Niejaka dr Alicja Bachulska z lewackiego Instytutu Spraw Obywatelskich – tego samego, którego aktywistą jest dr Piegzik, który doprowadził do wykończenia Bartosiaka:
1) „Co więcej, patrząc na handel, Polska ma szanse na bycie ważnym partnerem Chin tylko na polu produktów rolnych. Pytanie, czy my chcemy być tylko takim partnerem, czy mieć też relacje z Chinami w zakresie na przykład technologii czy polityki bezpieczeństwa.”
Czyli dlatego żeby Polska np. mogła pozyskać chińskie know-how w zakresie samochodów elektrycznych rząd Tuska wykańcza Izerę?
2) „Polski prezydent mówił o wyjaśnianiu Chinom, jak problemy bezpieczeństwa w Europie Wschodniej rzekomo negatywnie wpływają na połączenia lądowe Chin z Europą. Tymczasem dla Chin połączenia te mają marginalne znaczenia, a generowanie zagrożeń hybrydowych na naszej wschodniej granicy – czyli wschodniej flance NATO – leży całkowicie w interesie Chin.”
Czyli dlatego, że połączenia lądowe Chin z Europą mają marginalne znaczenie dwa lata temu uruchomiono multimodalny szlak transportowy z Xi’an do Mannheim w Niemczech omijający Rosję?
3) „Ale tu nie chodzi tylko o Polskę – tak samo za słabe na to są Niemcy czy Francja. Dlatego nasz jedyny sposób, by mieć narzędzia na prowadzenie polityki względem Chin, to wspólne działanie w ramach UE i tworzenie jasnej, spójnej unijnej polityki wschodniej. Unia ma wiele narzędzi nacisku w polityce zagranicznej, niedostępnych jej poszczególnym członkom, ale ich użycie wymagałoby wyraźnej woli politycznej.”
Ale jednak woli politycznej jakby nie ma ani w Niemczech ani we Francji. Oba kraje kształtują politykę wobec Chin samemu, co najwyżej używając UE jako swojej własności. Przecież nawet portal Politico.eu pisał, że przewodnicząca UE Ursula van der Leyen, która udała się do Chin w towarzystwie prezydenta Macrona, robiła podczas tej wizyty za „paprotkę” (link w pierwszym komentarzu).
I tak dalej, i tym podobne…
Komentarz dr Bachulskiej jest typowy dla stacji TVN i wyraża w pełni kompleks kolonialny „uśmiechniętej Polski”. Mamy zawsze być „junior partnerem” większych graczy, całkowicie podległym ich interesom i ich wizji politycznej. Nawet nie próbować jakiejkolwiek wielowektorowości, bo to może być źle widzane. Powinniśmy być tymi, którzy wiernie powtarzają słowa „starszych i mądrzejszych”, gdyż „prezentowanie wspólnego stanowiska” jest kluczowe. Jako ono jest – ustalają „starsi i mądrzejsi” – nie musimy nawet go znać w szczegółach. Pani von der Leyen przecież niczego z nami jadąc do Chin nie uzgadniała – samodzielnie prezentuje „unijną” perspektywę, czyli taką, jaką uzgadnia z Berlinem i Paryżem, bo przecież nie z Warszawą. W ogóle, Polskie ambicje realizacji własnej polityki wschodniej są „poronione”, bo jesteśmy krajem małym i bez znaczenia. Możemy co najwyżej do Chin eksportować jabłka – hehehe.
O tym, że prezydentowi Dudzie udało się wynegocjować dla Polaków ruch bezwizowy z Chinami – ani słowa. O ważnym dla naszego rolnictwa porozumieniu o eksporcie polskiego drobiu do Chin – ani słowa… W ogóle – bez porównania z sukcesem kanclerza Scholza, który w kwietniu wynegocjował w Pekinie eksport niemieckiej wieprzowiny. Niemiecka wieprzowina to przecież sprawa rangi europejskiej. Polski drób… hahahaha!
Przyznam szczerze, że stacja TVN jest chyba nawet bardziej szkodliwa dla polskiej racji stanu niż rosyjski „Sputnik”. Jest to po prostu stacja, której celem jest destabilizacja polskiej państwowości, uczynienie z naszego kraju „podmiotu parapaństwowego”, kompletnie wydrenowanego z wszelkich atrybutów suwerenności, w pełni podległego, którego władze „administrują”, ale w żadnym stopniu nie kreują polityki.
Widać to z resztą po działaniach rządu Tuska, które są skoncentrowane w całości na zwalczaniu opozycji i realizacji polityk „unijnych”. Nie widać nawet zarysu plau, najmniejszego nawet pomysłu na nadanie naszemu krajowi jakiegokolwiek impulsu rozwojowego. Jest tu kompletne „null”. Wiele wskazuje za to, że wejdziemy niebawem w kolejny etap pospiesznej wyprzedaży majątku narodowego w ramach prywatyzacji spólek skarbu państwa. Przypominam, że w 2010 r. rząd Donalda Tuska bardzo chciał sprzedać polską chemię Niemcom.
Media donosiły wówczas:
„Spółki chemiczne będą całkowicie sprywatyzowane w 2010 r. Pierwszy krok został już zrobiony: niemiecki PCC dostał wyłączność na rozmowy w sprawie kupna akcji zakładów azotowych w Tarnowie (na sprzedaż jest 20,5 mln akcji, czyli ponad 290 mln zł, licząc po dzisiejszym kursie) oraz Azotów w Kędzierzynie (spółka nie jest notowana, a jej wycena nie jest znana). PCC ma czas do 22 marca, żeby wynegocjować cenę.”
Sprzedane miały być też ZA Puławy i ZA Police. Sprawa się rypła, bo Niemcy nie chciały dać za wszystko więcej niż 350 mln zł. Rząd PO zaczął wówczas radośnie wyprzedawać akcje Grupy Azoty na giełdzie, co – jak pamiętamy – nieomal skończyło się jej przejęciem przez Rosjan. Intuicja podpowiada mi, że wobec „strukturalnych trudności europejskiego rynku nawozowego”, pod którym to terminem ukrywają się tragiczne skutki europejskiej „transformacji energetycznej” sprawa sprzedaży naszych zakładów azotowych za bezcen niebawem wróci a winnym wszyskiego zostaną znowu okrzyczani Kaczyński i Duda…
Czytaj więcej. A tak piszą na Zachodzie czytaj więcej.
Zostaw komentarz