(Uwaga! Dłuższy tekst. Dla tych kto ma trochę czasu i jest wystarczająco uparty by doczytać do końca).

Pomyślałem że być może jestem bardziej odpowiednią osobą do pisania na ten temat, niż może się wydawać. W tym kraju mieszkam od prawie dwóch dekad. Polską politykę obserwuję gdzieś tak od roku 2003, od referendum w sprawie przystąpienia do UE. Sporo czasu, by być w stanie zrobić własne wnioski odnośnie procesów politycznych w tym kraju. A jednocześnie nadal jestem osobą obserwującą sytuację nieco ” z zewnątrz”, bo jestem obcokrajowcem. I wydaje mi się, że to daje nieco inną perspektywę i daje pewien dystans w ocenie sytuacji.

Polaryzacja w polskim społeczeństwie w ciągu ostatnich dwóch dekad stopniowo narastała. To jest oczywisty i banalny fakt. Wszyscy o tym mówią i często nad tym ubolewają, przy czym zarówno z prawej strony jak i z lewej. Przyczyny tego procesu są, moim zdaniem, złożone. Po części jest to fragment szerszych procesów, które mają miejsce w całym świecie zachodnim. Ale są też i lokalne przyczyny czysto polskie. Kiedyś istniał wielki cel wspólny dla absolutnej większości społeczeństwa – uwolnić się od kontroli Moskwy i dołączyć do rodziny państw europejskich. Do NATO i Unii Europejskiej. I żeby wreszcie żyć w dobrobycie jak normalni ludzie. To, jak mi się wydaje, był mega cel, który został nie tylko osiągnięty, a można wręcz powiedzieć, że Polska nawet stała się wzorcowym krajem w ramach tego procesu. Osiągnęła maksimum sukcesu na tym kierunku. I pojawiło się pytanie, a co dalej? Jaki jest nowy cel tego państwa, w jakim kierunku ono ma się rozwijać? I wydaje mi się, że te konflikty w dużej mierze są pochodną tego, że brakuje już tego nadrzędnego dla wszystkich Polaków o różnych poglądach wspólnego celu. Mieliśmy plan tylko do tego miejsca i po dotarciu nie bardzo wiadomo, co dalej robić. Gra została wygrana, trzeba wymyślić, w co gramy dalej.

Na ten stan rzeczy w dodatku nakłada się jakość klasy politycznej. Bo politycy w tym kraju często myślą bardzo krótkowzrocznie i chętnie grają na tych podziałach, ponieważ to jest prosty sposób na władzę. Formowanie dla kraju nowej wizji, która by mogła stać się takim nowym wielkim celem ponad podziałami, to jest zadanie bardzo trudne i też ryzykowne. Im większe ambicje, tym większa cena niepowodzenia. I to jest samonakręcająca się spirala. Bo jeżeli politycy stawiają na granie na podziałach, to pogłębiają podziały w celu objęcia władzy i główną narracją w wyniku tego staje się: „Albo my, albo koniec Polski”.

Ale istnieje też inny czynnik, który dostrzegam, kiedy patrzę na polskie społeczeństwo na tle ukraińskiego. Ten czynnik dla Polaków niekoniecznie jest widoczny. Po części wydaje mi się, że te podziały wynikają po prostu z tego, że społeczeństwo polskie w swojej masie wykształciło w sobie poglądy polityczne. Taka zbytnie koncentrowanie się ludzi na polityce, jest często postrzegane jako coś bardzo negatywnego. Ale jedna z podstawowych rzeczy, którą zrozumiałem obserwując jak rozwija się ukraińskie społeczeństwo – naród który w swojej masie nie ma wykształconych poglądów politycznych, nie jest w stanie zbudować państwa, jego instytucji, nie może się rozwijać i bardzo łatwo poddaje się manipulacjom. Może być to trudne do zrozumienia w tym kraju, ale chodzi o to, że reżimy autokratyczne czy totalitarne zawsze dbają o to, by społeczeństwo było bierne, nie pchało się do polityki i poglądów określonych nie miało. By dyskusję o poglądach czy polityce po prostu wyeliminować z życia publicznego, bo jest niebezpieczna. I dlatego postkomunistyczne społeczeństwa właśnie wszystkie takie są.: pozbawione politycznej tożsamości, poglądów, przyzwyczajone polegać na państwie, przyzwyczajone myśleć, że oni nie mają wpływu na nic i to tamci na górze decydują o losach kraju. Takie są społeczeństwa rosyjskie, w dużej mierze białoruskie czy kazachskie i nawet gruzińskie i po części nadal ukraińskie (chociaż w tych wszystkich państwach zmiany w mniejszym czy większym stopniu ruszyły). Dla Polaków to jest o tyle nieoczywiste, że takie ideologiczne podziały w społeczeństwie wydają się być czymś zupełnie naturalnym. A tak nie jest.

