby na Babę z Traumą nawrzeszczeć: że jest ciemnogród, co nie wierzy państwu które zdało egzamin i najróżniejszym komisjom i oddziałom prokuratur polskich i obcych, więc najlepiej, żeby spadała. Ale że Lekarz coś tam jeszcze pamiętałby z nauk swoich mistrzów, poprosiłby Babę z Traumą, żeby mu pomogła zrozumieć lepiej: „Jak to jest być kimś oszukiwanym? Jakie emocje się wtedy przeżywa?”
„Złość” – mogłaby powiedzieć wtedy Baba. „I bezsilność” – dodałaby.
A widząc, że Lekarz od Psyche tylko kiwa głową i patrzy z empatią, wyrzuciłaby jeszcze Baba na tym samym oddechu, że już nie czuje się bezpiecznie i że nie ma zaufania.
I może w tym momencie, ale na pewno nie wcześniej, zaczęliby się razem – Lekarz od Psyche i Baba z Traumą – zastanawiać jak wyrazić te uczucia. Bo wiadomo, że nie wyrażane będą gdzieś tam w człowieku zalegać, co od czasów Freuda i Junga cały świat mniej więcej wie. A jak będą nie wyrażane zalegać, to i będą miały tendencje do tego, żeby w najmniej oczekiwanych momentach wyskakiwać jak Filip z konopi – żeby sobie trochę na świecie pobyć.
I jakby już ten Lekarz od Psyche z Babą z Traumą tym uczuciom pozwolili istnieć, jakby już znaleźli sposób na ich bezpieczne wyrażenie, to mogliby razem – ale nie wcześniej, nie wcześniej – pogłówkować co zrobić w tej sytuacji, żeby mogły się te emocje przetransformować w coś konstruktywnego. Jak zamienić złość w słuszny gniew, który daje energię do zmiany. Jak stawić czoła poczuciu bezradności, żeby móc rozmawiać w ten racjonalny i cywilizowany sposób, co o nim mówi profesor Kleiber.
I w zwyczajnym państwie, ten Lekarz od Psyche namówiłby też może Babę z Traumą na udział w jakiejś grupie wsparcia – żeby mogła bezpiecznie rozmawiać z podobnie doświadczonymi. W naszym państwie musieliby się raczej zastanowić jak odnajdywać się na co dzień wśród tych, którzy uparcie wrzeszczą, że żadnej traumy nie było a jak ją ktoś czuje – znaczy wariat. I to by był ten najtrudniejszy kawałek, bo główne media i politycy jakby ogarnięci szałem.
Albo traumą.
Też by mogli iść do swojego Lekarza od Psyche. On, ten lekarz ze starej szkoły pewnie by ich zapytał: „Co się stało?”
Czy mieliby odwagę mówić?
Mapka z britannica.com
Autor: Anna Mieszczanek
Polska dziennikarka, autorka reportaży historycznych i pisarka. Wydała m.in. książki „Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór” i „Dzień bez Teleranka. Jak się żyło w stanie wojennym”.
Zostaw komentarz