Trzeba zrozumieć prosta rzecz – te podziały są również pochodną rozwoju tego społeczeństwa. W Polsce postkomunistycznej przeprowadzono zmiany ustrojowe dość szybko i to pchnęło ludzi do samodzielnego myślenia o tym, kim oni są i jaki jest ich stosunek do procesów w ich kraju i w świecie poza nim. Sytuacja sprzyjała formowaniu się poglądów politycznych. Ukraińcy na przykład takich głębokich podziałów jeszcze nie doświadczyli. Ale to nie jest dobrze. To oznacza tylko tyle, że oni jako społeczeństwo nie dorośli do tej „choroby”. W ukraińskim parlamencie nie ma partii o ściśle określonym kierunku ideologicznym. Bo w głowach wyborców głosujących na te partie nie było żadnych idei. Głosowało się na fajnego chłopa Zełeńskiego, który obiecał, że będzie dobrze. Ten stan rzeczy na Ukrainie w tej chwili się zmienia i zapewne Ukraińcy tak samo dojdą do tych podziałów. Kiedy tam sytuacja się ustabilizuje i społeczeństwo będzie się rozwijać to podział na prawych i lewych się zaostrzy. Zalążek tego w polityce już jest. Różne siły polityczne na Ukrainie migrują powoli w różnych kierunkach w ramach spektrum politycznego.

Próbuję zrozumieć te procesy głębiej i wcale nie uważam, by te podziały były jakąś katastrofą i musiały wyprowadzić ten kraj na skraj przepaści. Jedyne czego realnie brakuje, to pewnego przypomnienia, co jest w tym wszystkim najważniejsze i znalezienia nowego celu dla tego kraju, który byłby akceptowalny dla wszystkich ponad podziałami. I obawiam się, że obecna sytuacja geopolityczna nam w tym pomoże. Przypomni nam co jest wartościowe, a co drugorzędne i dlaczego warto ze sobą rozmawiać mimo wszystko. No bo prawda jest taka, że inne narody traktują nas jako Polskę w postacie jednej całości. Jeżeli Rosjanie nas zaatakują, im będzie obojętnie jakie poglądy ma zabity przez nich żołnierz w polskim mundurze. Może głosować na Brauna czy Lewicę … wszystko jedno. Dla nich Polacy to Polacy i ich tyle interesuje w polskiej polityce, by nas osłabić i osiągnąć swoje cele tutaj. Oni nasze podziały wykorzystują do tego, by ułatwić ingerencję. I dokładnie tak samo patrzą na nas wszyscy inni. Jak sojusznicy tak i konkurenci. Cele wobec nas może mają mniej agresywne niż Rosja, ale dla nich Polacy to Polacy. Jeżeli Polacy sobie fundują niestabilność polityczną i podziały powodując kolaps systemu zarządzania, dla konkurentów to szansa, by w łatwy sposób uzyskać swoje w tym kraju. I oczywiście, że ci konkurenci jednocześnie będą się deklarować jako szczery przyjaciel jednej z polskich opcji politycznych. Bo to w ich interesie. A dla naszych sojuszników to świadectwo tego, że Polska stabilnym partnerem być nie może. I nie ma znaczenia jakie ugrupowanie Polską rządzi już wtedy, bo w stosunkach międzynarodowych to rzutuje na wiarygodność całej POLSKI JAKO PAŃSTWA, ktokolwiek by nią nie rządził.

I na koniec powiem o własnym traktowaniu tych podziałów. Ja osobiście UPARCIE BĘDĘ TRAKTOWAŁ POLAKÓW JAKO JEDNOŚĆ. Ja mam własne poglądy polityczne i są one centroprawicowe. Ale miarą sukcesu dla mnie jest to, że moje teksty czytają osoby o zupełnie różnych poglądach. I tego zamierzam się trzymać. Mimo, że czasem jestem wyzywany od „symetrysty”, czy człowieka bez poglądów albo wrzucany jestem raz do jednego, raz do drugiego worka przez osoby o skrajnych poglądach.

W trakcie swojego życia w tym kraju spotkałem wielu fantastycznych ludzi. Takich, którzy zupełnie bezinteresownie ratowali mnie w trudnej sytuacji, wspierali, takich którzy mocno wpłynęli na kształtowanie mojej świadomości i tożsamości. Moich poglądów na świat. Znaczna część mojego życia jest związana z historią militarną i mam mnóstwo przyjaciół w szeregu rekonstruktorów i miłośników historii, kolekcjonerów. Bardzo często to są osoby o bardzo konserwatywnych i tradycjonalistycznych poglądach. Ale to są fantastyczni i bardzo ciekawi ludzie. Często fantastyczni współrozmówcy dla porządnej dyskusji o tym kraju i świecie. I spotkałem równie fantastycznych ludźmi o zupełnie innych poglądach. Lewicowych i bardzo liberalnych. Mocnych eurooptymistów. Ja, jako osoba trochę z zewnątrz tego układu, patrząc na nich, widzę na poziomie popdstawowym, że mają ze sobą wiele wspólnego. Więcej wspólnego niż tego, co ich dzieli. Ale niestety sami ci ludzie często między sobą wolą się nie komunikować. Clou problemu właśnie na tym polega, że ludzie o różnych poglądach często przestali się interesować sobą nawzajem i przez to się komunikować. Na ile to jest głęboki problem, trudno mi oceniać, ale często się czuję pewnego rodzaju pośrednikiem mimo woli między nimi. Bo często to ja w dyskusjach z jedną stroną próbuje przedstawić poglądy drugiej i usłyszeć pewne kontrargumenty.

Na przykładzie wojny na Ukrainie zrozumiałem, jak ważna jest tradycja, jej ochrona, zachowanie tożsamości narodu. Bo Rosjanie bardzo aktywnie wykorzystują tę kategorię jako broń. Oni przede wszystkim uderzają w tożsamość i kulturę innych narodów, by je osłabić i pokonać, a z czasem po prostu zlikwidować. Nie w sensie, że zabić każdego Ukraińca, a w sensie wymazania w Ukraińcach pamięci o własnej tradycji i zastąpieniu jej rosyjską. Te tereny, na których Rosjanom udało się tożsamość ukraińską podważyć czy osłabić – łatwo wpadają w ich ręce. I ich działania hybrydowe również są bardziej skuteczne tam, gdzie poczucie tożsamości miejscowej ludności jest osłabione. Bo brakuje w tych miejscach motywacji do dbania o swoje państwo, jeżeli ludność przestaje uważać to państwo za swoje i je cenić. Jedynym realnym sensem istnienia państwa jest właśnie dbanie o tę tradycję i tożsamość. Wcale nie zapewnienie komfortowych warunków życia dla obywatela. Bo Polakiem można być tylko w Polsce. Żadne inne państwo poza polskim dbać o zachowanie polskiej tożsamości nie ma obowiązku. Tylko polskie. Jeżeli przestajemy uważać to za ważne, to stracimy sens istnienia tego państwa, ponieważ pod każdym innym względem zawsze się znajdzie inne miejsce gdzie można więcej zarabiać, jest lepszy klimat, piękniejsze widoki, wyższe góry i lepsza infrastruktura. A w tym kraju może nastąpić kryzys i spadną zarobki, zrujnuje się infrastruktura. Nie można kwestii tożsamości i dbania o nią marginalizować, bo nie lubimy tych „z prawej strony”. Nie da się zbudować żadnej wspólnoty na kwestii dobrobytu i tolerancji. Osobiście uważam, że cywilizowane państwo musi również dawać możliwość mniejszościom etnicznym zachować własną tożsamość, żeby czuły, że to jest i dla nich również wspólny dom… i szczególnie to dotyczy tych grup, które nie mają własnego państwa na tym globie. Ale to jest już odrębny skomplikowany temat.

Z drugiej strony, nie można dążyć do wykluczenia ludzi o ideach liberalnych i postępowych, którzy są w opozycji do tradycji. Jak się zamkniemy tylko w swoim tradycjonalizmie, to postęp ustanie. Nie będzie wtedy żadnego rozwoju. Więc nawet jeżeli nam się nie podobają tego typu poglądy, należy jako zasadę przyjąć, że tolerujemy prawo innych do ich posiadania. I najważniejszy wniosek, który ja dla siebie zrobiłem – źródłem rozwoju jest właśnie konkurencja tych idei. Tradycja, która zwycięża i niszczy oponentów to wieczne trwanie w przeszłości. A postęp, który zwycięża i wyniszcza tradycję, to po prostu chaos.

Konkurencja tych idei jest wartością sama w sobie. Jeżeli to przyjmiemy – zadbamy o zachowanie dialogu między nami. Jak tylko konkurencja idei przerodzi się w wojnę na wyniszczenie – spali nas wszystkich i zabije i nasz rozwój i państwo.

Dla tych z Państwa, co nie mają czasu czy cierpliwości by przeczytać tekst ” O podziałach polityznych w Polsce”, przypominam, że istnieje podcast Frontiersman na Spotify gdzie wrzucam dłuższe teksty w wesrji Audio czytane pieknym głosem Sebastiana Filipowicza.

Link do wersji audio TUTAJ.

______________________________________________________________
Zachecam do wspierania mojej niezależnej  publicystyki:
Patronite.pl: https://patronite.pl/Frontiersman
buycoffee: https://buycoffee.to/frontiersman
Patreon: https://www.patreon.com/frontiersmannews